Wrestle Kingdom 15 Dzień 1 – Opinia

1

Uwielbiam ten czas w roku, gdy wstaje się około 9 rano, aby oglądać najważniejszą galę NJPW. Tegoroczne Wrestle Kingdom jest moim piątym, które oglądam na żywo. Zaczynałem od słynnego WK 10, gdy jeszcze w japońskiej federacji walczyli AJ Styles i Shinsuke Nakamura. Po raz drugi w historii Kingdom zostało podzielone na 2 dni, co pomału staje się tradycją dla New Japan Pro Wrestling. Za nami pełen emocji dzień, podczas którego działo się wiele ciekawych rzeczy. Powrócił Jon Moxley i wygłosił krótkie promo, Will Ospreay zmierzył się z Kazuchika Okadą, a w main evencie, Kota Ibushi pokonał Tetsuyę Naito i osiągnął największy sukces w swojej karierze.

New Japan Rumble

Główne show Wrestle Kingdom poprzedził pre show i właśnie tam odbyło się New Japan Rumble, które ostatni raz mogliśmy oglądać 3 lata temu na 12 edycji WK. Zwycięzców miało być czterech, nie znaliśmy nazwisk zawodników, którzy wystąpią w walce. Pojedynek trwał ponad pół godziny i toczył się w całkiem szybkim tempie, jak na tego typu Battle Royal. Wzięli w nim udział m.in. Minoru Suzuki, Yuiji Nagata, Tomohiro Ishii, Bad Luck Fale, BUSHI, Chase Owens i ostatni… Toru Yano. W zapowiedzi pisałem, że Yano jako KOPW Champion również wystąpi w starciu i tak też się stało. Komendiant wszedł z ostatnim numerem i nawet nie pojawił się w ringu, co idealnie opisuje jego charakter przedstawiany przez NJPW. W finałowej czwórce znaleźli się oprócz niego: dawno nie widziany Bad Luck Fale, Chase Owens i członek Los Ingobernables de Japon, BUSHI. 

Zwycięzcy: Bad Luck Fale, Chase Owens, BUSHI, Toru Yano

Moja ocena: **

Special Singles Match

Hiromu Takahashi vs El Phantsamo

Może nie był to typowy mecz w kategorii Jr. Heavyweight i obyło się bez efektownych akcji, które zapierałyby dech w piersiach, ale nawet bez tych rzeczy bardzo doceniam ten pojedynek. Doceniam za to, że El Phantsamo był świetny, robił taunty Omegi i Nakamury, zrobił Moonsault z trzeciej liny i miał wspaniałą chemię z Hiromu. Time Bomb dużo na siebie przyjmował, Phantsamo ciągle atakował i w pewnych chwilach myślałem, że to on zwycięży. Trochę wyszedł z niego oportunista i nawet jego strój przypomniał mi ubiór Edge’a z Wrestlemanii 24, gdy ten walczył z Undertakerem. Miałem wrażenie, że trochę za wcześnie skończyli walkę, bo wczułem się w nią i czekałem na kluczowy moment, który teoretycznie nadszedł, ale nie wyglądał na kluczowy. Takahashi wykonał Time Bomb… i sędzia doliczył do trzech. Spokojnie mogli powalczyć o kilka minut dłużej i wycisnąć trochę więcej z tej walki, ale cóż, wybrano takie, a nie inne zakończenie. Drugiego dnia Hiromu zawalczy z Ishimorim o mistrzostwo IWGP Jr. i najpewniej zakończy tegoroczne Tokyo Dome jako mistrz. 

Zwycięzca: Hiromu Takahashi

Moja ocena: ****

IWGP US Heavyweight Right To Challenge Contract

KENTA vs Satoshi Kojima

Wielka szkoda, że Jon Moxley nie mógł zawalczyć na Wrestle Kingdom, bo jego walka z KENTĄ mogłaby skraść show. Rywalem pretendenta do pasa IWGP US był Satoshi Kojima, którego z góry skazano na porażkę. Nie było praktycznie żadnych szans, by KENTA dzisiaj przegrał i stracił walizkę z kontraktem. Kojima to przejściowy rywal, co pokazywano nam na każdym kroku pojedynku w Tokyo Dome. Doświadczony Japończyk przejmował inicjatywę, chwilami dominował, ale KENTA zawsze wychodził z opresji i finalnie wyszedł ze starcia zwycięsko. Ex Itami skwitował swoją wiktorię GTS’em i posłał Kojimę do snu. Gdy walka dobiegła końca na titronie pojawiła się zakapturzona postać, którą okazał się być powracający… JON MOXLEY!

