Tokyo Dome – Japońska świątynia wrestlingu

0

Wielkimi krokami zbliżamy się do Wrestle Kingdom 15. Zanim jednak do tego dojdzie, chciałbym spojrzeć na kilka poprzednich Wrestle Kingdom i porównać ich wpływ dla japońskiej federacji wrestlingu. Nie będzie to artykuł w stylu: ’na pierwszej gali mieliśmy 10 walk, a 5 mistrzostw zmieniło swojego posiadacza’. Artykuł ma bardziej refleksyjny charakter.

Pierwsza gala zorganizowana 4 stycznia w Tokyo Dome odbyła się w… 1992 roku. Zanim nazywało się to Wrestle Kingdom było kilka innych nazw. 4 stycznia 1992 był datą eventu WCW/New Japan Supershow II. W Japonii była ona znana jako Super Warriors In Tokyo Dome. Nie będę za dużo rozpisywał się o show w tamtych czasach, gdyż z pewnością to nie wyniki walk miały wpływ na przyszłość japońskiego wrestlingu. Jak sama nazwa mówi uczestniczyły tam gwiazdy WCW. Mimo tego, że World Championship Wrestling lata świetności miało jeszcze przed sobą to takie gwiazdy jak Lex Luger, Dusty Rhodes i Sting budziły wrażenie. Na arenie zgromadziło się aż 50 tysięcy fanów. Dla porównania WrestleMania w tym samym roku osiągnęła widownię na poziomie 62 tysiące ludzi.

Już rok później na arenę przybyło aż 63 i pół tysięcy widzów (a przynajmniej takie są oficjalne dane). Na gali nie mieliśmy już walki o mistrzostwo WCW, ale pojawiło się nam mistrzostwo NWA. Mając pod uwagę jak bardzo prestiżowe było to mistrzostwo w tamtych czasach pokazuje to, że całe WCW widziało duży potencjał na rynku japońskim. Na gali pojawiła się chyba największa w tamtym czasie gwiazda federacji, Sting.

Zdecydowanie mniej fanów przychodziło na galę w następnych kilku latach. Aż do 1997 roku liczba widzów wahała się około 50 tysięcy. W 1994 na gali nie było już Stinga, ale był Hulk Hogan. Wszystko dlatego, że WCW nie było wtedy współtwórcą gali, a Hulkster był akurat wolnym agentem. Z biegiem czasu wydaje mi się, że mogła być to dobra decyzja dla japońskiej federacji i szkoda, że już w późniejszym czasie uzależnili trochę swoje show od WCW.

Na pewno jeszcze gorszą decyzją mogło być połączenie show z federacją UWFi. Mało kto wie, że takie coś istniało. Ta federacja upadła jeszcze w tym samym roku (1996), a amerykańskie gwiazdy zniknęły z kart. New Japan Pro Wrestling chciało mieć pewność, że zapełnią trybuny na Tokyo Dome. Moim zdaniem już po współpracy z WCW, NJPW poradziłoby sobie z tym. Oni jednak starali się eksperymentować i w następnym roku połączyli galę z BJPW. Mieliśmy nawet 4 walki pomiędzy tymi federacjami.

Oczywiście chciałbym nadmienić, że walki w NJPW nie były na takim poziomie jakie są teraz. Od 1995 roku do 1997 była tylko jedna walka, która przebiła 20 minut.

Z biegiem lat NJPW zaczęło odstawać od amerykańskich federacji. I walkami i popularnością. Mimo tego, że zawsze trybuny były zapełniane większość walk po prostu nie zachęcała poziomem. W 1998 roku większość gali była poświęcona jednej osobie. Riki Choshu, bo o nim mowa, zawalczył na tej gali aż 5 razy. Jedynymi plusami późnych lat 90′ dla NJPW było to, że potrafili sami zapełnić Tokyo Dome. NJPW jednak popełniło błąd wplątując się w WCW. Nie zrozumcie mnie źle, bo gale łączone między tymi federacjami były dobre, ale Scott Norton zdobył mistrzostwo IWGP. Występował on w WCW i myślę, że mogę porównać to do tego co NJPW robi teraz z mistrzostwem British Heavyweight.

