WWE WrestleMania 36 Night 2 – Opinia

0
WrestleMania37 MyWrestling

Druga noc WrestleManii 36 dobiegła końca, więc oficjalnie możemy powiedzieć, że tegoroczna WM’ka przeszła już do historii. Performance Center było miejscem, które gościło największe gwiazdy federacji i to w dobrze nam znanym centrum treningowym zakończyły się główne rywalizacje. 2 część Manii w mojej opinii wypadła nieco gorzej, niż jej pierwsza część, choć show stało na podobnym poziomie, co pierwszego dnia. Podobnie jak 1 nocy, w karcie gali znalazło się 9 pojedynków. Czego byliśmy więc świadkami? biorąc pod uwagę całość, to minioną noc należy zaliczyć do udanych. Galę rozpoczęto od walki Rhei Ripley z Charlotte Flair, więc z grubej rury można rzec. Im dalej w las, tym było rożnie z poziomem show.

W piękny sposób zakończono storyline na lini Otis – Ziggler i Mandy. Pojedynek Edge’a z Ortonem, mimo że stał na niezłym poziomie, to zwyczajnie trwał zbyt długo i trochę przysypiałem w trakcie. Walka o pas kobiet SmackDown była pozytywnym zaskoczeniem i warto zaliczyć ją do plusów tej gali. Firefly Fun House Match całkowicie zaburzył moje logiczne myślenie i był odpowiednikiem Boneyard Matchu, lecz czy ten spektakl wypadł lepiej? o tym później. Main event był jednym, wielkim żartem, ale cieszyć każdego powinien fakt, że Drew McIyntre zdobył upragnione mistrzostwo WWE. Po krótkim wstępie tradycyjnie zapraszam was do mojej opinii, w której to subiektywnie ocenię każdą z walk. Życzę miłego czytania!

Singles Match

Natalya vs Liv Morgan

Podobnie jak pierwszego dnia w kick offie odbył się jeden pojedynek. Nattie zmierzyła się z Liv Morgan i był to typowy mecz, aby zapchać czas w trakcie pre show. Czas tej walki pokazuje, jak wiele ona znaczyła. Panie powalczyły nieco ponad 6 minut i zbyt dużo nie zaprezentowały. Kolejna walka na WM’ce, która została skończona poprzez roll up. Liv Morgan odnosi zwycięstwo, które i tak nie wniesie zbyt wiele do jej CV, ale zawsze może powiedzieć, że wygrała walkę na WrestleManii.

Zwyciężczyni: Liv Morgan

Moja ocena:  * 1\4*

NXT Women’s Championship Match

Rhea Ripley vs Charlotte Flair

Prawdę mówiąc to Rhea i Charlotte odwaliły kawał dobrej roboty w tej walce. Dostaliśmy mocne starcie, w którym główną rolę odgrywała psychologia ringowa. Panna Flair skupiła się na kolanie mistrzyni i wyniszczała jej tę kończynę. Postawiono na dosyć oklepany schemat walki, ale oglądało się to bardzo dobrze. Wiele widziałem opinii typu „walka była słaba, znowu ta Charlotte wygrała”. Też nie jestem zachwycony tym, że Flair pokonała Ripley i to jeszcze poprzez poddanie, aczkolwiek rozumiem decyzję, którą podjęło WWE. Nikt mi nie wmówi, że zwycięstwo Charlotte było jakimś zaskoczeniem. Doskonale wiecie kim jest Charlotte i jak dużą jest gwiazdą w WWE, więc jej wygrana nie powinna nikogo dziwić. Można ten pojedynek porównać do walki z Asuką, gdzie także fani stali murem za Japonką i chcieli jej zwycięstwa, lecz federacja postawiła na córkę Rica Flaira. Dla Rhei był to debiut, pierwszy mecz na Manii, w którym mierzyła się z największą kobiecą gwiazdą ostatnich lat i wypadła świetnie, mimo że poniosła porażkę. Pokazano, że królowa to gruba ryba, która nadal chce być na szczycie organizacji i żadna debiutantka nie zabierze jej spotlightu.

Zwyciężczyni: Charlotte Flair

Moja ocena: *** 1\2* 

Singles Match

Aleister Black vs Bobby Lashley

Pojedynek dodano do karty tydzień przed WM’ką i był on jej uzupełnieniem. Panowie mierzyli się ze sobą już wcześniej, mimo to WWE zdecydowało umieścić ich walkę na WrestleManii. Krótki feud, który prowadzony był od kilku epizodów RAW, choć praktycznie wcale go nie było. Sklejono to na szybko, aby Black dostał pojedynek na Manii. Sama walka też długo nie trwała i była pokazem, który miał na celu promocję byłego NXT Championa. Przy ringu znalazła się Lana, ale zbyt wiele Bobby’emu nie pomogła, wręcz doprowadziła do jego porażki. Pewne zwycięstwo Aleistera, który w gładki sposób uporał się z potężnym rywalem.