Mox dał jasno do zrozumienia, że będzie następny w kolejce do walki z KENTĄ, czym tylko potwierdził, że w końcu dojdzie do wyczekiwanego starcia o mistrzostwo IWGP US. Pytanie tylko, kiedy stanie w obronie tytułu? Mówi się, że walka odbędzie się w LA Dojo w Stanach Zjednoczonych.

Zwycięzca: KENTA

Moja ocena: *** 1/4*

IWGP Tag Team Championship Match

Dangerous Tekkers (Zack Sabre Jr. & Taichi) vs Guerrillas of Destiny (Tama Tonga & Tanga Loa)

Połączenie, którego jeszcze nigdy nie widzieliśmy, więc pojedynek zapowiadał się ekscytująco. Guerrillas of Destiny wygrali World Tag League, co umożliwiło im walkę z Sabrem i Taichim na Wrestle Kingdom. Dangerous Tekkers trzymali pasy od dłuższego czasu i kwestią czasu było to, że w końcu zrzucą z siebie tytuły. Tokyo Dome jest idealnym miejscem na title change, więc G.O.D miało większe szanse na zwycięstwo. Przebieg starcia wcale nie wskazywał na zwycięstwo Guerrillas of Destiny, bo toczyli oni wyrównany bój z połówką Suzuki-gun, natomiast Taichi i Zack miewali lepsze i gorsze chwile, które przechylały szalę zwycięstwa na stronę ich rywali. Dawałem obu drużynom 50 na 50 procent szans, aczkolwiek z większym wskazaniem na G.O.D.  Spodziewałem się ingerencji Jado, który z sukcesem uprzykrzał życie mistrzom, choć bracia samodzielnie znaleźli drogę do zwycięstwa. Mogli na spokojnie mogli skorzystać z pomocy Jado, ale woleli tworzyć własną brudną grę, w którą wciągali Dangerous Tekkers. Zack Sabre został wyeliminowany, zrobiło się małe zamieszanie, które wykorzystał Tanga Loa i uderzył Taichi’ego błyszczącym kastetem z żelaza, co ostatecznie skutkowało tym, że Guerrillas of Destiny przejęli IWGP Tag Team Championship. 

Zwycięzcy: Guerrillas of Destiny (Tama Tonga & Tanga Loa)

Moja ocena: *** 3/4*

Special Singles Match 

Hiroshi Tanahashi vs Great-O-Khan

ACE dostał w tym roku rywala z niższej półki, który niedawno dołączył na stałe do New Japan, zasilając szeregi frakcji The Empire. Kompan Ospreay’a był na przegranej pozycji, ale nie można było wykluczyć jego ewentualnej wygranej ze względu na promowanie Empire. Walka przerosła moje oczekiwania i naprawdę stała na dobrym poziomie z którego Tana i Khan nie schodzili do samego końca. Świetny ring work ACE’a, Khan pokazany jako gość, który nie pęka w konfrontacji z legendą NJPW i dynamiczne tempo przez większość czasu. Niby mało znaczący pojedynek, ale wciągający z ciekawie opowiadaną historią. Dużo ofensywy Great-O-Khana nie przełożyło się na sukces, bo Hiroshi odpowiadał Slingeblade’ami i dołożył na końcu podwójne High Fly Flow -najpierw na plecy, a tuż po chwili tradycyjne i go odliczył.