Scott nie był wartościowym mistrzem, ale czemu o nim mówię? Właśnie w 1999 roku stracił to mistrzostwo. W następnym roku wydaje mi się, że NJPW zaczęło zbliżać się do czasów z 1992. Na gali pojawił nam się Randy Savage, Steiner oraz zobaczyliśmy powrót Chrisa Benoit.

Już w następnym roku było widać spadek. NJPW dało nam do obejrzenia 8-osobowy turniej o nowego mistrza IWGP. Zajęło nam to aż 5 z 9 walk. Wątpię by przynajmniej połowa widzów chciała obejrzeć taki ,,spektakl”.

W 2002, NJPW stało już na jednym z gorszych momentów w swojej historii. Galę, powtórzę jeszcze raz, New Japan Pro Wrestling kończyła walka o mistrzostwo federacji NOAH. To właśnie ta federacja przejęła na jakiś czas pałeczkę największej japońskiej federacji. Widoczne skutki tego mieliśmy w 2003 roku. Nie wspominałem tego powyżej, ale wszystkie poprzednie gale miały około 50 tysięcy kibiców. W tamtym roku było to tylko 30 tysięcy. Na galach nie było już mowy o tym, żeby pojawiały się amerykańskie gwiazdy, tym bardziej, że WCW już od ponad roku nie istniało.

Z pewnością gdyby działo się tak jak wtedy, nie oglądalibyśmy w tym tygodniu Tokyo Dome. Jednak NJPW zaczęło stawiać na nowych zawodników, w tym na Shinsuke Nakamurę i Hiroshiego Tanahashiego.

Już w 2004 liczba widzów skoczyła o 10 tysięcy. W 2005 roku federacja wpadła na pomysł zatrudnienia Brocka Lesnara. Po tak słabych mistrzach jak na przykład Bob Sapp, NJPW postanowiło postawić na Lesnara. Brock nie miał jednak wielu kibiców w Japonii, a jego title run nie zachwycał. Nie będę się już rozpisywał o nim, ale NJPW ponownie zanotowało duży spadek i na Tokyo Dome zasiadło tylko 31 tysięcy widzów.

Wszystkie te gale miały przeróżne nazwy. Dopiero od tego momentu możemy nazywać gale 4 stycznia w Tokyo Dome jako Wrestle Kingdom. Podobnie jak na WrestleManii 1, galę kończyła nam walka drużynowa. Mimo tego, że widzów zasiadło tylko 28 tysięcy (niektóre źródła podają 18,000), NJPW zaczęło robić kroki do przodu. AJPW również pojawiło się na tym show i były widoczne jeszcze wpływy tej federacji na drugą, ale z biegiem czasu zaczęło się to zmieniać.

Powoli liczby zaczęły się podnosić, a włodarze japońskiej federacji zaczęły szukać sprzymierzeńców w TNA. Na Wrestle Kingdom II, w 6 na 10 pojedynków mieliśmy zawodników TNA. Trudno mi ocenić czy była to dobra decyzja. Wydaje mi się, że w takich problemach jakich była japońska federacja, musiała znaleźć sobie jakiegoś ,,przyjaciela”.

I tak o to w następnym roku NJPW dobiło 40 tysięcy. Tu oprócz liczby widzów za dużo się nie zmieniło. Nadal współpraca z TNA istniała, a w niektórych walkach pojawiały się inne federacje.

Na Wrestle Kingdom IV nie było już TNA, a widownia była bardzo podobna co do zeszłego roku. Mimo tego, że nie było zawodników z Ameryki, panowie przyciągnęli taką samą ilość widzów jak poprzedniego stycznia, ale nie było to te NJPW, które znamy.

Na dowód tego następne Wrestle Kingdom okazało się rozczarowaniem. Dave Meltzer deklaruje, że było tam tylko 17 tysięcy widzów. W tym momencie zatrzymam się, żeby wspomnieć o czym tak naprawdę jest artykuł.

