WWE Survivor Series 2019 – Opinia
Moja absencja od pisania o głównym rosterze nadal trwa, ale tradycyjna opinia musi się pojawić, bo jednak to moja wizytówka na MyWrestling. Pierwszy raz od dawna obejrzałem w całości galę PPV od WWE i powiem wam, że nie żałuję tego. Tegoroczne Survivor Series wypadło bardzo dobrze, patrząc na ostatnie miesiące było to najlepsze show main rosteru. Mieliśmy dobrą kartę, znośną podbudowę i wojnę brandów, która była motywem przewodnim Survivor Series 2019. W tym roku do wojny dołączyło się NXT, które ostatecznie wygrało całość i jak widać WWE wzięło się za promocję żółtego brandu na całego, a RAW i SmackDown zostały trochę przyćmione moim zdaniem. Cała otoczka wokół gali była promowana wojną brandów, choć w karcie show mieliśmy też inne walki, w których niekoniecznie walczyli wrestlerzy z przeciwnych rosterów. Adam Cole bronił NXT Championship w starciu z Petem Dunnem, zaś „The Fiend” stoczył bój z Danielem Bryanem. To przykłady meczy, gdzie nie walczyli ze sobą zawodnicy z innych brandów.
Tym, co ciekawiło fanów najbardziej była oczywiście rywalizacja na linii RAW-SmackDown-NXT, a dostaliśmy tej rywalizacji mnóstwo na Survivor Series. Główną galę rozpoczęło starcie pań, w którym zmierzyły się ekipy RAW, SD i NXT. Odbyło się też starcie mistrzów mid-cardowych, w którym zmierzyli się AJ Styles, Shinsuke Nakamura i obecny North American Champion Roderick Strong. Kolejnym aktem rywalizacji brandów był tradycyjny tag team match, w którym wzięli udział drużyny panów z RAW, SmackDown i NXT. Był to mecz, który spokojnie można uznawać za lepszy niż ten sprzed roku, jeśli chodzi o tradycyjny „Survivor Series Match”. Nie zapomnijmy o walce Brocka Lesnara i Reya Mysterio, gdzie na szali znalazł się pas WWE. Był to co-main event, który nie porwał, ale wypadł naprawdę solidnie. W walce wieczoru doszło do walki Becky Lynch, Shayny Baszler i Bayley, czyli mistrzyń kobiet RAW, SmackDown i NXT. Po krótkim wstępie tradycyjnie zapraszam was do mojej opinii, w której to subiektywnie ocenię każdą z walk. Życzę miłego czytania!
10-Team Interbrand Tag Team Battle Royal
Gdy musisz czymś zapchać kick off, to dodajesz bezsensowne Battle Royal, które nikogo nie obchodzi. No, ale takie walki rozumiem muszą się odbywać, aby zapychać kartę kick offu. Kwestia zwycięzcy, to dla mnie sprawa dziwna. Mając w tej walce Street Profits dali wygrać „zlepionej” drużynie Roode’a i Zigglera, która raczej nie ma przyszłości. Przecież, aż się prosiło o wygraną SP, która jeszcze bardziej wypromowałaby ich na RAW. Cała walka do zapomnienia, jak i jej wynik.
Zwycięzcy: Robert Roode & Dolph Ziggler
Moja ocena: * 1\4*
NXT Cruiserweight Championship Match
Lio Rush vs Akira Tozawa vs Kalisto
No i to jest duży plus tego kick offu. Niestety cruiserzy znowu trafiają do programu poprzedzającego show, ale tym razem było to logiczne, bo dodano ten mecz krótki czas przed Survivor Series. Jak to bywa w przypadkach crusierów, to znowu dostaliśmy klasyczny spotfest i efektowne starcie. Na zmianę mistrza nie mieliśmy co liczyć, bo tytuł przynależy do NXT, a po drugie Lio jest mistrzem dosyć krótko. Tozawa w ostatnim czasie zapracował sobie na walkę o pas, ale Kalisto został tutaj wrzucony na poczekaniu, jako reprezentant SmackDown. Szkoda, że trwało to tylko 8 minut, bo mógłbym oglądać całą trójkę w ringu o wiele dłużej. Mimo, że walka była krótka, to panowie dali nam świetny pokaz wrestlingu.
