WWE Royal Rumble 2020 – Opinia
Nastał ten czas, w którym ruszamy w drogę do najwspanialszej ze scen. Wraz z Royal Rumble rozpoczęliśmy długą, krętą i zapewne pełną emocji podroż w kierunku WrestleManii 36. Jest to czas, na który fani wrestlingu czekają cały rok. Ma być to czas kulminacji feudów, wielkich starć i zakończeń długofalowych rywalizacji. Tegoroczne Rumble w mojej opinii był bardzo dobrym rozpoczęciem roku przez WWE. Wyprodukowali oni show, które stało na wysokim poziomie, zaś tytułowe RR Matche dały nam sporo dobrej rozrywki. Nie mówię, że całość była idealna, bo zarówno były te super momenty, jak i zdarzyło się kilka tych, o których raczej mówić za kilka lat nie będziemy. Po raz kolejny skusiłem się (jak praktycznie co roku) na obejrzenia gali na żywo w nocy.
Bawiłem się wybornie i nie żałuję zarwanej nocki, bo federacja nie dała mi takich powodów. To, co wydarzyło się w męskim Royal Rumble na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Dostaliśmy jeden z lepszych RR Matchy od lat, który idealnie podsumował całość. W głównej karcie mieliśmy jeszcze kilka innych ciekawych pojedynków, jak The Fiend vs Daniel Bryan czy Becky Lynch vs Asuka, ale wszystko zostało przyćmione przez main event. Powrót Edge’a i spektakularne zwycięstwo Drew wywołały u mnie niesamowite emocje. Road to WrestleMania rozpoczęliśmy z mocnym hukiem i oby taki poziom utrzymał się do samej WM’ki. Po krótkim wstępie tradycyjnie zapraszam was do mojej opinii, w której to subiektywnie ocenię każdą z walk. Życzę miłego czytania!
Falls Count Anywhere Match
Roman Reigns vs Baron Corbin
Która to już odsłona tej rywalizacji? Kto by to zliczył. Panowie po raz enty weszli ze sobą do ringu, w sumie tym razem większość czasu spędzili poza nim. Tam też ich starcie dobiegło końca, bo jakby nie patrzeć był to Falls Count Anywhere Match, więc przystało kończyć poza ringiem. Szczerze mówiąc liczyłem na szybki wpiernicz dla Corbina i zakończenie tego storyline’u, którym WWE męczy nas od dawna. Dostaliśmy typowy mecz, który oparty był na bijatyce, kilku spotach, ingerencji. Do czasu pojawienia się Usos, Zigglera nie działo się nic ciekawego. Ich pojawienie się trochę rozruszało ten mecz, zaś chwilę później Romek i Baron przeszli do końcowej fazy tego pojedynku. Zupełnie nie zaskoczył mnie ostateczny wynik, bo ileż Reigns mógł dostawać po tyłku od świty Corbina, to musiało się w końcu zakończyć. Wygrana Romana chyba definitywnie zakończyła ich story, które było żenujące i monotonne.
Zwycięzca: Roman Reigns
Moja ocena: ** 3\4*
Women’s Royal Rumble Match
Wiele czytałem złego na temat tej walki. Osobiście uważam, że tegoroczny Rumble kobiet wybitny nie był, ani nie mogę go zaliczyć do bardzo dobrego. Moim zdaniem byliśmy świadkami średniej walki, której booking zbytnio przemawiający nie był. Owszem mieliśmy fajne momenty, jak Otis łapiący Mandy, powrót Santiny i nawiązanie do przeszłosci z Beth, świetny booking Bianci czy kolejny popis Naomi, który zbudowała sobie ciekawą konstrukcję, aby wrócić do ringu. Pierwsza część Rumble Matchu jakoś do mnie nie przemawiała. Mieliśmy moment Belair, która czyściła ring wyrzucając z walki 8 zawodniczek. Trzeba przyznać, że panie z NXT w tym roku zawojowały RR Match, choć żadna z nich nie zwyciężyła. Pokazano nam, iż dywizja kobiet żółtego brandu anonimowa nie jest i dziewczyny wręcz przejęły walkę. Druga cześć walki przypadła mi do gustu. Beth Phoenix i Natalya, to dwie panie, które były według mnie „MVP” tej walki. Beth przeszła sama siebie zaliczając niesamowity performance, zaś Nattie dotrzymała jej kroku. Bardzo podobał mi się booking tej dwójki i ich finalne momenty w Royal Rumble Matchu. Charlotte Flair i Shayna Baszler, obie damy zostały do samego końca, a ja czekałem na chwilę, gdy Baszler wyeliminuje córkę Rica Flaira i odniesie zwycięstwo. Czy wygrana Flair była dla mnie szokiem? Jakoś się nie zaskoczyłem, choć mocno spodziewałem się wygranej Shayny, to nie czułem tego „WOW”, gdy Charlotte ją wyrzuciła. Byłem lekko zażenowany, bo jaki był sens wygranej Charlotte? Nie mam pojęcia. W jakim kierunku teraz pójdzie? Znowu powalczy z Becky? czy zobaczymy jej mecz z Bayley? tego dowiemy się już niedługo.