NJPW w latach dziewięćdziesiątych zazwyczaj miało aż 50 tysięcy kibiców. Później zaczęli mocno spadać i około 13 lat temu zaczęli ,,wpadać do dołku”.  Od tego momentu mieliśmy jednak ,,przebudzenie mocy” i Tokyo Dome gości co raz więcej kibiców z roku na rok. Nie mieli oni jednak jeszcze nigdy w tym wieku 50 tysięcy widzów pod nazwą Wrestle Kingdom. Myślę, że po tym co za chwilę opiszę, mogę śmiało powiedzieć, że Tokyo Dome z roku na rok staje się co raz lepszym gospodarzem gal, właśnie dzięki bardzo wysokiemu poziomowi wrestlingu w NJPW. W 2008 roku event stał już na wysokim poziomie. Mieliśmy również walkę o mistrzostwo NWA, gdzie Rob Conway utracił mistrzostwo. Co prawda Dave Meltzer uznał, że gala z 2007 była lepsza, ale to już kwestia gustów.

NJPW już w pełni, zaczęło stawiać na japońskich gwiazdorów. Pierwszy raz od 5 lat nie było tam wrestlera z TNA. Już rok później gala wyewoluowała i zobaczyliśmy ją w systemie iPPV. Sam prezydent federacji był zadowolony z ilości sprzedanych biletów. Powoli Tokyo Dome faktycznie stawało się królestwem wrestlingu. Faktem było to, że NJPW stawało się co raz silniejsze. 

Wrestle Kingdom kompletnie zaczęli knockoutować Kazuchika Okada i Hiroshi Tanahashi. W 2013, 2014 i 2016 ci panowie zmierzyli się ze sobą w walkach wieczoru. Mimo tego, że pojawiali się zawodnicy z innych federacji, na galę przyciągali głównie zawodnicy z NJPW. Mimo tego, że sytuacja nie była taka świetna jak w latach dziewięćdziesiątych to 35 tysięcy, w zasadzie bez niczyjej pomocy i po tym co działo się chociażby 10 lat wcześniej to sukces dla federacji. Walki mniej więcej od 2014 roku zaczęły nam przypominać poziomem Wrestle Kingdom jakie znamy.

Już rok później zobaczyliśmy klasyk między Ibushim a Nakamurą . W tamtych czasach tak bardzo trudno było zdobyć taki wynik, a przypominamy, że tego samego miesiąca mieliśmy chociażby walkę między Ceną, Rollinsem i Lesnarem, która 5 gwiazdek nie dostała. Show okazało się sukcesem i najlepszym wynikiem NJPW od 13 lat.

Od tego momentu poziom walk stawał się już tylko co raz większy. Od Wrestle Kingdom 9 każda gala miała przynajmniej jeden 5 star. Jest to gigantyczne osiągnięcie i myślę, że jest to jedyne show, które może pochwalić się takim streakiem. W 2017 roku zobaczyliśmy nawet 6 star między Okadą a Omegą. NJPW stało się już wtedy najprawdopodobniej drugą największą federacją wrestlingu. Gale zaczęły zapadać w pamięci i nawet 4,75 star w matchu Naito vs Okada jest rozczarowaniem. To pokazuje jaki poziom wrestlerzy pokazują na tej arenie. Na Wrestle Kingdom 12 było obecnych aż 43 tysięcy widzów.

W 2020 trudno powiedzieć z jakich przyczyn NJPW zdecydowało się na dwudniowe show. Później okazało się, że najprawdopodobniej było to zdecydowane rolą Double Gold Dash. Łącznie aż 70 tysięcy kibiców przybyło na to wydarzenie.

W tym roku z pewnością nie zobaczymy rekordu oglądalności, ale jeśli wszystko wróci do normalności, a NJPW będzie szło w takim kierunku jakim idzie to może za kilka, kilkanaście lat już większość kibiców będzie uważać Wrestle Kingdom jako największą galę  w całym wrestlingu. Pamiętajmy o tym, że NJPW z roku na rok zatrudnia co raz większe gwiazdy. Chris Jericho, Jon Moxley lub KENTA to z pewnością znani zawodnicy w całym wrestlingu.

Co wy myślicie o przyszłości NJPW i czwartym styczniu w Tokyo Dome? Dajcie znać w komentarzach.