Podsumowanie miesiąca: lipiec 2021
Lipiec w wrestlingu stał pod znakiem powrotów i debiutów. Zaczynamy więc od tych, które… jeszcze nie miały miejsca…
CM Punk i Bryan Danielson w drodze do AEW (najprawdopodobniej)
Sean Ross Sapp bowiem lekko wstrząsnął wrestlingowym światkiem, kiedy poinformował o rozmowach CM Punka z jakąś federacją na temat powrotu w roli aktywnego wrestlera i choć nie udało mu się potwierdzić informacji z AEW i samym zainteresowanym, według jego źródeł to właśnie organizacja Khana jest najbardziej prawdopodobnym kierunkiem.
Nawet nie muszę pisać o tym, że wspominam o tym, bo to pierwszy raz od odejścia w 2014, kiedy mówi o tym jakaś poważna osoba, a nie różnego rodzaju stronki przekręcające czy nad interpretujące słowa dziennikarzy, bo po wydarzeniach w ciągu następnych kilkunastu dni myślę, że można bezpiecznie wychodzić z założenia, że negocjacje zakończyły się pomyślnie.
Mam tu oczywiście na myśli między innymi zabookowanie Chicagowskiego stadionu na przypadający 20 sierpnia drugi odcinek nowej, piątkowej tygodniówki AEW Rampage ogłoszony na Dynamite jako „The First Dance”, kiedy ten parę dni wcześniej nawiązywał na Instagramie do dokumentu „The Last Dance” (jednocześnie dając zbliżenia na fanów chantujących jego ringname) – dla kontekstu, 1, 3 i 5 września AEW będzie w tym samym Chicago ze swoimi oboma tygodniówkami i All Out PPV, więc głupotą byłoby przyjeżdżanie tam jeszcze raz, nie mając czegoś specjalnego, co wyprzeda im bilety na drogi w wynajęciu stadion tylko po to, żeby zrobić tam swoje postrzegane jako to mniej ważne, trwające tylko godzinę późnym wieczorem w piątek show – czy to ile razy Punk był wspomniany między wierszami na tymże show.
CHICAGO! A LIVE #AEWRampage is coming to @UnitedCenter on Friday, Aug. 20: The First Dance! Tickets on sale this Monday (8/2) at https://t.co/UN1cNj1kQq.
Tune in to @tntdrama NOW to watch #AEWDynamite #FightForTheFallen LIVE! pic.twitter.com/27mFQsDS9K
— All Elite Wrestling (@AEW) July 29, 2021
Spytany o to w rozmowie z New York Post Tony Khan odmówił komentarza. Oczywiście, w teorii można powiedzieć, że niczego nie obiecuje i liczy na sprzedanie biletów na hypie, ale z tego, co można było zaobserwować przez ostatnie 3 lata jego zarządzania organizacją – gość nie jest idiotą. Byłbym w szoku, gdyby się okazało, że Punk nie podpisał jeszcze umowy z AEW, bo gdyby się nie pojawił w Chicago po takim zachowaniu federacji, Chicago mogłoby przestać być jednym z mocniejszych jej rynków.
Wygląda więc na to, że powrót, który przez ostatnie 7 lat stał się lekkim memem jest „all but confirmed”. Tęskniliście za Cult of Personality?
Niedługo po informacjach od SRS’a pojawiły się także wieści o możliwym przejściu Danielsona do tej samej organizacji. W tym przypadku wygląda na to, że najważniejszym czynnikiem jest to, który Khan wygrał w konkursie na lepszego kolegę NJPW.
Jak przy każdym wzmocnieniu rosteru AEW pojawia się wątek ściągania nazwisk związanych w przeszłości z WWE i tego, czy nie stają się kolejnym TNA mocno praktykującym przed laty politykę zatrudniania praktycznie każdego zwolnionego przez McMahona wrestlera i pushowanie go kosztem swoich „wychowanków”.
I tak jak przy zatrudnianiu Christiana Cage’a czy Marka Henry’ego i ex-Big Showa Paula Wighta kręciłem nosem, bo absolutnie do niczego im nie są potrzebni i tylko mogą dokładać do wizerunku dążenia do polityki TNA – ba! Nawet nie jestem wciąż do końca przekonany co do Malakaia Blacka, bo mają już sporo osób na zbliżonym do niego poziomie, którzy mogliby dostawać więcej czasu (odsyłam do podsumowania czerwca) – o tyle Danielson i szczególnie Punk są nazwiskami, które mogą być tymi game changerami, które warto do siebie ściągnąć, jeśli jest taka możliwość.
No i tak jak pisałem na twitterze, mimo ściągania co jakiś czas do siebie kogoś nowego, wciąż potrafili znaleźć czas na umiejętne wypromowanie osób, których nikt nie znał (albo znał z bycia kolegą założycieli) w momencie startowania federacji.
Chyba idzie im to promowanie nowych twarzy.https://t.co/SDY96tlmmv pic.twitter.com/Es5K6lUaPK
— Ae (@ZiggyWrestling) July 3, 2021
Kto na początek?
