W teorii promocja do głównego rosteru powinna być dla zawodnika NXT dużym wyróżnieniem i szansą na pokazanie się szerszej publiczności. Lecz po prawie 10 latach trwania procesu awansów z żółtego brandu, mogliśmy się przekonać, że nie zawsze tak jest i wychodzi efekt przeciwny do zamierzonego. W tym artykule postaram podsumować kilkoro wygranych i przegranych takich przenosin.

W tym artykule skupiać się będę bardziej na awansach od roku 2015 w górę, gdyż to wtedy NXT zaczęło nabierać na wartości i ważności, przez co mogliśmy zacząć traktować je już bardziej jak osobny brand niż system rozwojowy.

WYGRANI:

Becky Lynch

Na pierwszy ogień weźmy The Man, Becky Lynch. Co do niej chyba nikt nie ma wątpliwości, że jej pobyt w main rosterze jest obfity w sukcesy. Co prawda nie od razu dostała ona push, lecz jej kariera wystrzeliła w górę w niesamowitym tempie od SummerSlam 2018, kiedy to zaatakowała Charlotte Flair po nieudanej próbie zdobycia SmackDown Women’s Championship, w walce, podczas której każdy myślał, że to będzie ten moment Irlandki. Od zawodniczki, która często była niedoceniana do jednej z najpopularniejszych osób w WWE. Dzięki niej kobiety, po raz pierwszy raz w historii, miały możliwość wziąć udział w main evencie WrestleManii. Ma na swoim koncie już 7 mistrzostw kobiet i na pewno na tej liczbie nie poprzestanie. W NXT była jedną z ważniejszych postaci dywizji kobiet, lecz choć nigdy nie udało jej się zdobyć mistrzostwa kobiet żółtego brandu za czasu jej pierwszego pobytu tam (zdobyła je w 2023 podczas krótkiego pobytu w NXT), to na całe szczęście Becky Lynch jest idealnym przykładem osoby, która pokazuje, że ciężka praca i cierpliwość popłaca, gdyż dzięki temu jest obecnie jedną z najważniejszych osób w federacji.

Gunther

Ten wybór nie powinien chyba nikogo zaskakiwać. Gunther jest chodzącym przykładem wrestlera kompletnego. Ma zarówno wygląd mistrza, jego charyzmę, a także świetne umiejętności ringowe oraz umiejętność tworzenia „chemii” ze swoimi przeciwnikami. Gunther za czasów NXT UK dostarczył nam już wiele niezapomnianych i jednak dosyć brutalnych pojedynków, jak chociażby starcia z Petem Dunnem czy Ilją Dragunovem. Jednak przychodząc do głównego rosteru Gunther nie pozostawił już cienia wątpliwości, że jest gwiazdą najwyższego kalibru. Zdobył Intercontinental Championship w zaledwie dwa miesiące od pojawienia się na SmackDown w kwietniu 2022 roku i, jak wiemy, tytuł ten utrzymał aż do WrestleManii 40, gdzie wreszcie musiał uznać wyższość Samiego Zayn’owi. Jednak na kolejne sukcesy Austriaka nie trzeba było czekać, ponieważ w The Ring General szybko pozbierał się po porażce na flagowej gali WWE i już po niecałych dwóch miesiącach zwyciężył turniej King of the Ring, pokonując samego Randy’ego Ortona w finale turnieju, a wygrana ta dała mu przepustkę do walki mistrzowskiej o World Heavyweight Championship na SummerSlam. Jako że jesteśmy świeżo po tej gali, nie musieliśmy długo czekać aż Gunther znowu sięgnie po złoto w WWE i od teraz na Raw nastała era mistrza wagi ciężkiej Gunthera. Patrząc na dotychczasową ścieżkę Austriaka w WWE, myślę, że możemy być spokojni o jego przyszłość w tej federacji.