Zwycięzca: Lio Rush
Moja ocena: ***
Triple Threat Tag Team Match
The Viking Raiders vs The New Day (Big E & Kofi Kingston) vs The Undisputed Era (Kyle’ O Reilly & Bobby Fish)
Ubolewam nad tym, że ten pojedynek trafił do kick off i trochę po macoszemu potraktowano całą trójkę. To starcie miało potencjał na coś dużego, ale wepchnięto ich do pre show, gdzie niestety byli ograniczeni. Mimo tego, iż walczyli w kick offie to wycisnęli z tego starcia maksimum. Dostaliśmy wyrównany mecz, w którym każda z drużyn została dobrze pokazana. Dla UE sam występ na Survivor Series był super okazją na zaprezentowanie się, zaś New Day w tym meczu mogli sobie prawdę mówiąc przegrać i nic im to nie zaszkodziło. Cieszy mnie, że walkę wygrali Raidersi, bo dla nich to ważna wygrana. Ostatnio odnoszą same zwycięstwa i przy okazji zdobyli pasy tagowe, więc dobrym prognostykiem dla nich jest to, że wygrali taki pojedynek.
Zwycięzcy: The Viking Raiders
Moja ocena: *** 1\4*
Women’s Survivor Series Triple Threat Elimination Match
Team NXT (Rhea Ripley, Bianca Belair, Candice LeRae, Io Shirai, Toni Storm) vs Team RAW (Charlotte Flair, Natalya, Asuka, Kairi Sane, Sarah Logan) vs Team SmackDown (Sasha Banks, Carmella, Dana Brooke, Lacey Evans, Nikki Cross)
Początek walki napawał mnie nadzieją, że będzie to bardzo dobra walka. Potem mieliśmy moment, w którym Io i Candice szybko zostały wyleciały z walki, bo nie były zdolne do jej kontynuacji. Wróćmy jednak do wcześniejszych momentów, czyli do początku walki. Od razu pokazano nam 3 kobiety, który będą prowadzić swój team do wygranej, a mowa tutaj o Charlotte, Sashy i Rhei Ripley. To mi się podobało, że jasno ukazano nam te kluczowe postacie, które będą najważniejszym punktem swojego brandu. Podobały mi się chwile, gdy w ringu spotkały się ze sobą Toni, Kairi i Sasha czyli jedne z moich ulubionych wrestlerek. Szkoda, że długo nie powalczyły, bo Sane szybko odpadła. Dosyć szybkie mieliśmy eliminacje w tym starciu, co trochę mnie drażniło a dlatego, że niektóre panie nie miały okazji ze sobą zawalczyć. Kolejnym punktem, który mi się nie podobał był fakt, iż Io i Candice w taki sposób zostały wyeliminowane z walki. Wróciły w końcówce, ale to nie to samo. Osoby, które w końcowej fazie walki biły się o wygraną, to Ripley, Charlotte, Sasha czy Asuka. Wplątano w to wątek sporu Flair i Japonki, który doprowadził do eliminacji Charlotte. „Green Mist” został użyty i to Japonka została ostatnią z teamu RAW. Naprawdę dobry booking mieliśmy w końcowej części walki, kiedy to w ringu zostały Sasha, Natalya i Rhea. Banks pokazała pazurki heelując po całości, przy czym w niecny sposób wyrzuciła z meczu Nattie. Końcowy „stardown” Ripley vs Banks rozegrano rewelacyjnie, bo Sasha nie straciła na porażce, zaś Rhea sporo zyskała wygrywając drugą walkę, podczas tego weekendu. Team NXT górą, choć zwycięstwo po ingerencji Shirai i LeRae.
Zwyciężczynie: Team NXT (Rhea Ripley, Bianca Belair, Candice LeRae, Io Shirai, Toni Storm)
Moja ocena: *** 3\4*
Triple Threat Match
AJ Styles vs Shinsuke Nakamura vs Roderick Strong
Obok starcia Adama Cole’a i Pete’a Dunne’a zdecydowanie najlepsza walka tego wieczoru. Naprawdę było to starcie warte uwagi, bo panowie poszli po całości, jak na standardy main rosteru i stworzyli bardzo dobry pojedynek. Wyrównana walka, która pełna była zmieniającej się akcji, emocji i co najważniejsze dobrego wrestlingu. Podobał mi się początek, gdy Nakamura zaprezentował namiastkę swojego „Strong Style” wyprowadzając solidne kopniaki swoim rywalom. Nie było tutaj przestojów i to właśnie lubię w Triple Threat Matchach, bo mamy ciągłą akcję. Każdy miał okazję do pokazania się w ringu, bo były momenty, gdy to Strong prowadził walkę, ale też mieliśmy czas Stylesa i Nakamury. Moim zdaniem wykrzesano z tej walki wszystko, co było do wykrzesania, patrząc na ramy czasowe i to, w jaki sposób czasami bookuję się walki w głównym rosterze. Pomysłowe i logiczne zakończenia to czasami bolączka w main rosterze, ale tej walki to nie dopadło. AJ wykańcza Shinsuke poprzez „Phenomenal Forearm” do ringu wpada Strong, który wyrzuca Stylesa i przypina Nakamurę. Lepiej nie można było tego zakończyć, by Styles i Nakamura nie stracili na swojej porażce.