Zwycięzca: Aleister Black

Moja ocena: ** 1\4*

Singles Match

Otis vs Dolph Ziggler

Finał „Love Story”, w którym udział brali Otis, Ziggler, Mandy oraz Sonya Deville dobiegł końca. Storyline, który zainteresował sporą rzeszę fanów i był najlepszą miłosną historią od lat. Otis jako miły, sympatyczny i wielki facet zabiegający o względy Mandy, która nie zwracała na niego uwagi, mająca u swego boku przebiegłego partnera i najlepszą przyjaciółkę. Historia ta została świetnie rozpisana i była logicznie prowadzona. Mieliśmy rywalizację dwóch mężczyzn o kobietę, intrygi, złamane serca i wspaniałe zakończenie tego romantycznego story na Manii. Pojedynek został ciekawie zabookowany, w którym to wcale Otis nie był dominatorem, bo „Show Off” kilka razy poważnie zagroził swojemu rywalowi. Najciekawiej zrobiło się pod koniec, gdy to zjawiła się Mandy Rose i wdała się w brawl z Sonyą, więc dostaliśmy jeszcze „dotkliwy” koniec przyjaźni obu pań. Następnie Otis wykończył Dolpha i odniósł najważniejsze zwycięstwo w swojej karierze. Piękny moment mieliśmy po walce, kiedy to Otis i Mandy się pocałowali i opuścili razem arenę.

Zwycięzca: Otis

Moja ocena: ***

Last Man Standing Match

Edge vs Randy Orton

Najdłuższa walka tej nocy i mecz, na który czekałem najbardziej. Nie jestem zawiedziony i zaskoczonym przebiegiem tego starcia, bo spodziewałem się tego typu walki. Najpierw dostaliśmy atak zza pleców, kiedy to Orton zaaplikował Edge’owi „RKO” przed rozpoczęciem pojedynku. Praktycznie przez całą walkę, panowie toczyli bój na całego terenie Performance Center, gdzie również pojedynek się zakończył. Biorąc pod uwagę całokształt, to Randy i Edge stoczyli niezły Last Man Standing Match, lecz nie do końca mi się on podobał. Po pierwsze trwało to za długo, a ja oglądając ten mecz czułem zmęczenie i nudę. Zbyt mało kreatywności i zbyt wiele obijania się, którego mieliśmy tu aż nadto. Oglądać mogliśmy brawl, w którym obaj wycisnęli z siebie maksimum. Mnóstwo było tutaj brutalnej walki, gdzie panowie ciskali sobą o ściany, skrzynie i inne rzeczy wokół siebie. Uważam, że gdyby walka trwała trochę krócej, to zostałaby lepiej odebrana przez fanów. Bardzo doceniam zakończenie tej walki. Pokazano Edge’a jako osobę, która mimo tego do czego dopuścił się „Viper”, gdzieś tam w środku wybacza mu jego czyny. Chair shot doprowadził Rated R’a do pierwszego po 9 latach zwycięstwa. Orton się już nie podniósł i poległ.

Zwycięzca: Edge

Moja ocena: *** 

WWE RAW Tag Team Championship Match

Street Profits vs Angel Garza & Austin Theory

Walka, której by nie było, gdyby nie pandemia koronawirusa. WWE miało plany na „Fatal 4 Way” Latynosów, w którym mieli brać udział Andrade, Garza, Mysterio i Carrillo. Następnie ogłoszono, że na WrestleManii zobaczymy tag team match. Street Profits mieli bronić pasów w walce z Andrade i Garzą. Do kolejnej korekty doszło kilkanaście dni przed WM’ką i zatwierdzono, iż partnerem Angela będzie Austin Theory. Dla obu panów był to debiut na Manii, podobnie zresztą dla Monteza i Angelo. Starcie nie porwało i zakończyło się bardzo szybko, ale nie zdziwi mnie to, bo sensu robienia dłuższej walki nie było. Obrona pasów przez Street Profits do przewidzenia, lecz wydarzenia po walce już nie. Oficjalnie Bianca Belair zaliczyła swój debiut na WrestleManii atakując Zelinę Vegę. Wygląda na to, że zostanie ona teraz połączona ze swoim mężem i jego partnerem.