Zwyciężczyni: Charlotte Flair
Moja ocena: *** 1\2*
WWE SmackDown Women’s Championship Match
Bayley vs Lacey Evans
Walką, o której raczej wszyscy zapomnimy jest właśnie mecz o pas kobiet SmackDown. Był to krótki mecz, w którym nie zobaczyliśmy nic zbytnio szczególnego. Kolejny title shot dla Lacey kończy się porażką, która chyba na dobre odstawia ją w kolejce do tytułu. Bayley jako mistrzyni spisuje się nieźle, ale nie ma w tym tego błysku. Lacey znowu została podbudowana, ale na nic się to nie zdało. Był to trochę zamulacz, choć trwał niezbyt długo, to wydawało się że ciągnie się to długi czas. Zwycięstwo mistrzyni można było przewidzieć, ale niewykluczona była wiktoria Evans. Ciekawi mnie z kim Bayley zmierzy się na Manii? może Sasha albo po raz kolejny Charlotte? tego dowiemy się już wkrótce.
Zwyciężczyni: Bayley
Moja ocena: **
WWE Universal Champinship Strap Match
Bray „The Fiend” Wyatt vs Daniel Bryan
Wow! naprawdę jestem pod wrażeniem tej walki. Panowie w pełni wykorzystali potencjał „Strap Matchu”, który jednak był pewnym ograniczeniem, ale Daniel i Bray zdołali wykrzesać z tego maksimum. Pod względem storytellingu mieliśmy majstersztyk. Bryan wyszedł tutaj na totalnego underdoga, który stanął naprzeciw potwora i spróbował go powstrzymać. Wyszło to kapitalnie, zaś starcie oglądało się niezwykle ciekawie. Daniel przyjął tutaj wiele, zwłaszcza chłost paskiem, której ślady były widoczne na jego plecach. Zwycięstwo Bryana było wręcz niemożliwe, ale zawsze jakiś cień szans pozostawał. Fienda znowu ukazano jako osobę, której zwyczajnie nie da się pokonać. Jest to siła nie do powstrzymania, a jego maska odstrasza rywali, którzy wejdą mu w drogę. Był to intensywny pojedynek, w którym pełno było brutalności i świetnej psychologii ringowej. Końcówka walki była genialna, gdy Daniel mimo ataków na Braya nie zdołał go powstrzymać, a ten stał nie reagując na akcje byłego mistrza WWE. O dziwno nie była to jednostronna walka, tylko bardzo wyrównane starcie. Wyatt odnosi zwycięstwo i zmierza w kierunku WM’ki, gdzie najprawdopodobniej zawalczy z Romanem.
Zwycięzca: Bray „The Fiend” Wyatt
Moja ocena: ****
WWE RAW Women’s Championship Match
Becky Lynch vs Asuka
Kto by pomyślał, że na tegorocznym Rumble dostaniemy rewanż z zeszłorocznej gali. Po raz kolejny do ringu weszły ze sobą Becky i Asuka, które stworzyły bardzo dobre, techniczne starcie. Jeśli miałbym porównać ten mecz, do tego z 2019 roku to tamten był nieco żwawszy i intensywniejszy. Tutaj panie były nieco bardziej stonowane w swoich poczynaniach, choć nadal poziom był bardzo wysoki. Raczej jasne było, że Lynch jest skazana na zwycięstwo w tym pojedynku. Nie zakładałem żadnych niespodzianek, bo jednak zaczęliśmy drogę do WrestleManii i takie decyzje byłyby trochę nie na miejscu. Ciekawa walka, w której oglądać mogliśmy niezły techniczny wrestling z nutką strong style’u w wykonaniu Asuki. Becky poddaje Japonkę, tym samym rewanżuje się jej za porażkę z tamtego roku.