Zwycięzca: Roderick Strong
Moja ocena: ****
NXT Championship Match
Adam Cole vs Pete Dunne
Przechodzimy do moim zdaniem najlepszej walki, podczas Survivor Series 2019. Walka o pas NXT, pomiędzy Colem i Dunnem nie odbiegała poziomem od tego, co moglibyśmy zobaczyć np. na TakeOver. Jestem pewny, że za booking tego starcia odpowiadał ktoś z żółtego brandu, bo panowie pokazali pełnię swoich umiejętności. Emocji w tej walce nie brakowało, choć wynik starcia był raczej pewny i wygranej Pete’a nikt nie brał pod uwagę. Panowie spotykali się wiele razy w ringu, ale jeszcze nie walczyli w solowej walce, to był ich pierwszy raz i wypadli wyśmienicie. Spora dawka akcji, technicznego wrestlingu z nutką brutalniejszych akcji oraz efektownych spotów. Pora przytoczyć te, które miały miejsce w końcowych chwilach starcia. Narzekałem na nawalanie „Panamy Sunrise” ale w tym pojedynku nie było „nawalanki” tego ruchu, co chwilę. Panama na kant ringu została idealnie sprzedana przez Pete’a, zaś potem panowie kontynuowali zaciętą walkę w ringu. Strasznie podobał mi się ten spot, w którym Cole kontruje „Bitter End” i wykonuje „Panamę”. To był w sumie początek końca tej walki, bo po chwili Anglik otrzymał „Last Shoot” i został odliczony. Najlepszy mecz tej nocy, po prostu „must see”.
Zwycięzca: Adam Cole
Moja ocena: **** 1\4*
WWE Universal Championship Match
„The Fiend” Bray Wyatt vs Daniel Bryan
Na pewno była to dobra walka, jeśli brać pod uwagę storytelling. Wiadome, że ringowo był to średni pojedynek, ale to nie było tutaj najważniejsze. W tym starciu chodziło, o jak najlepsze opowiedzenie historii i obu panom się to udało. Była to walka, w której Bryan był „underdogiem” jak za dawnych lat, zaś „Fiend” skałą nie do przejścia i wielokrotnie nam to pokazywano. Kurczę, ale fajnie się oglądało, gdy Daniel zaczął wykonywać „Yes Kicki” a publika wręcz jadła mu z ręki. Chanty „Yes” rozlegały się w całej arenie, a Bryan zrobił 3 serie na Wyattcie, ale niestety to nie wystarczyło. Tym razem nie zepsuto bookingu Fienda, bo starcie było raczej wyrównane. Bryan w pewnych chwilach przejmował inicjatywę, zaś Bray wydawał się bezbronny, choć ataki byłego mistrza WWE nie robiły wrażenia na Universal Championie. Ukazano mistyczność postaci Fienda i to, że jego praktycznie nie da się normalnie pokonać. Wygrana po „Mandible Claw” była najlepszym rozwiązaniem. Wygrana, która jednak za dużo Fiendowi nie daje, bo Bryan był przejściowym rywalem, którego Bray musiał zwyczajnie pokonać.
