AEW Full Gear 2021 – Opinia
O Boże, co to była za wspaniała noc z All Elite Wrestling…
Gala zapowiadała się arcyciekawie, i te oczekiwania zostały w pełni spełnione, bo za nami show, które na długo zostanie w pamięci fanów federacji Tony’ego Khana i spółki. Od samego początku, do samego końca, Full Gear stało na wysokim poziomie, dostarczając nam niezapomnianych wrażeń i emocji. Buy In dobrze wprowadziło w główną kartę, MJF i Darby odwalili najlepszy opener, FTR i Lucha Brothers stworzyli bardzo dobry Tag Team Match, Bryan z Miro wykończyli się w fizycznym pojedynku, Falls Count Anywhere Match był popisem Jungle Boya, Cody i PAC wyszli zwycięsko, choć przewidywania były inne, Tay Conti pokazała, że przyszłość należy do niej, Eddie Kingston verus CM Punk było prawdziwą wrestlingową wojną, Inner Circle górą w chaotycznym meczu z American Top Team i resztą.
Aż w wielkim main evencie, dostojny i lubiany kowboj, spełnił swoje marzenie, pokonując swojego byłego przyjaciela, odbierając mu mistrzostwo świata AEW…
Tag Team Match
Nyla Rose & Jamie Hayter vs. Thunder Rosa & Hikaru Shida
Dobre Buy In to takie, które dobrze wprowadzi nas w główną część karty. Te z Full Gear właśnie takie było i pojedynek tagowy z udziałem kobiet wypadł solidnie. Wcześniej dostaliśmy jeszcze fajny segment, w którym Max Caster i Bowens dostali oklep od Dante Martina. Thunder Rosa to obecnie top gwiazda kobiecej dywizji AEW, gwiazda, która w najbliższej przyszłości powinna stoczyć pojedynek o tytuł, który obecnie w rękach trzyma Britt Baker. Hikaru Shida zaprezentowała się tak jak zwykle, czyli rewelacyjnie i była idealnym uzupełnieniem drużyny, której niewątpliwie najważniejszym punktem była wcześniej wspomniana Rosa. Meksykanka pokazała się z najlepszej strony, i to ona zgarnęła finalny pin, który dał jej i Shidzie zwycięstwo. Możemy spodziewać się tego, że w najbliższym czasie będziemy oglądać więcej Thunder Rosy w programach AEW, i zdecydowanie bliżej tytułu mistrzowskiego.
Zwyciężczynie: Thunder Rosa & Hikaru Shida
Moja ocena: ** 3/4*
Singles Match
Darby Allin vs. MJF
Opener, który na dobre rozkręcił nam tegoroczne Full Gear. Dawno nie oglądałem tak dobrego pojedynku otwierającego jakiekolwiek show. Tutaj wszystko miało ręce i nogi, od emocji po bardzo dobry storytelling w trakcie walki. MJF pokazał, że gdy trzeba, potrafi równie jak na mikrofonie, wspaniale zaprezentować się w kwadratowym pierścieniu. Darby Allin znowu udowodnił, że dla niego nie ma żadnych granic. Oryginalna wejściówka, skok na krawędź ringu i przyjmowanie na siebie mocnych bumpów. Maxwell chciał wygrać walkę za pomocą headlocku i to finalnie mu się udało, w dodatku skupiał się całkowicie na osłabieniu pleców Allina, wykonując mu między innymi potężny Powerbomb na kolano. Przebieg walki jasno wskazywał na to, że możemy tutaj dostać przebudzenie Darby’ego i jego finalny triumf, choć ja od początku byłem przekonany do wiktorii MJF-a. Finisz starcia był bardzo przewidywalny i takiego końca też się spodziewałem. Zamieszanie wokół ringu, Sting, Pinnacle i Max wykorzystujący sytuację. Być może w przyszłości dostaniemy rewanż tej dwójki, bo nie sądzę, że skończy się to na tylko jednej potyczce.