Zwyciężczyni: Becky Lynch
Moja ocena: *** 3\4*
Men’s Royal Rumble Match
Przechodzimy do najważniejszego wydarzenia tej nocy. Męski Royal Rumble Match jak się później okazało był magicznym main eventem, do którego będę jeszcze wielokrotnie wracał. Po pierwsze dostaliśmy logiczny i wyrazisty booking, który do jednych mógł nie przemawiać, zaś drugim mógł się podobać. Ja jestem w tej 2 grupie, bo tegoroczny RR Match panów wrył mnie w fotel. Może i ktoś powie, że Lesnar sobie wyszedł i wywalił połowę uczestników i to jest słabe, bo Brock został pokazany jako tyran, który niszczy każdego. Jednak za tym wszystkim kryło się wypromowanie Drew McIntyre’a. Jasne wiele gwiazd długo w ringu nie pobyło, bo mistrz WWE szybko dokonywał eliminacji, ale popatrzmy na to z drugiej strony. Zabookowano tak Brocka po to, aby pokazać jego dominację oraz przygotować go Szkotowi, dla którego wyrzucenie Lesnara z walki było mega promocją. Keith Lee czy Braun Strowman, to chyba nieliczne osoby, które zostały trochę dłużej z bestią w kwadrantowym pierścieniu. Dostaliśmy naprawdę fajny stardown Lee z Lesnarem czy to Strowmanem. Giganci stanęli ze sobą twarzą w twarz, a my mieliśmy fajny RR moment. Pojawienie się Drew od razu wskazywało na to, że obierze sobie on Brocka za cel. Świetnie rozpisano moment, w którym Rico atakuje mistrza poniżej pasa, zaś McIntyre eliminuje go z batalii. Momentem, który wlał sporą cząstkę magii do tegorocznego Rumble był powrót osoby, która jest żywą legendą tej organizacji. Mimo plotek nie wierzyłem w to, iż faktycznie znowu usłyszmy ten theme song i tradycyjne wejście. Powrót Edge’a był spektakularnym wydarzeniem, które jasno można określać jako powrót dekady. Rated R został bardzo fajnie rozpisany w tym starciu, bo było sporo stardownów, w których Edge ścierał się z zawodnikami, z którymi nie miał jeszcze okazji rywalizować jak m.in Styles, Reigns, Owens czy Rollins. Warto dodać, że Seth wyszedł z numerem 30 + miał ze sobą obstawę, która nieźle namieszała w pojedynku. Kapitalnie też nawiązano do przeszłości Edge’a i Ortona, którzy powrócili na moment jako „Rated RKO” i popisali się kilkoma akcjami. Osoby, które zostały w finalnej czwórce to Edge, Orton, Reigns i McIntyre. Przyjaźń żmii i oportunisty skończyła się pod koniec walki, kiedy to Kanadyjczyk wyrzucił Randy’ego z walki. Roman i Edge stanęli ze sobą do walki, panowie którzy są mistrzami „Speara” spotkali się w ringu po raz pierwszy w życiu. Trochę głupio, że Drew nie wyeliminował ich naraz, tylko musiał czekać, aż Romek wypchnie Rated R’a. Finalna dwójka Reigns i McIntyre mierzyli się ze sobą na WrestleManii 35, więc dla zwycięzcy tegorocznego RR był to też mecz, w którym nie tylko zyskał miejsce na WM i walkę o pas mistrzowski, ale i zrewanżował się „Big Dog’owi” za zeszły rok. WWE w końcu postawiło na dawnego „wybrańca” Vince’a, który teraz faktycznie się nim stał. Bardzo cieszy mnie takie zakończenie, bo Drew po prostu sobie zasłużył, a po drugie dostaniemy w końcu powiew świeżości w obrazku mistrzowskim.
Zwycięzca: Drew McIntyre
Moja ocena: **** 1/4*