Zwycięzca: Hiroshi Tanahashi

Moja ocena: *** 1/2*

Special Singles Match

Kazuchika Okada vs Will Ospreay

Za kilka lat będziemy mogli mówić o klasyku, gdy przypomnimy sobie walkę Kazuchika Okady i Willa Ospreay’a z Wrestle Kingdom 15. Pojedynek miał ogromny potencjał i niespożyte pokłady historii do opowiedzenia. Sprostali wszystkiemu i stworzyli emocjonujące widowisko na oczach tysięcy fanów zebranych w Tokyo Dome. Ospreay w roli złego i nikczemnego Brytola, Okada jako lider CHAOSU, który broni swojego honoru, w tle jeszcze Bea Priestley próbująca odwracać uwagę Rainmakera. Will rzucał półsłówkami, brutalnie atakował Kazu, zerwał nawet materac z podłogi, aby wykończyć tam Okadę na dobre. Ten robił wszystko, by nie wylądować na przygotowanym przez Kingpina miejscu i przejąć inicjatywę nad liderem The Empire. Najlepsze rzeczy działy się jednak w samym ringu, gdzie chemia między Rainmakerem i Ospreay’em wylewała się poza miary. Wyważone tempo, momentalne zrywy akcji i świetna psychologia ringowa, która była znaczącym aspektem dalszej części walki. Wymiany ciosów, okrzyki Williama, kontrowanie się nawzajem, nagły Spanish Fly na Okadzie i w końcu OssCutter, który wisiał w powietrzu od dawna. Kazuchika był już na rozkładzie, ale przeczuwałem, że dostaniemy jeszcze comeback Rainmakera, który w glorii i chwale wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku. Mogliśmy oglądać firmowe akcje z obu stron, ale to Kazuchika wykończył Ospreay’a potężnym Rainmakerem i resztkami sił przypiął go do trzech.

Zwycięzca: Kazuchika Okada

Moja ocena: **** 3/4*

IWGP Heavyweight & Intercontinental Championship Match

Tetsuya Naito vs Kota Ibushi

Z kubkiem ciepłej herbaty zasiadłem do main eventu i trzymałem mocno kciuki, by finał historii Koty podążającego za tytułem IWGP Heavyweight zakończył się happy endem. Szczerze? Nie liczyłem jakoś mocno na sukces Ibushiego, mając z tyłu głowy wydarzenia z przeszłości, które działy się z jego udziałem. Rok temu przegrał z Okadą, wygrał ponownie Climaxa, ale walizkę odebrał mu Jay White i dalej musiał kroczyć wyboistą drogą w kierunku upragnionego tytułu. Walka z Naito rozpoczęła się na spokojnie, bez większego szału i emocji, które wbiłyby mnie w krzesło na którym siedziałem w trakcie walki. Dostaliśmy powolne rozkręcanie, pełne strike’ingowych i stiffowych akcji w wykonaniu Koty, który próbował dominować nad Tetsuyą, lecz na nim te ciosy i kopnięcia nie robiły żadnego wrażenia… do czasu. Ilekroć razy widziałem scenariusz, w którym Ibushi jest bliski sukcesu, ale nagle sytuacja zmienia się o 180° i ten przegrywa. Byłem pewien, że tutaj dostaniemy ten sam koniec i będę znowu podirytowany faktem, że Japończyk ponownie wykłada się na ostatniej prostej i finalnie nie zdobywa lauru w postaci IWGP Heavyweight Title. Otrzymał Destino, zaraz Naito wykonał je po raz drugi… Ibushi podrywa barki i nie daje za wygraną! Mamy Kamigoye, lecz Naito wstaje i kontynuuje pojedynek. Traciłem powoli nadzieję, że Golden Star opuści Tokyo Dome z pasami. Na moje i Koty szczęście końcówka potoczyła się wręcz idealnie – była świetna z nutką desperacji. Zdesperowany Kota Ibushi wykonał kolejne już Kamigoye, Tetsuya padł na matę… sędzia odliczył do trzech i poznaliśmy nowego mistrza IWGP Heavyweight & Intercontinental!

Zwycięzca: Kota Ibushi

Moja ocena: **** 1/2*

Oczywiście po walce w ringu pojawił się Jay White, którego przecież nie mogło zabraknąć. Switchblade pogratulował Kocie, lecz nie zakończył swojej wypowiedzi na samych gratulacjach. Dodał, że Kota powinien cieszyć się tą chwilą, bo czeka go jednodniowe panowanie i drugiego dnia Wrestle Kingdom zabierze mu wszystko. Jay rzucił jeszcze tekstem, że jego przeznaczeniem jest zostać BOGIEM i że jutro pasy IWGP Heavyweight i Intercontinental trafią w jego ręce.