Najlepszy piosenkarz wśród wrestlerów – Felieton

Będzie to tekst luźny, oparty na moich wspomnieniach i spostrzeżeniach względem najlepszego muzyka w świecie wrestlingu. Chcę mu trochę wynagrodzić brak miejsca w mojej topce progresów za 2020 rok, bo trochę głupio, że go tam nie umieściłem. Takie miałem postanowienie noworoczne, że napiszę felieton na jego temat i teraz je realizuję – mam nadzieję, że wyjdzie z tego ciekawa lektura.
Często narzekałem na postać Taichi’ego, ale zawsze szanowałem jego pracę w ringu i to, że spełnia założenia, które dostaje od New Japan. Często mnie irytował… i marudziłem, że znowu ten Taichi wystąpi w Climaxie, New Japan Cup i jeszcze innych zmaganiach. Był mid-cardowym dodatkiem, który sobie wychodził i śpiewał, a półnaga Abe Miho wypinała tyłek podczas jego wejść. Niektórym mogło się to podobać, ale mnie to zwyczajnie odpychało od najlepszego piosenkarza wśród wrestlerów.
Taichi zawsze był typem wrestlera, którego uważałem za gościa, który wiecznie będzie siedział w mid-cardzie, śpiewał i pozostanie jedynie dobrym workerem. Nie ujmowałem mu umiejętności, ale sądziłem, że po prostu nie przeskoczy wyżej w hierarchii i dla NJPW zawsze będzie zawodnikiem, który da dobrą walkę, wystąpi gdzie trzeba, powalczy w turniejach i będzie wzmacniaczem dywizji tag teamowej. Taichi’ego wyróżnia charakter, który zdecydowanie zasługuje na więcej uwagi, której nie dostaje. Jakieś 4 lata temu nie pisałbym takich rzeczy, ale poglądy się zmieniają i w pewnym momencie „zakochałem” się w Taichim. Miniony rok był przełomem w zmianie mojego zdania na temat Lorda i obecnie uważam, że jest on materiałem na większą gwiazdę… nawet na głównego mistrza, bo czemu niby nie?
Taichi jest dobry w ringu, posiada wyrazisty charakter, jest członkiem czołowej frakcji w NJPW, razem z Zackiem Sabrem Jr. tworzą Dangerous Tekkers, ma obok siebie menadżerkę i ciągle pnie się w górę. Nigdy bym nie pomyślał, że tak diametralnie zmienię moje postrzeganie Taichi’ego, mimo że już wcześniej miał zadatki na czołową postać, to ciągle był dla mnie irytującym wrestlerem. Może tak miało być? Że im będzie starszy, tym bardziej zacznie odnosić większe sukcesy i przekonywać ludzi do swojej postaci. Wydaje mi się, że nadchodzi jego czas i w 2021 roku Taichi wygra coś dużego – na przykład G1 Climax.
Patrząc w metryczkę 40-latka, trochę się dziwię, że przez tyle lat siedział w ukryciu. Nie będę porównywał sytuacji Taichi’ego do sytuacji innego wybitnego zawodnika, którym jest oczywiście Tomohiro Ishii. To zupełnie dwa inne przypadki, aczkolwiek są one trochę łączące, bo obaj walczą od wielu lat, lecz nadal bez większych osiągnięć. Taichi ma już czterdziestkę na karku, ale w Japonii to przecież druga młodość i przed nim tak naprawdę kilka dobrych lata kariery na ringach New Japan Pro Wrestling. Nie widzę przeciwwskazań, by w najbliższym czasie dostał solidny push i poszedł na któryś z tytułów mistrzowskich…
Mógłbym napisać, że powstanie Dangerous Tekkers dało Taichi’emu nowe życie i dzięki temu jest obecnie w tak dobrym położeniu, ale wolę ująć to w inny sposób. Tag Team z Zackiem był jedynie dopełnieniem pewnej historii, która ma wrzucić piosenkarza na większe wody. Uwielbiam Tekkersów, ale przecież w nieskończoność nie będą dominować w dywizji tagowej, i tak zrobili z tytułami IWGP Tag Team najlepsze rzeczy i przywrócili im utracony blask. Podbili dywizję zespołową, więc teraz przyszedł czas na solowy podbój – nasz główny bohater i jego kompan prą naprzód i jako Dangerous Tekkers mogą jeszcze wiele zawojować i odnieść indywidualne sukcesy.
TAICHI STAŁ SIĘ KIMŚ, KIM NIGDY WCZEŚNIEJ NIE BYŁ
Może brzmi to dość absurdalnie, ale takie są fakty. W ostatnich latach na Taichi’ego patrzyłem zupełnie inaczej niż w obecnych czasach. Gdy teraz odpalam jego pojedynek, wiem, że czeka mnie coś interesującego i nie będę narzekał, że znowu wpychają mi tego gościa, który zawsze wygrywa kantem, śpiewa piosenkę w trakcie swojego wejścia i pręży się z Miho. Ale przecież on nadal robi te wszystkie rzeczy, więc dlaczego tak bardzo zmieniłem zdanie o Taichim? Odpowiedź na to pytanie powinna być prosta, aczkolwiek ciężko to ubrać w słowa. Taichi zbyt długo był trzymany w bańce, w której przebywał long, long, time. Tegoroczne popisy Lorda utwierdziły mnie w fakcie, że do rzeczywistego progresu zawodnika dołożono wszelkie starania, by było go więcej i aby jego postać była odbierana w lepszy sposób.
Dangerous Tekkers, title reign z IWGP Tag Team Titles, świetne występy w G1 Climax i udana końcówka 2020 roku. Dla wielu może być to mało, lecz ja uważam, że miniony rok był kluczowy w jego długiej karierze, który odkrył wcześniej nieodkryte pokłady potencjału członka Suzuki-gun. Przed startem G1 brałem nawet pod uwagę jego zwycięstwo w climaxowym bloku, co tylko potwierdza, że Taichi stał się wiarygodniejszą postacią i wrestlerem, na którego można postawić i dać mu szansę na main eventowej scenie.