To było dawno i nieprawda! – cz. 1. „Impostor Kane”

0

Świat wrestlingu jest bogaty w różne postacie, które czasem są strzałem w dziesiątkę, a innym razem wywołują co najwyżej politowanie lub pomstę do nieba. Nie jest tajemnicą, że zawsze przy nowym gimmicku pojawia się ryzyko związane z tym czy zawodnik udźwignie swoją rolę, ale – co najważniejsze – czy publiczność będzie w stanie wczuć się w klimat. W tej serii przedstawię Wam gimmicki, które okazały się fiaskiem z różnych powodów.

Impostor Kane


WWE May 19th & Imposter Kane - 15 Years Later - YouTube

Kane bez maski = kłopoty

3 czerwca 2003r. – ten dzień zna chyba każdy fan Kane’a. Na RAW face’owy wówczas Kane zmierzył się z Triple H’em wspieranym przez Evolution. Stawka starcia była nie byle jaka – World Heavyweight Championship, które dzierżył Hunter. Mistrz nie był jednak jedynym, który miał coś do stracenia, bowiem warunek został jasno przedstawiony – jeśli Kane przegra, zdejmuje maskę.
Jak zapewne wiecie, „The Big Red Machine” pojedynek przegrał i cały świat miał wreszcie zobaczyć, jak wygląda twarz zamaskowanego potwora.
I stało się – Kane ściągnął maskę, przy okazji atakując po chwili swojego byłego tag team partnera – Roba Van Dama. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, jak wielki wpływ na karierę Jacobsa będzie miało to wydarzenie.

Przez kolejne miesiące oraz lata, Kane przeżywał wzloty i upadki, jednakże cały czas był mocną personą, z którą trzeba było się liczyć. Jak więc się stało, że w 2006 roku przeżył poważny kryzys, który finalnie zakończył się debiutem Impostor Kane’a?

Tag Team z Big Showem i szaleństwo Kane’a

Musimy przenieść się do jesieni 2005 roku. Wówczas „Big Red Monster” zaczął być łączony w tag team z Big Showem. Co prawda obaj mieli szansę zgarnąć miano pretendenta do WWE Championship, jednakże lepszy od nich okazał się Shawn Michaels.
Big Show jak i Kane zrozumieli jedną, bardzo istotną (w kwestii stroryline’u) rzecz – obaj są potworami, które zamiast rywalizować ze sobą, mogą połączyć siły i zdominować roster.

Tak też się stało. Olbrzymy sięgnęły po World Tag Team Championship, pokonując Cade’a i Murdocha. Przez kolejne miesiące dominowali kolejne tag teamy, nie dając im żadnych szans. Można wręcz powiedzieć, że byli niczym Goldberg z WCW – niszczyli wszystko na swojej drodze. Wydawało się, że zwieńczenie ich runu będzie miało miejsce na WrestleManii 22. Zmierzyli się wówczas z Carlito i Chrisem Mastersem. Nic bardziej mylnego – po raz kolejny „Big Red Show” wyszli zwycięsko z tego starcia. Tyle szczęścia nie mieli jednak noc po „Największej ze scen”. Spirit Squad nieczysto wygrało tytuły, a Kane i Big Show zacierali sobie ręce na przyszłotygodniowy rewanż.

X 上的WWE Today In History 🌐:「November 1st 2005, Taboo Tuesday. Kane and the Big Show became the Tag Team Champions. #WWE2K15 #WWENetwork #WWE http://t.co/94XaMUZgd2」 / X

I tutaj zaczyna się historia Impostora.

Jest 10 kwietnia 2006 roku, Kane i Big Show mają mieć wspomniany wcześniej rewanż. Nie jest to jednak najlepszy dzień dla „Big Red Machine”. Łapie się on za głowę, w której słyszy głosy „19  maja” I „to znowu się dzieje!”. Big Show pyta partnera czy wszystko w porządku. Mówi, że mają pracę do wykonania. Ten krótki segment możecie obejrzeć TUTAJ

Walka przebiega po myśli olbrzymów… do czasu. W pewnym momencie Kane traci nad sobą kontrolę. Atakuje Spirit Squad krzesłami, co doprowadza do dyskwalifikacji. Obrywa się również Big Showowi, który starał się uspokajać swojego kolegę.