Zwycięzca: MJF
Moja ocena: **** 1/4*
AEW World Tag Team Championship Match
Lucha Brothers vs. FTR
AEW ma to do siebie, że u nich tag teamowy wrestling stoi na światowym poziomie i jest należycie bookowany, a tytuły owej dywizji coś znaczą. Na All Out byliśmy świadkami genialnego pojedynku Bucksów z Lucha Brothers, minionej nocy blisko takiego poziomu byli FTR i ponownie zamaskowani mistrzostwie tag teamowi All Elite Wrestling. Chcesz obejrzeć tagowy wrestling na poziomie? Odpal którąś z walk wyżej wymienionych zespołów. Na Full Gear zwycięzcy mogliby być tylko jedni – Lucha Brothers – i szczerze wygrana Daxa i Casha byłaby dla mnie zaskakująca. Lubię, gdy w takich walkach dużo się dzieje, lubię także spotfesty, a Luchasi są gwarancją jednego i drugiego. W połączeniu z FTR otrzymaliśmy mieszankę wybuchową, która z każdą kolejną minutą starcia, była coraz bliżej wybuchu. Oprócz efektownych akcji i spotów, dostaliśmy również dobrą historię, jak i ładny tribute dla legendarnego Eddiego Guererro. Walka została zrobiona prawie idealnie, prawie, bo ta końcówka z ubraniem maski przez Casha, który nie był legalnym uczestnikiem pojedynku i został odliczony, trochę razi w ogólnej ocenie. Ale pewnie zastosowano taki scenariusz końcowy, by w przyszłości obie drużyny stoczyły rewanż, może tym razem o pasy AAA.
Zwycięzcy: Lucha Brothers
Moja ocena: ****
World Title Eliminator Tournament Final
Miro vs. Bryan Danielson
Bryan Danielson po raz kolejny w swojej karierze udowadnia światu, jak świetnym jest wrestlerem. Oglądanie tego człowieka w ringu to czysta przyjemność. Nieważne z kim do niego wejdzie, zawsze dostarczy nam rozrywki na wysokim poziomie i widoku zaczerwienienonej klatki piersiowej po przyjętych chopach. Pojedynek z ex Rusevem należał do tych z kategorii: mocne, fizyczne starcie, w którym obaj zawodnicy okładają się do granic możliwości. Trochę zajechało mi tu strong stylem i walką rodem z ringu NJPW. Miro jest tym gościem, który idealnie odnajduje się w takich warunkach pracy, dlatego pojedynek z Danielsonem tak przysłowiowo „siadł” i dostarczył nam jakościowego wrestlingu. Sytuacje z próbą poddania Bryana za pomocą Camel Clutch, dawały oznaki, że Miro faktycznie może tej nocy upolować American Dragona. Ten jednak ciągle wyswobadzał się z zagrożenia i finalnie wygrał po dosyć zaskakującej akcji submissonowej. Mistrz technicznego wrestlingu (Zack Sabre Jr. miałby tutaj zastrzeżenia), już wkrótce podejmie nowego mistrza AEW, i to starcie zapowiada się niesamowicie ciekawie.
Zwycięzca: Bryan Danielson
Moja ocena: ****
Falls Count Anywhere Six-Man Tag Team Match
The Young Bucks & Adam Cole vs. Luchasaurus & Jungle Boy & Christian Cage
Jestem pozytywnie zaskoczony rezultatem tej walki, bo oczywiście o jej poziom byłem spokojny. Cole i bracia Jackson byli tutaj murowanymi kandydatami do zwycięstwa i szczerze nie sądziłem, że Jurrasic Express wsparte przez Christiana będzie miało tu jakiekolwiek szanse na wygraną. Dobrze, że się pomyliłem, bo Supercliq jest na tyle wielkie i dobrze wypromowane, że taka porażka nie wpływa na ich wizerunek. To było dobre, nawet bardzo dobre, a oglądanie tego kozaka Jungle Boya w ringu, to sama przyjemność. Syn Luke’a Perry’ego to zdecydowanie największy goat młodego pokolenia i ostatni występ to dosadnie potwierdza. Pojedynek dostarczył wszystkiego, czego powinien dostarczyć Falls Count Anywhere Match. Chaos, bijatyka, walka poza ringiem, nawet na trybunach, krew i spoty, których w tej batalii było aż nadto. Christian Cage ze skokiem z balkonu, niczym Seth Rollins na Extreme Rules 2014, Luchasaurus z efektownym Moonsaultem i Jungle Boy, który najpierw przyjął superkicka mając w buzi pinezki, a następnie się przełamał i brutalnie wykończył Matta Jacksona, aplikując mu chairshota prosto w głowę leżącą na krześle. Cieszę się, że to Jungle Boy zgarnął ostatni pin, bo tego wieczoru był rewelacyjny, no i w końcu dostał swój duży moment na gali PPV.
