WWE WrestleMania 37 Night Two – Opinia
Zapewne pisałbym tę opinię tuż po skończeniu gali, ale nieprzespana noc i zajęcia rano nieco zmieniły moje plany. Za nami dwie noce pełne niezapomnianych wrażeń i emocji, które w pełni nasyciły fanów stęsknionych za galami wrestlingu na żywo. Wczorajsza noc poziomem była prawie równa tej zeszłej, choć osobiście bardziej do gustu przypadła mi pierwsza część najważniejszej gali roku. Edge, Roman Reigns i Daniel Bryan zamknęli święto wrestlingu w najlepszym możliwym stylu, a my mogliśmy radować się jednym z najlepszych main eventów WM-ki w ostatnich latach.
Singles Match
The Fiend vs. Randy Orton
Jestem skołowany i lekko zawiedziony finiszem tego starcia. Z jednej strony ciekawa wejściówka Fienda i mistyczna otoczka wokół ringu, a z drugiej krótka walka i dziwne zakończenie, którego zupełnie nie rozumiem. Na Twitterze sporo opinii, że postać Fienda umarła na WrestleManii, bo przegrał w łatwy sposób i został upokorzony przez własną muzę na oczach tysięcy widzów. Brak logiki rzuca się mocno w oczy, bo pamiętamy, co Orton zrobił Fiendowi na TLC i jak budowano historię prowadzącą do meczu na WM-ce. Miał być sensowny finał długoterminowego storyline’u, a było jedynie rozczarowanie – może nie samą walką, bo cudów nikt się nie spodziewał, ale zakończeniem w tak niezrozumiały sposób.
Zwycięzca: Randy Orton
Moja ocena: * 1/4*
WWE Women’s Tag Team Championship Match
Shayna Baszler & Nia Jax (c) vs. Natalya & Tamina
Zdecydowanie za długi pojedynek, w którym przez ponad trzynaście minut nie działo się nic, co przyciągnęłoby moją uwagę. Już pomijam pewne niedociągnięcia i botche, które zdarzały się Taminie, bo nie lubię czepiać się błędów, które są nieodłączną częścią wrestlingowego rzemiosła. Nie chciałem aby tytuły zmieniły posiadaczki, bo uważam Baszler i Jax za dobre i odpowiednie czempionki, dzięki którym te pasy znaczą więcej niż dotychczas. Bywały momenty, w których Nattie i Tamina zyskiwały przewagę i sądziłem wtedy, że WWE bez problemu zrzuci mistrzostwa na ich rzecz. Samoanka była mocarnie zabookowana, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tezie, że razem ze swoją przyjaciółką wygrają złoto na Manii. Obyło się bez zaskoczenia i po całkiem dobrym zakończeniu Shayna i Nia zachowały tag teamowe „żelastwo” przy sobie.
Zwyciężczynie: Shayna Baszler & Nia Jax
Moja ocena: **
Singles Match
Kevin Owens vs. Sami Zayn
Nie ukrywam, że byłem bardzo podekscytowany starciem Kevina i Samiego, mimo że w przeszłości widziałem wiele pojedynków z ich udziałem. Teraz jednak mieliśmy odwrócone role i wmieszanego Logana Paula w feud Kanadyjczyków. Było duże prawdopodobieństwo, że youtuber będzie miał spory udział w tym pojedynku, lecz na szczęście obeszło się bez tego i wszystko zostało wyjaśnione przez zawodników będących w ringu. Ubolewam trochę nad tym, że dostali tylko 9 minut i pozostał niedosyt, bo panowie mogli stworzyć jeszcze lepszy pojedynek. Mimo krótkiej walki i tak mogliśmy zobaczyć kapitalne akcje, całkiem dynamiczne tempo i dosadną końcówkę, w której pojawiło się nawiązanie do ich starcia z Battleground 2016. Tym razem finał rywalizacji zakończył się korzystnie dla Kevina Owensa, który po wykonaniu Stunnera wygrał historyczny mecz z Zaynem na WrestleManii. Logan Paul również zarobił tę akcję, gdy po zakończeniu walki odwrócił się od Samiego i pozostał w ringu z KO – wtedy ten po chwili namysłu zaaplikował mu firmową akcję Stone Colda.
Zwycięzca: Kevin Owens
Moja ocena: *** 3/4*
WWE United States Championship Match
Riddle (c) vs. Sheamus
Zestawienie, które widzieliśmy już w ostatnim czasie m.in na Monday Night RAW, kiedy Sheamus pokonał Riddle’a zyskując miano pretendenta do tytułu Stanów Zjednoczonych. Na Manii nie spodziewałem się innego scenariusza niż zwycięstwo kibica Liverpoolu. Nudny i bezbarwny title reign byłego zawodnika mieszanych sztuk walki musiał popaść w zapomnienie, a tytuł zyskać mistrza, który przywróci mu troszkę większy prestiż. Początek zapowiadał niezbyt ciekawą potyczkę, ale z biegiem czasu panowie ruszyli na pełnym gazie i stworzyli przyjemny dla oka mecz. Poza tym jednym botchem Irlandczyka przy próbie wykonania White Noise z narożnika – całokształt oceniam bardzo pozytywnie. Fajne tempo, sporo dobrego wrestlingu i finisz, którym fani zachwycali się na Twitterze. Zdjęcie Riddle’a w locie Brogue Kickiem wyglądało naprawdę efektownie i Sheamus będzie miał teraz co wspominać, gdy za kilka lat wróci pamięcią do WrestleManii 37.