Mój przyjaciel staje się moim wrogiem

Sama wzmianka o 19 maja, doprowadzała Kane’a do furii. Był gotów zniszczyć każdego, kto wymówi te słowa. Jaki był problem? Taki, że tajemnicę owej daty miał znać (według story) tylko Kane. A jak było naprawdę? O tym opowiem pod koniec artykułu.
Sam Big Show był już poirytowany zachowaniem swojego tag team partnera, jednakże nadal proponował mu swoją pomoc. Kane przekroczył pewną granicę, mówiąc „Wypowiedz tę datę, a cię zabiję! Przysięgam na Boga!”. Wówczas Big Show nie wytrzymał, faktycznie wymówił „19 maja”, a Kane… zakrwawił sobie oko palcami.

Spięcie pomiędzy panami doprowadziło do ich walki na Backlash 2006, której końcówkę możecie zobaczyć TUTAJ
Czy starcie było dobre? Niestety nie. Kane może i był dość sprawny jak na olbrzyma, natomiast Big Show był prawdopodobnie w najgorszej formie w swoim życiu. Zaniedbana broda, naprawdę spora nadwaga i totalny brak kondycji. To nie mogło wyjść dobrze.
W pewnym momencie Big Show chciał zaatakować kontuzjowane oko Kane’a. Ten jednak powstrzymał natarcie i kopnięciem pozbył się rywala z ringu.

Wówczas arena nabrała czerwonej barwy. Ponownie Kane (ponieważ komentatorzy udawali, że tego nie słyszą) zaczął w swojej głowie mieć głosy mówiące „19 maja”, „to znowu się dzieje” oraz „wiesz, co stało się tamtego dnia”. Męki Kane’a trwały przez dłuższą chwilę. Finalnie Big Show sięgnął po krzesło i ze łzami w oczach poczęstował rywala-przyjaciela chair shotem w głowę. Walka zakończyła się jako No Contest, a Kane w charakterystycznym stylu usiadł na ringu, wyraźnie uszczęśliwiony, że głosy w jego głowie ustąpiły.

Panowie zmierzyli się raz jeszcze. Tym razem Big Show postanowił nie używać brutalnej siły, a raczej chwytów zapaśniczych. Nadal traktował Kane’a jako przyjaciela i nie chciał mu zrobić przesadnej krzywdy. Walka oczywiście ponownie nie była najwyższych lotów, ale zakończyła się w podobny sposób – Kane znów zaczął słyszeć głosy, lecz tym razem to on zdemolował Big Showa krzesłem. Możecie to zobaczyć TUTAJ

Wreszcie nadszedł ten dzień – 19 maja 2006r. Dzień, który miał nam dać rozwiązanie historii; dzień, w którym wszelkie wątpliwości miały zostać rozwiane; dzień, w którym wydarzyć się miało coś niesamowitego. Faktycznie wówczas odbywał się epizod SmackDown. Fani zgromadzeni na arenie byli podekscytowani, jednak to, co zobaczyli, niezbyt im się spodobało. Faktycznie, Kane pojawił się na gali, ale tylko po to, by zniszczyć Rey’a Mysterio, sprowokowanego przez JBL-a do wypowiedzenia „19 maja”. Samemu Layfieldowi również się wymsknęło, więc obaj panowie otrzymali po Chokeslamie. Na tym udział „Big Red Monstera” zakończył się, a my nadal nie otrzymaliśmy rozwiązania zagadki.

Debiut „Kane’a” i rywalizacja z… Kanem

19 maja minął. Ekscytacja fanów osiągnęła dna. Kane już nie łapał się za głowę i wydawało się, że zapomnimy o całej sprawie. Nic bardziej mylnego! 10 dni później na RAW, Kane stanął do walki z Sheltonem Benjaminem o Mistrzostwo Interkontynentalne. Wydawało się, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa, jednakże po raz kolejny w głowie byłego WWF Championa rozbrzmiały głosy. Na titantronie pojawiła się stara maska Kane’a, aż w końcu rozbrzmiał jego pierwszy theme song. Wszyscy poczuli się jak w 1997 roku i wreszcie „Impostor” Kane zaliczył swój debiut. Finalnie wykonał Chokeslam na swojej ofierze i w charakterystycznym dla… Kane’a stylu opuścił arenę.