Damian Priest

A skoro o Guntherze mowa, to należy także wspomnieć jego rywala z tegorocznej edycji SummerSlam, czyli Damiana Priest’a. Zawodnikowi minęły już ponad 3 lata w main rosterze i choć jego kariera w nim przybrała postać raczej sinusoidy niż stałej na wysokim poziomie, to myślę, że można spokojnie stwierdzić, że Priest jest wygranym awansów z NXT. Może Damian nie zrobił tak dużego impaktu jak Gunther, ale też wygrał swój pierwszy tytuł już w niecałe pół roku pobytu na Raw, ponieważ na SummerSlam 2021 pokonał Sheamusa i zgranął tytuł Stanów Zjednoczonych. Warto też wspomnieć, że zanim ten sukces nastąpił, to Irlandczyk znalazł też swoje miejsce w karcie WrestleManii 37, gdzie stworzył drużynę z Bad Bunnym i w tym składzie odnieśli zwycięstwo nad drużyną The Miza i Johna Morrisona. Wracając do tytułu United States, Priest był w posiadaniu tego pasa 191 dni, co jest dobrym wynikiem, jak na pierwszy run z mistrzostwem. Jednak po utracie tytułu Damian dołączył do nowo utworzonego The Judgment Day. I choć historia tej grupy nabierała rozpędu stosunkowo długo, to rok 2023 okazał się przełomowy dla Priesta, kiedy to zdobył walizkę Money in the Bank, która otwierała mu drogę do sięgnięcia  po tytuł mistrza świata. Ale to nie był koniec jego sukcesów, gdyż w parze z Finnem Ballorem sięgnęli we wrześniu tego samego roku po tytuły tag team, które chwilowo utracili na Fastlane 2023, ale odzyskali je kilka tygodniu temu i dzierżyli już do pierwszej nocy WrestleManii 40, gdzie stracili je podczas ladder matchu. Ale to właśnie otworzyło drogę Priestowi do tego, co wydarzyło się kolejnej nocy, kiedy to skutecznie wykorzystał walizkę i został nowym World Heavyweight Championem. I choć wielu nie spodziewało się wiele po jego panowaniu, to jednak można uznać je za więcej niż udane, gdyż jego feudy z Jey’em Uso, Rollinsem, McIntyrem były interesujące i wciągające. Priest ciągle musiał udowadniać, że jest wystarczająco dobry, aby być w posiadaniu tego tytułu, a co więcej doskonale poradził sobie w roli lidera The Judgment Day (choć o tym można spekulować mając na uwadze wydarzenia z SummerSlam). Biorąc pod uwagę, że ludzie nie wierzyli, że Punishment Martinez przychodząc do WWE da radę osiągnąć cokolwiek znaczącego, myślę, że można z czystym sumieniem stwierdzić, że Damian Priest udowodnił wszystkim, że się mylili i na pewno jeszcze zobaczymy nie jeden dobry mecz z jego udziałem.

 

PRZEGRANI:

Shinsuke Nakamura

Myślę, że gdy pomyśli się o przegranych awansów z NXT, to wielu osobom na myśl przyjdzie właśnie Shinsuke Nakamura. Japończyk jest w głównym rosterze już do 2017 roku, kiedy to zadebiutował na SmackDown po WrestleManii 33. Minęło ponad siedem lat od tego momentu i wydaje mi się, że dobre momenty z kariery Nakamury, z tego okresu, moglibyśmy policzyć na przysłowiowych palcach jednej ręki. Nie byłby to zbyt duży dorobek, zważając na długi okres pobytu w main rosterze, a także potencjał drzemiący w Nakamurze, który tak dobrze jest nam znany z czasów NJPW czy NXT. Czy idealnym podsumowaniem kariery Japończyka w WWE nie byłby fakt, że jego najlepszym pojedynkiem w tej federacji, była jego pierwsza walka, którą stoczył z Samim Zaynem na NXT TakeOver: Dallas w 2016 (!) roku. Gdybyśmy spojrzeli na dorobek Nakamury w głównym rosterze, to nie byłby on oszałamiający. Fakt, jest dwukrotnym mistrzem zarówno Interkontynentalnym, jak i Stanów Zjednoczonych, ale czy którekolwiek z tych panowań było godne zapamiętania? Jest także jednokrotnym SmackDown Tag Team Championem, ale to także jest fakt, o którym nikt już nie pamięta. A z czego znany jest Nakamura w głównym rosterze? Z przegrywania każdego znaczącego feudu. Być może wszystko by to wyglądało zgoła inaczej, gdyby na WrestleManii 34 wydarzyło się to, czego wszyscy oczekiwali, czyli Nakamura pokonałby AJ Styles’a i zostałby nowym mistrzem WWE. Ale tak się nie stało i od tego momentu mogliśmy oglądać stały upadek, coraz słabiej jaśniejącej gwiazdy. Światełko w tunelu pojawiło się przy okazji feudu z Sethem Rollinsem o World Heavyweight Championship, kiedy ujrzeliśmy lekko odświeżoną postać Nakamury, w wersji bardziej sadystycznej, a jednocześnie z ciekawie włączonym motywem w stylu anime. Tylko tym razem Japończyk znowu padł ofiarą bookingu i po raz kolejny przegrał kilka pojedynków z rzędu, które powinien wygrać i tym samym mogłoby to uratować jego karierę. Tak się jednak nie stało i po kolejnych nieudanych feudach ze strony Nakamury, ten przepadł praktycznie bez śladu w czeluściach głównego rosteru.

