NXT TakeOver: In Your House – Opinia

0

NXT od dłuższego czasu staje się nieco monotonnym show i mam wrażenie, że potrzebne jest małe odświeżenie produktu. TakeOver: In Your House potwierdziło moje spostrzeżenie, bo gala wypadła przeciętnie, zresztą podobnie jak droga do pierwszego TO od stycznia. Rezultaty walk do przewidzenia, a podbudowa przebiegała w dosyć ciekawy sposób, więc zapowiadało się ciekawe show. Jakoś szczególnie nie czekałem na tego TakeOvera, po prostu oczekiwałem dobrej gali, aczkolwiek wiedziałem, że w prawie pustym Performance Center może wyjść różnie. Czy jestem zawiedziony poziomem gali? Nic z tych rzeczy. Uważam, że jak na takie, a nie inne warunki wyszło dobrze. Pojedynki na niezłym poziomie, trochę ludzi się zebrało i nie mieliśmy grobowej ciszy. Domowe TakeOver przejdzie do historii, jako przyjemne show, lecz mało kto będzie do niego wracał. Tymczasem tradycyjnie zapraszam Was do mojej opinii, w której to subiektywnie ocenię każdą z walk. Życzę miłego czytania!     

 Six-Woman Tag Team Match

Mia Yim & Tegan Nox & Shotzi Blackheart vs Candice LaRae & Dakota Kai & Raquel Gonzalez

Szczerze mówiąc, spodziewałem się solowego starcia pomiędzy Yim i LaRae, bo jednak toczyły ze sobą rywalizacje i były wplątane w storyline Johnny’ego Gargano z Keithem Lee. Postawili jednak na wieloosobowy tag team match z udziałem Tegan, Shotzi oraz Dakoty i Raquel. Pewnie ze względu na to, że chcieli je wszystkie upchać w karcie. Od dłuższego czasy oglądamy feud na lini Tegan & Shotzi i Gonzalez & Kai, którego końca nie widać. Myślę, że ten pojedynek już na dobre to zakończył i w końcu górą były te pierwsze. Mia i Candice zajęły się sobą, pozostawiając swoje rywalki i partnerki  w ringu. Walkę zakończyła Tegan, która przypięła Dakotę po aplikacji „Shining Wizard” i rywalizacja obu pań zapewne dobiegła końca. Był to typowy tag match, który w odpowiedni sposób otworzył show.

Zwyciężczynie: Mia Yim & Tegan Nox & Shotzi Blackheart

Moja ocena: ** 1/2*

 Singles Match

     Finn Balor vs Damian Priest

Historia tej dwójki zbytnio do mnie nie przemówiła. Damian zaatakował Balora na jednym z epizodów żółtej tygodniówki i okazało się, że to on stał za brutalnym atakiem na Irlandczyka w szatni. Panowie rozpoczęli krótki storyline, prowadzący do walki na TakeOver: In Your House. Pojedynek był zdecydowanie lepszy niż rywalizacja. Od początku narzucili sobie dynamiczne tempo i w fajny sposób budowali historię tej walki. Balor atakuje Priesta tuż po gongu i rozpoczna marsz po zwycięstwo, lecz Damian zaczyna się przeciwstawiać. Wykorzystuje swoje atrybuty i gabaryty, aby dominować nad mniejszym rywalem. Przebieg walki sugerował, że na finiszu dostaniemy jakiś mocniejszy spot, bo ciężko było wierzyć, że Balor w łatwy sposób pokona ex Martineza. Upadek Priesta na schodki, a następnie dwukrotne ”Coup de Grace” od Balora zakończyło walkę. Świetnie zabookowano końcówkę, w której obaj wyglądali bardzo dobrze. Mimo że Priest odniósł porażkę, to zbyt wiele nie stracił, bo został mocarnie zbudowany.

Zwycięzca: Finn Balor

Moja ocena: *** 3/4* 


NXT North American Championship Match

Keith Lee vs Johnny Gargano

Na papierze pojedynek Lee-Gargano mógł dla wielu osób być materiałem na ”Five Star”. Mnóstwo widziałem opinii, że nie wykorzystali potencjału tej walki i ostatecznie wyszła klapa, a nie pięciogwiazdkowy mecz. Jasne, że Keith i Johnny to wrestlerzy, którzy są w stanie wyczyniać cuda w ringu, co wielokrotnie udowadniali. Jednak czy każda walka musi wyglądać tak samo i w każdej musimy oglądać nawalankę kilku akcji z rzędu oraz niesamowite near falle? Dla mnie odpowiedż jest oczywista, nie. Można rzec, że dostaliśmy małżeński storyline, gdzie wplątano też partnerki obu panów. Nawet to kupiłem, aczkolwiek bardziej wyczekiwałem pojedynku. Podoba mi się nowa postać Gargano i gdyby to ode mnie zależało, pewnie zabookowałbym jego wygraną w tej walce. Nie było fikołków, ekscytujących near falli, spotfestu i innych takich. Zamiast tego oglądaliśmy walkę z ciekawie opowiadaną historią, gdzie ukazano obawy Johnny’ego względem konfrontacji z Lee. Uciekał i łapał się brudnych zagrywek, ale też inteligentnie osłabiał mistrza. Wykorzystano też motyw z kluczykiem, który posłużył Gargano do ataku na oczy Keitha. Wydaje mi się, że skupiono dużą uwagę na Johnnym, aby finalna porażka nie osłabiła jego postaci.