Zwycięzcy: Street Profits

Moja ocena: * 1/2*

WWE SmackDown Women’s Championship Fatal 5-Way Elimination Match

Bayley vs Sasha Banks vs Lacey Evans vs Naomi vs Tamina

Niezłe zamieszanie wytworzyło się wokół tego starcia, gdy Sasha Banks wstawiła na Instagrama zdjęcie, na którym widać było kawałek pasa mistrzowskiego. Internet zaczął huczeć, że walnęła ona spoilera z wcześniej nagranej walki. Potem Natalya wrzuciła zdjęcie z Naomi, gdzie także widoczny był pas kobiet SmackDown. Zrobiono to specjalnie, aby wzbudzić ciekawość w fanach, którzy z większym zainteresowaniem przystąpili do oglądania walki na WrestleManii. W tym starciu nie mieliśmy faworytki, bo praktycznie każda z pań mogła tryumfować tej nocy. Tamina wyleciała szybko, gdy reszta postawiła współpracować, by wyeliminować większą rywalkę. Naomi mimo tego, że miała swoje momentum w trakcie pojedynku, to została zatrzymana przez duet Sasha-Bayley. Końcowe fragmenty walki zostały ciekawie zabookowane. Dostaliśmy mały zgrzyt na lini Banks i Bayley i wykorzystanie chwili słabości przyjaciółek przez Lacey Evans, która wyeliminowała szefową. Nie chciałem, aby Bayley straciła tytuł, bo jej title reign był bardzo dobry, zaś ona sama w heelowej wersji prezentuje się kapitalnie. Gdy mistrzyni odliczyła Evans odetchnąłem z ulgą. Pozytywne zaskoczenie i naprawdę niezły pojedynek.

Zwyciężczyni: Bayley

Moja ocena: *** 1\4*   

Firefly Fun House Match

John Cena vs „The Fiend” Bray Wyatt

Krótko mówiąc była to retrospekcja kariery Johna Ceny. Ciężko oceniać to starcie, jako walkę, bo był to bardziej segment niż pojedynek. Widziałem sporo opinii na temat tego, co pokazali Cena i Wyatt. Jedne były pozytywne inne negatywne, ale na ogół Fun House Match wzbudził w fanach spore zainteresowanie. Cena musiał zmierzyć się ze swoimi własnymi słabościami, bo trafił do pułapki, którą przygotował dla niego Bray. Kolejno przechodziliśmy do rożnych etapów kariery Johna w WWE. Flashbacki z WrestleManii 30, debiut w WWE, Vince McMahon krzyczący, że zwalnia Cenę czy nawet wyjście z pasem WHC, jako lider NWO. Mieliśmy tutaj nutkę dramatu i komedii w jednym. Cena był bezsilny wobec Wyatta, który z każdym kolejnym etapem wykańczał Johna w sferze mentalnej. Odbieram to w ten sposób, że lider Cenation trafił do miejsca, gdzie musiał przejść jeszcze raz  przez całą swoją karierę, aby zwyciężyć. Wyatt obnażał Johna, a jego słabości wychodziły na światło dzienne. Była to wewnętrzna walka Ceny, którą przegrał. Bray zaciągnął go do miejsca, które wykończyło go pod względem fizycznym i psychicznym. Cena był bezsilny wobec swojego rywala, wbijającego szpilki w każdą jego słabość. Można rzec, iż John przegrał z samym sobą i wiele razy było to nam pokazywane. Na sam koniec koszmaru pojawił się The Fiend, który go zdominował i zarazem dobił wewnątrz ringu.

Zwycięzca: „The Fiend” Bray Wyatt

Moja ocena: ****

WWE Championship Match

Brock Lesnar vs Drew McIntyre 

Wielka chwila Drew, main event WrestleManii i walka z Brockiem Lesnarem. Dla Szkota był to najważniejszy pojedynek w karierze, zaś dla mistrza WWE kolejny dzień w biurze. Rozpoczęli z przytupem, bo tuż po gongu przeszli do akcji. Oglądać mogliśmy wymianę finisherów, nawet można to nazwać „Finisher Matchem”, bo nic innego w tej walce nie ujrzeliśmy. Jeśli użyję słowa „żart” w stosunku do tej walki, to według mnie nie będzie to przesadą. Walka o główny pas była najkrótszym starciem 2 dnia WrestleManii. Lesnar porzucał pretendentem, wykonał kilka razy „F5” i wszystko wskazywało, że obroni on swój tytuł. Potem Brock był już tylko zależny od tego, co zrobi Drew, który doszczętnie niszczył bestię za pomocą „Claymore”. Mocno zabookowano w tym starciu nowego mistrza WWE, bo mało kto doznaje zaszczytu pokonania Lesnara w tak szybki i mocarny sposób. Droga na szczyt Drew trwała dekadę i podczas WrestleManii 36 spełnił swoje największe marzenie, został mistrzem WWE.

Zwycięzca: Drew McIntyre 

Moja ocena: **