Zwycięzcy: Luchasaurus & Jungle Boy & Christian Cage
Moja ocena: **** 1/2*
Tag Team Match
PAC & Cody Rhodes vs. Malakai Black & Andrade El Idolo
Żeby nie było tak miło i słodko, że to Full Gear wypadło tak idealnie, Cody i PAC wygrali sobie z Blackiem i Andrade, a pojedynek totalnie przeleciał mi koło nosa. Nie rozumiem, dlaczego Malakai i El Idolo przegrali tę walkę. Po wcześniejszych emocjach musiał przyjść moment, w którym stan euforii na chwilę się zatrzyma. Na papierze to zestawienie wzbudzało zainteresowanie i wydawało się, że starcie wypadnie całkiem dobrze. W praktyce dostaliśmy nudny Tag Team Match, z którego zapamiętam jedynie chanty „Fuck you Cody” i zakończenie, w którym PAC zaaplikował Andrade swój finisher. To całe zamieszanie po zakończeniu walki też jakieś dziwne, jeszcze atak Casha na PACA również niezrozumiały, ale to pewnie będzie prowadzić do konfrontacji tej dwójki.
Zwycięzcy: PAC & Cody Rhodes
Moja ocena: ** 3/4*
AEW Women’s World Championship Match
Dr. Britt Baker, D.M.D. vs. Tay Conti
Wkręciłem się w ten pojedynek na tyle, że w pewnych jego fragmentach, wierzyłem, że Tay Conti zostanie nową mistrzynią kobiet AEW. Walka początkowo układała się w dosyć wolnym tempie, ale jak już się rozkręciły, to poszły na całość. Młoda Brazylijka imponowała swoim ring workiem, prezencją i mimo braku doświadczenia w tak dużych starciach, poradziła sobie bardzo dobrze. Britt Baker była po prostu sobą i toczyła ten pojedynek na swoich zasadach – dążąc do zakończenia poprzez swój zazwyczaj kończący walki submisson. Ingerencji Rebel i Jamie Hayter można było się spodziewać, ale nie była ona na tyle skuteczna, by doprowadzić Baker do triumfu. Taynara w finałowych momentach się „odpaliła” i poradziła z przeciwnościami, mogliśmy zobaczyć w jej wykonaniu akcję Tay-KO, Gotch Style Piledriver (Minoru Suzuki jest dumny) i efektowny Moonsault z narożnika. Biorąc pod uwagę całokształt, zaliczyła bardzo udany występ – tocząc wyrównaną batalię z największą gwiazdą dywizji kobiet – to zaprocentuje w przyszłości. Można się trochę przyczepić do finiszu walki po tak intensywnej końcówce, aczkolwiek myślę, że AEW chciało sobie otworzyć furtkę do ewentualnego rewanżu, w innym przypadku Baker kończyłaby mecz w zupełnie inny sposób.
Zwyciężczyni: Dr. Britt Baker, D.M.D.