Tommaso Ciampa

Tommaso Ciampa był jedną z największych gwiazd NXT z okresu Black&Gold. Wielu fanów okres ten utożsamia właśnie z tym zawodnikiem. Ciampa wyrósł na jednego z topowych wrestlerów tego brandu, rozpoczynając od jednego z najsłynniejszych heel turnów, który miał w 2017 roku, kiedy to zaatakował Johnny’ego Gargano. Choć po tym zniknął z NXT, aby wyleczyć kontuzję kolana, to powrócił już na początku 2018 roku, a w pół roku później sięgnął po NXT Championship. Okres ten dostarczył nam niesamowitą postać heel’owego Ciampy, także legendarnego feudu ze swoim byłym partnerem z #DIY.  Tommaso pozostał w NXT jeszcze do aż 2022 roku (choć po drodze przeszedł ciężką kontuzję szyi, która wyłączyła go z akcji na długi okres), po czym zadebiutował w main rosterze w kwietniu bieżącego roku. Wielu fanów tego zawodnika wiedziało, że Ciampa jest gwiazdą wystarczającego kalibru, aby być topowym zawodnikiem w WWE. Jednak mieli też oni obawy o to, jak zostanie poprowadzony Tommaso. Wychodzi na to, że ich obawy nie były nieuzasadnione, gdyż Ciampa po dwóch latach w głównym rosterze osiągnął tyle, co nic. Został on sparowany z The Mizem, ale połączenie to nie okazało się dla niego w żaden sposób korzystne. Dodatkowo w parę miesięcy po debiucie, zawodnik doznał kontuzji, co ponownie wykluczyło go z akcji na prawie 8 miesięcy. Powrócił w czerwcu 2023 roku, lecz po raz kolejny brakło pomysłów na jego postać, co wydaje się dziwne, biorąc pod uwagę, że Ciampa był jedną z topowych gwiazd w NXT prowadzonym przez Triple H, ale najwidoczniej nie jest już tak samo, gdy 14-krotny mistrz świata odpowiada za Raw i SmackDown. Światełko w tunelu pojawiło się dla Ciampy na początku 2024 roku, gdy reaktywował drużynę #DIY. Działanie to zaowocowało dopiero w lipcu tego roku, kiedy to pokonali A-Town Down Under i zdobyli World Tag Team Championship. Tommaso nie mógł się jednak długo nacieszyć tym sukcesem, gdyż już po 28 dniach stracił te tytuły na rzecz Bloodline. Stawia to Ciampę ponownie w punkcie wyjścia, jako że nie widać dla niego żadnych przyszłych, możliwych sukcesów. Być może wyjściem z tej sytuacji byłoby odnowienie rywalizacji z jego obecnym partnerem drużynowym i ponowny feud z Johnnym Gargano, ale z taką intensywnością, jak było to za czasów NXT. Póki co Tommaso wciąż pozostaje jednym z wielu wrestlerów z NXT, którzy błąkają się na Raw i SmackDown w oczekiwaniu na swój moment. Pytanie pozostaje tylko jedno- czy takowy kiedyś nastąpi.

Pete Dunne

Brytyjczyk jest kolejną z czołowych gwiazd z okresu zarówno NXT, jak i NXT UK. Jego pojedynki z Tylerem Batem czy Walterem (Guntherem) były klasykami, które fani zapamiętali na lata. Pete Dunne był jednym z najdłużej panujących mistrzów ostatnich czasów, gdyż był w posiadaniu tytułu NXT UK Championship przez aż 685 dni, a pas ten stracił dopiero na rzecz Gunthera. Pete zasłynął też z oryginalnego tag teamu The BroserWeights, gdzie walczył w drużynie z Mattem Riddle. Okres pandemiczny nie przyniósł mu może za dużych sukcesów, lecz Dunne wciąż pozostawał jednym z ważniejszych członków NXT. I wtedy wydarzył się Butch. Pete zadebiutował w main rosterze jako członek The Brawling Brutes pod pseudonimem, który już zwiastował dla niego porażkę. Chyba nikt nie wyobrażał sobie, że zawodnik imieniem Butch ma szansę zgarnąć jakikolwiek tytuł w WWE. Brytyjczyk tkwił w tym gimmicku przez cały rok 2022 i 2023, mimo tego, że po drodze drużyna, w której debiutował, rozpadała się. Z początkiem 2024 roku przyszła nadzieja dla Butch’a wraz z debiutem Tylera Bate’a na SmackDown, który „pomógł” odzyskać mu dawną tożsamość i ponownie ujrzeliśmy Pete’a Dunne’a w akcji. Brytyjczycy stworzyli drużynę pod nazwą New Catch Republic i choć nie brakło prób pogoni za mistrzostwami tag team, to jednak nigdy im się to nie udało, a co więcej Pete Dunne pozostał sam, po tym jak Tyler Byte doznał kontuzji, wykluczającej go na dłuższy czas z akcji. To nam dało promyk nadziei, gdyż Dunne w lipcu tego roku przeszedł heel turn rozpoczynając rywalizację z Sheamusem. Być może to przyniesie dla Pete’a długo wyczekiwaną odmianę, a jego postać nabierze znaczenia i wartości i zacznie piąć się w rankingach WWE. Jednak nie warto nastawiać się na zbyt wiele, gdyż okres jego pobytu w main rosterze pokazuje, że być może jest to chwilowa odmiana i Dunne za niedługo znowu przepadnie.