Zwycięzca: „The Fiend” Bray Wyatt
Moja ocena: ***
Men’s Survivor Series Triple Threat Elimination Match
Team SmackDown (Roman Reigns, Braun Strowman, King Corbin, Mustafa Ali, Shorty G) vs Team RAW (Seth Rollins, Drew McIntyre, Kevin Owens, Randy Orton, Ricochet) vs Team NXT (Tommaso Ciampa, Matt Riddle, Damien Priest, Keith Lee, WALTER)
Tegoroczny męski „Survivor Series” wypadł o wiele lepiej niż ten, który odbył się przed rokiem. Mieliśmy dobrą podbudowę, która została zbudowana przez ostatnie tygodnie. Sama walka osobiście przypadła mi do gustu, choć tak jak w przypadku kobiecego tag team matchu, były pewne minusy. Ale były też plusy, których było więcej i to mnie cieszy. Team NXT został ogłoszony, podczas kick off, zaś składy RAW i SmackDown znaliśmy już od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc, to skład SmackDown nie powalał i tacy ludzie, jak Ali czy Shorty G nie pasowali mi do tej ekipy. Mocno wyglądała drużyna RAW i NXT i to ich wskazywałem jako głównych faworytów do zwycięstwa w tym pojedynku. Tak, jak w przypadku pań też następowały szybkie eliminacje, które jednak nie były tak irytujące, no może poza jedną, a mowa o wyeliminowaniu WALTERA. Było sporo dobrego wrestlingu, kilka ekscytujących momentów czy spotkań w ringu, gdy starli się ze sobą Strowman i Keith Lee albo Reigns, Ciampa i Rollins. Bardzo fajnie zabookowano większość tej walki, bo oczywiście niektóre fazy tego starcia nie należały do ciekawych. Świetne było ostatnie 10 minut, kiedy to mieliśmy walkę RAW vs NXT vs SmackDown, a w walce pozostali Ciampa, Rollins, Reings i Keith Lee. Współpraca Romana i Setha doprowadziła do eliminacji Tommaso, zaś po chwili Keith Lee, który został tu kapitalnie rozpisany rozniósł Rollinsa i go wyeliminował. „Stardown” i sama walka Romka i Keitha była świetna! dostaliśmy kilka minut starcia, które przesądziło o zwycięstwie jednego z rosterów. Dobrze, że to Reigns przypiął Lee, bo gdyby był to Seth, to zostałby pewnie pożarty przez fanów. Wygrana SD mnie trochę zaskoczyła, bo ich skład nie przemawiał za zwycięstwem.
Zwycięzcy: Team SmackDown (Roman Reigns, Braun Strowman, King Corbin, Mustafa Ali, Shorty G)
Moja ocena: *** 3\4*
WWE Championship Match
Brock Lesnar vs Rey Mysterio
Co-main event, który wcale taki zły nie był. Mimo, że walka była krótka i zbytnio nie za ciekawa , to kilka momentów zapadło w pamieć. Lesnar praktycznie od początku próbował wykończyć Reya, ale ten mu zmykał. Najlepsze, co wydarzyło się w tym pojedynku to pojawienie się Dominika i jego współpraca z ojcem, która doprowadziła do ciekawej sekwencji zdarzeń. Mogliśmy ujrzeć Dominika w akcji, który razem z tatą wykonał „619” a po chwili przepięknie wyglądający „Frog Splash”. Myślę, że w przyszłości syn Reya może być bardzo dobrym wrestlerem, bo ma na to zadatki. Skończyło się to przewidywalny sposób, bo Brock poradził sobie z nimi i zakończył walkę po aplikacji „F5” na Reyu. Szybkie starcie, które bardziej przypominało brawl niż pojedynek.
Zwycięzca: Brock Lesnar
Moja ocena: ** 1\2*
Triple Threat Match
Becky Lynch vs Shayna Baszler vs Bayley
Fajnie promowano ten pojedynek i nastawiałem się na dobrą walkę. Nie miałem wygórowanych oczekiwań, więc starcie mnie jakoś mnie zawiodło, a słyszałem kilka opinii, że była lekkim zawodem. Dostaliśmy mecz obecnie najlepiej wypromowanych kobiet w WWE, które trzymają mistrzostwo kobiet swojego brandu. Faworytki tutaj wyraźnej nie było, bo tak naprawdę każda mogła tutaj wygrać. Baszler w trakcie drogi do Survivor Series wiele razy atakowała swoje rywalki, więc można było sądzić, że to Bayley lub Becky opuszczą SS ze zwycięstwem. Walka nie porwała i momentami była usypiaczem, ale biorąc pod uwagę całokształt zawiedziony nie jestem. Baszler niszczy Becky poza ringiem i poddaje Bayley, co daje jej upragniony tryumf. Po walce dostaliśmy chyba zapowiedź tego, że WWE ruszy z programem Lynch i Baszler, bo mistrzyni kobiet RAW zaatakowała Shaynę. Kto wie, czy czasami nie zobaczymy ich rywalizacji i starcia na WrestleManii 36.
Zwyciężczyni: Shayna Baszler
Moja ocena: *** 1\4*