Tak jak niegdyś Undertaker musiał mierzyć się ze swoim sobowtórem, tak teraz to młodszy z braci stanął do walki ze swoimi demonami. Pojedynek „Impostora” z Kanem został ogłoszony na Vengeance. Co to oznaczało w praktyce? Miesiąc terroryzowania Jacobsa przez „Kane’a”. Zarówno Kane, jak i jego sobowtór, to mistrzowie mind game’u, lecz za każdym razem zwycięsko wychodził „Impostor”, co możecie zobaczyć na filmie poniżej:

Tak jak pewnie zauważyliście, nie chodziło tylko o wejście do głowy rywalowi nie tylko gierkami psychologicznymi, ale również atakami fizycznymi. 12 czerwca Kane zmierzył się z Randym Ortonem, jednakże nie poznaliśmy zwycięzcy tego starcia, gdyż doszło do podwójnego wyliczenia pozaringowego. Panowie przenieśli się z bójką na rampę. Kiedy wydawało się, że Kane wyjdzie zwycięsko z tego brawlu, zza rampy „windą” wjechał „Impostor”. Dwóch „Big Red Monsterów” po raz kolejny się ze sobą starło i – tak jak poprzednio – to sobowtór wyszedł zwycięsko, posyłając Jacobsa na betonową podłogę.

Sam Kane pytany o to, kim jest „Impostor”, nie wymienił nazwiska. Powiedział tylko, że zna go od dzieciństwa i był mocno sadystycznym człowiekiem.

W końcu nadszedł ten dzień – gala Vengeance 2006 i starcie Kane’a z „Impostor” Kanem. Wydarzenie, na którym Kane miał dokonać zemsty i wreszcie rozprawić się z człowiekiem, przez którego przeżywał koszmar. Gdybym miał oceniać tę walkę, to powiedziałbym, że była średnia. Wszelkie ruchy Kane’a były nieźle odegrane przez „Impostora”, ale myślę, że największą sensacją był wynik – sobowtór wygrywa czysto po Chokeslamie. Wydawało się, że przez wynik tego starcia, feud potrwa co najmniej do kolejnego PPV…

https://www.youtube.com/watch?v=y3oFoqHCB4I&ab_channel=WWE

(…) nic bardziej mylnego. Już następnego wieczoru, Kane mierzył się z Randym Ortonem. Podczas pojedynku po raz kolejny pojawił się „Impostor” Kane, który rozproszył Jacobsa i ten przegrał po otrzymaniu RKO. Problem w tym, że to był już koniec tej rywalizacji. Kane po walce otrząsnął się, wykonał kilka Chokeslamów na sobowtórze, finalnie zdejmując mu maskę (gdy ten stał tyłem do kamery) i wykopując go z areny. Tym zakończył się ten storyline.

O co chodziło z 19 maja?

Skoro już omówiliśmy sobie, w jaki sposób przebiegała droga Kane’a od tag teamu z Big Showem, aż po odzyskanie maski, to warto pochylić się nad datą 19 maja. Przecież dosłownie wokół niej kręciła się cała historia, aż do momentu debiutu „Impostora”.
19 maja było niczym innym, jak datą premiery filmy „See No Evil” od WWE Studios. Jak zapewne domyślacie się, był to horror, w którym swoją rolę (zresztą obszerną) miał również Kane. Wcielił się w rolę Jacoba Goodnighta – szaleńca religijnego, praktycznie nie do zabicia, którego pasją było wydłubywanie oczu swoim ofiarom (chyba za dużo naczytał się biografii Bolesława Chrobrego). Jako że film pojawił się dopiero w kinach, a nie w wersji cyfrowej, federacji bardzo zależało na tym, by ludzie dowiedzieli się o jego premierze. Wpadli więc na (z pozoru niegłupi) pomysł na zbudowaniu feudu w oparciu o datę wydania filmu.
Swoją drogą, taka ciekawostka: według byłego pisarza WWE Dana Madigana, Vince McMahon chciał, aby w filmie była scena, w której Jacob Goodnight zabawia się ponadmetrowym dildo. Na szczęście (?) ktoś mu wybił ten pomysł z głowy.
Innym ciekawym, lecz równie (przepraszam za określenie) kretyńskim pomysłem, było zrobienie ze Snitsky’ego (byłego rywala Kane’a) fetyszystę stóp, który zaproponował kobiecie randkę, dosłownie tymi słowami:

Możemy obejrzeć nowy film Kane’a „See No Evil” . Kiedyś zabiłem jego nienarodzony płód, ale to już za nami. Słyszałem, że ten film jest serio przerażający. Lubisz chińskie jedzenie?