O ile w przypadku Danielsona może to nie mieć aż takiego znaczenia, bo z nim to raczej „fajnie będzie zobaczyć go robiącego świetne walki z kolejnymi rywalami”, to z Punkiem będzie bardziej „fajnie go zobaczyć” po prostu i to pierwsze wrażenie będzie dużo ważniejsze.
W moich oczach najlepszym – jeśli nie jedynym słusznym – wyborem na jego pierwszego rywala byłby nie kto inny jak obecny mistrz świata Kenny Omega. Nie widzę innego potencjalnego dream matchu na takim poziomie, jaki mógłby zaserwować nam Tony Khan z Punkiem, a i byłaby to jedna z najbezpieczniejszych opcji, biorąc pod uwagę fakt, że Brooks nie robił żadnej wrestlingowej walki od ponad 7 lat, więc nie wiemy, jak bardzo „zardzewiał” przez ten czas.
Feudujący z Omegą Adam Page na ostatnim Dynamite stracił swojego title shota, więc wygląda na to, że potrzeba nam nowego pretendenta do złota. Małym haczykiem w całym tym fantasy bookingu może być to, czy w oczach fanów Punk nie „ukradnie” miejsca Hangmana, ale myślę, że AEW wypracowało sobie tyle zaufania wśród fanów, że wszyscy wiedzą i akceptują to, że kontynuację rywalizacji Omega/Page dostaną, tylko odrobinę później, niż planowano i kowboj swoje miejsce na szczycie finalnie zajmie. To się nie zmieni.
Jeszcze jednym potencjalnie ciekawym wątkiem w sprawie jest to, czy szanowna małżonka nie chciałaby też się załapać na jakąś walkę, czy dwie. Nie to, żeby tego potrzebowała – ostatnimi czasy pisze sobie komiksy o Wonder Woman i scenariusze filmowe – ale może by zatęskniła za adrenaliną. Wiem wiem, pod koniec kariery skarżyła się już na problemy zdrowotne – podobnej natury, co te Edge’a czy Chrisitana – Oni wrócili.
AJ Mendez-Brooks vs Britt Baker DMD ktoś? Coś?
WWE zaserwowało nam…
Tym największym (pomijając fanów) wydarzeniem w wątku powrotów i debiutów, któremiało miejsce, niewątpliwie był powrót Johna Ceny, który na Money in the Bank w końcu zebrał reakcję, o jakiej Vince McMahon marzył przez ostatnie blisko dwie dekady. No to Sylvie narobiła. Nie licząc cinematic matchu z Fiendem na zeszłorocznej WrestleManii i kilku house showów już po powrocie ostatni raz fani mogli oglądać go w akcji w styczniu 2019 r.
Big Match John na sierpniowym SummerSlam zawalczy z Romanem Reignsem, w którym tym razem złomowanie rywala na mikrofonie nie idzie tak łatwo, jak ostatnim razem. Walki pewnie nie wygra, bo byłby to jego siedemnasty tytuł mistrza świata, a z przeskoczenia „rekordu” Rica Flaira można zrobić osobne story i osobne wydarzenie z wielką pompą. Jak na razie natomiast nie usłyszeliśmy o tym ani słowa.
Na SmackDown po blisko dwuletniej przygodzie w NXT pojawił się także Finn Balor, który zdążył już wyzwać wspomnianego wyżej Reignsa do Universal title matchu. Zanim jednak walka została potwierdzona oficjalnie, Irlandczyka zaatakował Baron Corbin, a swój podpis na kontrakcie złożył Cena. Wygląda więc na to, że mamy rzadko spotykaną sytuację, kiedy WWE przygotuje sobie kolejnego pretendenta, kiedy mistrz feuduje jeszcze z obecnym, zamiast próbować budować kogoś na szybko. Nice.
To samo niebieskie show – ale ostatni odcinek miesiąca – dały nam także pierwsze pojawienie się Sashy Banks od WrestleManii. Była mistrzyni wznowiła swoją rywalizację z Biancą Belair.
Na Raw po roku wrócił także Goldberg, który na SummerSlam zawalczy o pas WWE z Bobbym Lashleyem. Bo nie umiemy budować gwiazd i przy każdym większym show trzeba wyciągać dziadków – historia znana od dekady jak nie więcej. Ale by było, jakby wygrał.
AEW zaserwowało nam…
Przechodząc już do debiutów… na Dynamite pojawił się zwolniony przez McMahona kilka tygodni temu (Aleister) Malakai Black. Czemu nie obowiązywała go 90-dniowa klauzula uniemożliwiająca występy u konkurencji? Bo ktoś gdzieś zapomniał zmienić 30 dni z kontraktu NXT na 90, kiedy przechodził na Raw dwa lata temu. Welp.
W takich okolicznościach lekko niezrozumiały wydaje się ruch Zeliny Vegi, która po zwolnieniu i tweetach o wspieraniu związków zawodowych kilka miesięcy temu ponownie zasiliła szeregi WWE (jak na razie jako popularna jobberka). Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że może udało się jej załatwić 100% zysków z działalności poza organizacją na swoje konto bez dzielenia się z McMahonami i uznała, że większa platforma WWE bardziej jej się przyda. Może upierała się, że chce regularnie występować jako wrestlerka i AEW za tę rolę nie chciało tyle płacić?