Zwycięzca: Sheamus
Moja ocena: *** 1/2*
WWE Intercontinental Championship Nigerian Drum Fight
Big E (c) vs. Apollo Crews
Kolejna odsłona rywalizacji Big E-go z Apollo Crewsem, tylko że tym razem lokacją ich walki była WrestleMania. Byłem ciekawy na czym będzie polegać stypulacja Nigerian Drum Fight i w sumie nie różniła się niczym od zwykłego Street Fightu. Jedynym urozmaiceniem były bębny, które i tak nie zostały wykorzystane. Brutalność, dużo fragmentów, w których obijali się kijami do kendo, a także grane były akcje na stalowe schodki, które w ich feudzie stały się najpopularniejszą bronią do ataku. Wydarzenia z końcówki pojedynku totalnie mnie zaskoczyły, ale za to jak pozytywnie, zresztą Was pewnie też. Nasz rodak, Babatunde zadebiutował na WrestleManii! I w dodatku przyczynił się do zwycięstwa Crewsa – wykonał Chokeslam na mistrzu IC, natomiast Apollo musiał jedynie odliczyć Big E-ego, który był kompletnie bezradny w konfrontacji z wielkim Polakiem. Nigeryjczyk został nowym mistrzem, a u jego boku będzie teraz występował Commander Azeez, czyli nasz Babs w nowym gimmicku.
Zwycięzca: Apollo Crews
Moja ocena: ** 1/2*
WWE RAW Women’s Championship Match
Asuka (c) vs. Rhea Ripley
Chyba miałem zbyt duże oczekiwania względem pojedynku Asuki i Rhei, bo nie potrafiłem się w niego wczuć i przez większość czasu bardzo się nudziłem. Czekałem na coś ekstra, a dostawałem jedynie kilka zrywów, po których było wolniejsze tempo i akcja się wstrzymywała. Zabrakło mi dynamiki, większych emocji i zakończenia z impetem. Ripley wyglądała zdecydowanie lepiej niż Japonka, która przyjmowała na siebie więcej akcji i ciągle była pod ostrzałem młodej australijskiej gwiazdy. Miałem wrażenie, że one chciały zrobić coś więcej, ale scenariusz nie pozwalał im przełamać pewnych barier i w taki sposób dotrwały do końca walki. Wielkie zwycięstwo Rhei po wykonaniu Riptide kończy długi, ale niezbyt ciekawy title run Asuki z tytułem mistrzowskim kobiet RAW.
Zwyciężczyni: Rhea Ripley
Moja ocena: ***
WWE Universal Championship Triple Threat Match
Roman Reigns (c) vs. Edge vs. Daniel Bryan
Zacznijmy od tego, że starpower tego main eventu był na tyle duży, że chyba każdy oczekiwał czegoś „więcej” od towarzystwa, które brało w nim udział. Underdog Daniel Bryan, który wepchał się do walki w ostatniej chwili. Edge powracający po wieloletniej absencji z chęcią zdobycia głównego mistrzostwa SmackDown. Roman Reigns, czyli głowa rodziny, który chce udowodnić całemu światu swoją potęgę i dominację. Trzymałem kciuki za to, aby ta walka wieczoru była idealna, taka, o której będziemy mówić przez długie lata… i moje oczekiwania zostały spełnione. Ledwo rozpoczęli i już zaczęło się dziać i to konkretnie, bo panowie nie owijali w bawełnę. Bryan wyglądał na faceta, który zaraz rozniesie wszystkich rywali i zgarnie tytuł w przekonującym stylu. Reigns i Edge rzucali się sobie do gardeł bez opamiętania, do tego Daniel był ciągle aktywny w pogoni za powtórzeniem sukcesu sprzed 7 lat, gdy również walczył w starciu trzech rywali i zdobył mistrzostwo WWE i World Heavyweight. Nie mieliśmy pewności kto zwycięży, bo tej nocy każdy mógł wygrać i sięgnąć po tytuł Universal. Sceny dantejskie, krzesła, szaleństwo, ingerencja Jeya Uso… SPEKTAKL, który zagrali fenomenalnie. Edge zapinający Crossface na Romanie, używając jeszcze do tego części ze stalowego krzesełka, za chwilę przychodzi Daniel Bryan i robi to samo, co Rated-R, a moment później zaczęli się atakować nawzajem głowami. Kanadyjczyk nie chciał odpuścić, więc próbował wykończyć rywali uderzeniem krzesłem prosto w głowę, ale jego plany zniwelował Tribal Chief, który skorzystał z ingerencji swojego kuzyna i wykonał mu Speara, a następnie poczęstował chairshotem w głowę. Lepszego finału niż Roman odliczający jednocześnie Edge’a i Bryana nie dało się wymyślić – świetny feud zakończony wspaniałym pojedynkiem.
Zwycięzca: Roman Reigns
Moja ocena: **** 1/2*