Moja ocena: *** 1/2*
Singles Match
CM Punk vs. Eddie Kingston
Tuż po walce pisałem na Twitterze, że spodziewałem się trochę lepszej walki i że było za krótko, ale po kilkunastu godzinach od zakończenia tego starcia, mam nieco inne zdanie. To była istna wojna. Był przysłowiowy ogień i świetny storytelling. Eddie Kingston to ogólnie wyglądał tutaj jak facet, który ma zamiar cię rozszarpać na strzępy, a jego gra mimiką była genialna. Można było uwierzyć, że ci goście faktycznie chcą dobrać się sobie do skóry – brutalny wrestling, bijatyka, w której nie zabrakło nawet krwi, którą w pewnej chwili zalał się CM Punk (AEW lubi korzystać z krwistych motywów aż nadto). Piękne były sekwencje, w których Kingston wymachiwał w kierunku Punka środkowym palcem, a ten mu się odwdzięczał, a także moment, w którym najlepszy na świecie próbował wykonać Five Knuckle Schuffle, ale ostatecznie tego nie zrobił, drażniąc się z publiką, która tego dnia była mocno podzielona. GTS zamknęło nam ten mecz, a ja chciałem więcej i więcej, było mi mało, może dlatego z początku taka opinia o tej walce. Punk chciał podać rękę Eddiemu, ale ten odmówił i opuścił arenę. Z chęcią obejrzałbym CM Punk vs. Kingston 2, bo miałoby to potencjał na coś jeszcze lepszego, niż walka z Full Gear.
Zwycięzca: CM Punk
Moja ocena: **** 1/4*
Minneapolis Street Fight Match
Inner Circle vs. Ethan Page & Scorpio Sky & American Top Team
Nie przepadam za wieloosobówkami, bo przeważnie charakteryzuje je spory chaos i ciężko skupić się na jednym, bo tuż obok też się coś dzieje. Minneapolis Street Fight był całkiem znośny, ale tylko znośny, bez większej rewelacji, ale takiej nawet nie oczekiwałem. Z racji, że była już późna pora, chciałem aby jak najszybciej się uwinęli, bo czekałem na main event. Ponuciłem sobie Judasa razem z publicznością i można było przechodzić do rozpoczęcia co-main eventu. Muszę przyznać, że dość innowacyjne rzeczy zobaczyliśmy w tym starciu, bo nie przypominam sobie, żeby toster czy narty wodne kiedykolwiek były używane w pro wrestlingu, a tu proszę, Jake Hager i Chris Jericho skorzystali z nich jako broni do ataku na rywala. Mieliśmy też piękny senton w wykonaniu Sammy’ego Guevary, który niczym Jeff Hardy wylądował na Ethanie leżącym na stole. Na sam koniec Chris Jericho zrobił piękny tribute dla Eddiego Guererro, wykonując Frog Splash z narożnika, po którym nie było co zbierać i Inner Circle odniosło kolejne zwycięstwo w historii swojej działalności.
Zwycięzcy: Inner Circle
Moja ocena: ***
AEW World Championship Match
Kenny Omega vs. Hangman Page
Pięciogwiazdkowe, niezwykle klimatyczne, trzymające w napięciu, świetnie pod względem ringowym, jeszcze lepsze pod względem opowiadania historii. Tak po krótce opisałbym wydarzenia z main eventu Full Gear. Adam Page podjeżdżający na koniu pod Target Center wyglądał jak największa gwiazda wrestlingu. 2 lata zajęło mu ponowne dostanie szansy na walkę o główne złoto federacji, minął rok od czasu jego porażki z Kennym na zeszłorocznym Full Gear, teraz znów miał wszystko w swoich rękach i nie zamierzał tego z nich wypuścić. Finał tej historii mógł być tylko jeden, ale droga do sukcesu nie była prosta. To Omega był w tej walce postacią, która przeważała i zdecydowanie śmielej ją prowadziła. Hangman rósł z każdą upływającą minutą, coraz bardziej dawał o sobie znać The Cleanerowi, z którego uchodziło powietrze. Booking finałowych momentów wlał do mojej głowy wrażenie, że kowboj zaraz przegra, że znowu szansa przeleci mu koło nosa. Na szczęście tym razem historia nie zatoczyła koła, a Page dał początek nowej, która zatytułowana jest: Hangman Page, AEW World Champion. Nie dała nic ingerencja Dona Calisa, wykonanie One Winged Angel przez Omegę, pojawienie się Bucksów też nie miało żadnego wpływu na Adama, bo tylko spoglądali, jak ten wykańcza ich przyjaciela. W piękny sposób zamknięto long term story, które finalnie doprowadziło nowego już mistrza AEW, do największego sukcesu w karierze.
Zwycięzca: Hangman Page
Moja ocena: *****