Chyba niczego więcej nie muszę dodawać…

Zresztą – co by nie mówić – WWE nie za bardzo również kryło się z faktem, że ten aspołeczny, „Wielki Czerwony Potwór” będzie grał w filmie. Trzech aktorów filmu za kulisami udzielało wywiadu, w którym opowiadali, jaki to Kane był „niemiły” na planie filmu. Jeden z nich dodał, że premiera filmu na 19 maja jest dobrym pomysłem, jednakże Kane o tym nie wiedział, więc jego frustracja tą datą, nie jest spowodowana właśnie filmem. Oczywiście „Big Red Monster” wówczas zaatakował tego aktora, a cała ta szopka miała jednocześnie przyciągnąć ludzi do filmu, jak i dać do zrozumienia widzom, że 19 maja, to nie tylko data premiery, ale także jakiś ważny dzień w całym storylinie dookoła Kane’a.

Według krytyków filmowych, film okazał się totalną klapą. Promocja zrobiła jednak swoje i ludzie chętnie płacili za obejrzenie Jacobsa w akcji, więc pomimo negatywnych opinii, cel biznesowy jak najbardziej został osiągnięty. No, przynajmniej jeśli chodzi o film…

Dlaczego „Impostor” Kane nie wypalił?

Jeśli chodzi jednak o 19 maja w storylinie, to nigdy tak naprawdę nie dowiedzieliśmy się, czym był 19 maja i co oznaczał dla Kane’a. Przecież „Impostor” zadebiutował 10 dni później, a tak jak wspomniałem wcześniej, 19 maja na SmackDown Kane po prostu rozprawił się z Rey’em Mysterio i JBL-em. To był właśnie jeden z powodów, dlaczego zainteresowanie ludzi spadło – poczuli się oni oszukani. Spodziewali się czegoś więcej, niż tylko premiery filmu. Oczekiwali rozwiązania zagadki, która dręczyła Kane’a od miesięcy. Jasne, debiut „Impostora” okazał się zaskoczeniem, jednakże hype zdążył już nieco spaść.

„Fake 19 maja” to jednak nie jedyny powód, dlaczego to story zakończyło się tak szybko.
Kiedy idziecie z dziewczyną/chłopakiem na randkę czy też wybieracie się na rozmowę o pracę, przede wszystkim musicie zrobić dobre pierwsze wrażenie. WWE nie mogło chyba gorzej rozpocząć przedstawiania „Impostor” Kane’a. Jeżeli włączyliście video, które wstawiłem, z debiutu „Kane’a”, to z pewnością zauważyliście bujne, kręcone włosy. Jeżeli połączymy to z faktem, że debiut „Impostora” był opóźniony o 10 dni, to wychodzi naprawdę niezbyt przyjemna sytuacja.
Dla porównania: to mniej więcej tak, jakbyście nie oddali nauczycielce pracy na plastykę, bo „nie zdążyliście dokończyć”, po czym na następną lekcję przynieślibyście jakiś bohomaz robiony na kolanie 5 minut przed lekcją. To po prostu nie mogło skończyć się dobrze.

Gdyby Vince McMahon się uparł, to mógłby dać zielone światło do kontynuowania rywalizacji, tylko były Chairman – co by o nim nie mówić – miał łeb na karku i doskonale wiedział, że nie ma co ciągnąć czegoś, czego fani już na starcie mieli dość. Jacobs zrobił sobie przerwę, po czym wrócił na niezapomniany feud z Umagą, zaś „Impostor” Kane już nigdy wiecej się nie pojawił.
Jeżeli nie znaliście tej całej historii, to w rolę „Kane’a” wcielił się Luke Gallows. Co ciekawe, zebrał on naprawdę świetne recenzje na zapleczu za dobre odegranie roli. Nie zrobił jednak później większej kariery, ponieważ późniejszy „poważniejszy” epizod w karierze, zaliczył dopiero w Straight Edge Society razem z Sereną i CM Punkiem.

Myślę, że „Impostor” Kane jest świetnym przykładem na to, w jak prosty sposób można popsuć coś budowane miesiącami. Opóźniona data jego debiutu i fatalne pierwsze wrażenie sprawiły, że Kane wziął sobie przerwę, a Gallows nie miał okazji, by na dłużej zagościć w WWE TV w poważnej roli. Oby takich „niewypałów” było jak najmniej.

Wszelkie prawa do filmów/zdjęć należą do WWE.