Zwycięzca: Keith Lee

Moja ocena: ****

NXT Championship Backlot Brawl

Adam Cole vs Velveteen Dream

Zastanawiam się co jest bardziej nudne – title reign Cole’a czy wałkowana na siłę historia z Dreamem jako pretendentem. Już nie mogę zliczyć, ile razy stawał do walki o mistrzostwo i ile razy przegrywał. Feud z Adamem strasznie zepsuł postać Velveteena, który z ekstrawaganckiej gwiazdy NXT stał się mało wiarygodnym wrestlerem. Kilka miesięcy temu, podczas jednego z odcinków NXT, Dream powrócił do żółtego brandu i obrał sobie za cel Cole’a. Wydawało się, że finalnie zdobędzie tytuł i wejdzie na szczyt, ale poniósł dwie porażki i nie ma już czego szukać w NXT. Przejdźmy więc do Backlot Brawlu, który w mojej ocenie był wizualną klapą. Walka nocą to nie najlepszy pomysł, oświetlenie też sprawiało problemy, gdy akcja przenosiła się poza ring. Pojedynek przebiegał w chaotycznym stylu i ciężko było o skupienie. Skorzystano z oklepanego bookingu. Pojawienie się Undisputed Ery i atak na Dreama, a także interwencja Dextera Lumisa, który wywiózł Stronga i Fisha. Adam i Velveteen zostali sami, więc liczyłem, że w końcu zakończą ponad roczny run lidera UE i pas trafi w ręce Dreama. Postawiono jednak na kontynuacje title reignu i Cole wygrał – tym razem wystarczyło raz wykonać ”Panamę”. Pewnie dlatego, że zrobił ją na stertę krzesełek. Nie mam pojęcia co dalej z Adamem jak i Dreamem, nie zdziwi mnie, jeśli Lumis pójdzie teraz na Cole’a, a Velveteen trafi do main rosteru.

Zwycięzca: Adam Cole

Moja ocena: ***

Singles Match 

Tommaso Ciampa vs Karrion Kross

Karrion Kross zaliczył mocny debiut w rosterze NXT i z miejsca rozpoczął rywalizacje z Tommaso Ciampą, który żółtym brandzie jest topową gwiazdą. Atak na Ciampę, niszczenie lokalnych wrestlerów i mroczna otoczka wokół jego osoby + piękna menedżerka u boku, więc idealne połączenie. Sądziłem, że po dość ciekawym storylinie, otrzymany długą batalię na TakeOver, lecz zostałem trochę zaskoczony przebiegiem tej walki. Nie jestem zdziwiony, bo rozumiem taki booking, który miał na celu jeszcze bardziej wypromować Karriona. Ludzie pisali, że Ciampa został ”zeszmacony” i ja z tym stwierdzeniem się nie zgadzam. Wszyscy dobrze wiemy, jaką pozycję w rosterze ma Tommaso, więc taka porażka mu nie zaszkodzi. Kross jest świeżym gościem w NXT i gołym okiem widać, że chcą na niego stawiać. Na starcie dostaje program z jedną z największych gwiazd i w dodatku wygrywa, więc nie jest to przypadek. Pojedynek był krótki, ale solidny. Sporo dominacji ze strony Karriona i chwilowy comeback byłego mistrza NXT, tak w skrócie wyglądało to starcie. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczą się losy ex Killera w NXT, bo jeśli wszystko dobrze pójdzie, to obstawiam, iż w niedalekiej przyszłości zostanie mistrzem.

Zwycięzca: Karrion Kross

Moja ocena: ** 1/4*


NXT Women’s Championship Triple Threat Match 

Charlotte Flair vs Rhea Ripley vs Io Shirai 

Jako wielki fan Io Shirai od dawna czekałem na chwilę, kiedy w końcu  zdobędzie mistrzostwo kobiet NXT. Było wiele prób, ale kończyły się one fiaskiem. W tym starciu każda z pań miała równy procent szans na wygraną, aczkolwiek praktycznie każdy nastawiał się na zwycięstwo panny Flair, bo to w końcu Charlotte, a jej panowanie zbyt długie nie było. Rhea Ripley przegrała na WM’ce, więc jej udział w tej walce był okazją na rewanż, ale nie brałem jakoś pod uwagę opcji, w której znów wygrywa tytuł. Io miała czystą kartę w ostatnim czasie, bez porażki od bardzo dawna, a także została dobrze wypromowana, co dawało jej spore szanse na ewentualne zwycięstwo. Panie wykręciły bardzo dobry mecz, w którym nie brakowało dynamicznego tempa, zwrotów akcji i dobrej historii. W pojedynku skupiono się na pokazaniu Charlotte, jako tej pewnej i dominującej czempionki, która chce pokazać swoją wyższość nad rywalkami. Shirai i Ripley w pewnym momencie walki zaczęły współpracować, aby wyeliminować z walki największe zagrożenie, jakim była Charlotte. W bardzo fajny sposób ukazano tutaj konflikt na linii Flair-Ripley, bo praktycznie ciagle dostawaliśmy momenty, w których dochodziło do konfrontacji między nimi. Rhea za wszelką cenę chciała zemścić się na Charlotte i zrewanżować za porażkę na Manii. Io była nieco na uboczu tej walki, ale pojawiała się w odpowiednich chwilach i robiła świetną robotę. Miałem cichą nadzieję, że taki booking prowadzi do zwycięstwa Azjatki, która po prostu sobie zasłużyła na ten tytuł. Zakończenie było trochę niemrawe i pozbawione dramaturgii, ale idealnie wpasowało się w to, co wcześniej pisałem. ”Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” i w tym przypadku tą szczęśliwą trójką została Io Shirai.

Zwyciężczyni: Io Shirai

Moja ocena: *** 3/4*