HOLY S**T … Malakai Black ( @TommyEnd) has arrived in @AEW!
Tune into #AEWDynamite NOW on @tntdrama pic.twitter.com/CgU959OPkI
— All Elite Wrestling (@AEW) July 8, 2021
Nawet Impact nam coś zaserwował…
Na Impactowym Slammiversary natomiast mieliśmy wspomniane już wyżej nieoczekiwane pojawienie się Jaya White’a. Obecny lider Bullet Clubu skonfrontował się z byłym numerem 1 stajni Kennym Omegą, który dopiero co obronił swój pas mistrzowski Impact Wrestling w walce z Samim Callihanem.
Nie obyło się bez wrażenia, że zawsze będą TNA po tym, jak show zeszło z anteny, kiedy David Finlay atakował White’a i wyglądało na to, że znowu coś zbotchowali w ważnym momencie. Okazało się jednak, że taki był plan od początku i ten fragment został pokazany na tygodniówce do promocji starcia White vs Finlay na zbliżającym się NJPW Resurgene w Los Angeles.
Jako ciekawostkę można uznać fakt, że w drodze do ringu Nowozelandczyk nie zapomniał na moment zawiesić oka na dwóch pozostałych pasach Omegi. Jeśli miałoby wyjść z tego coś więcej i np. zaproponowany trochę wyżej scenariusz z kimś z zewnątrz na Kanadyjczyka miałby się sprawdzić, to ja tylko powiem, że w ich jedynym starciu White wygrał od Kenny’ego pas IWGP US, a nieco później zdetronizował Hiroshi’ego Tanahashi, który dopiero co odebrał Omedze New Japanowe mistrzostwo świata. A jeśli mieliby zawalczyć o pas Impactu, lepiej, żeby reszta karty dostarczyła, bo mieliby największą widownię od lat.
W sumie bardzo spodobał mi się moment, w którym Callis i Good Brothers sugerują too sweetnięcie, ale po twarzy Omegi widać, że wie, że to nie przejdzie, mając w pamięci ostatni raz, kiedy próbował go przekabacić na swoją stronę.
NXT wolałoby nam nie zaserwować…
Na Raw zaś zadebiutował Karrion Kross i… oh boy. Obecny mistrz NXT, który od debiutu w złotym rosterze ponad rok temu jest promowany na niszczyciela nad niszczycielami i wygrał wszystko, jak leci. Który za moment ma zmierzyć się w starciu dwóch potworów z Samoą Joe, przegrał w niecałe dwie minuty z Jeffem Hardy. Z tym samym Jeffem Hardym, który obecnie jest lowcarderem – dla lepszego zobrazowania, jego wcześniejsza walka miała miejsce dwa miesiące wcześniej na Main Event, gdzie przegrał w lekko ponad 4 minuty z Veerem.
Żeby było śmieszniej, to wszystko było urodzinowym prezentem dla Krossa. A, no i z wejściówki zabrali mu i Scarlett i klimatyczną mgiełkę, żeby wyglądał jak losowy gość z ulicy tak bardzo, jak tylko się da.
Na tym samym show swój powrót po blisko pół roku nieobecności zaliczył Keith Lee, który… przegrał w 5 minut z Bobbym Lashleyem. Widzicie drogie dzieci, jak się ma aż nadto dobrze wypromowanych babyface’ów w kolejce do mistrza, to można sobie na takie rzeczy pozwalać.
Żeby było śmieszniej, to wszystko działa się niedaleko rodzinnego miasta Lee, a komentatorzy przedstawiali go jako homestate hero.’
Triple H chyba przestał już być ulubionym synem Vince’a i po tym, jak jego NXT nie było w stanie powstrzymać Dynamite przed zagwarantowaniem sobie nowego kontraktu rok temu i nie tak dawno przeniosło się na wtorkowe wieczory.
Te parę miesięcy, kiedy McMahon przynajmniej próbował prezentować ich jako równorzędny trzeci brand i dał im wygraną w SmackDown vs Raw vs NXT Survivor Series matchu czy zesłał Balora, Flair (i całą resztę przy promocji listopadowego show w 2019) na zawsze w naszej pamięci. Teraz znowu można traktować największe gwiazdy z brandu Huntera jako wrestlerów gorszego sortu, jak to swego czasu miewał w zwyczaju z ludźmi z indysów czy jeszcze wcześniej z WCW. Niech mu ktoś powie, że w tym przypadku to Jego brand i sam za to wszystko płaci z własnej kieszeni!
Z nieco bardziej pozytywnych debiutów, które nie miały być pstryczkiem w nos zięcia, na SmackDown pojawiły się Toni Storm, Tegan Nox i Shotzi Blackheart. Niestety, żeby nie było tak kolorowo, to powodem przynajmniej jednego z nich jest kontuzja Bayley, która w przez cały okres gal bez fanów była jednym z nielicznych highlightów produktu WWE.
Była mistrzyni kontuzji doznała w trakcie jednej z sesji obowiązkowych matchy próbnych przed powrotem do tourowania – bo jak wiemy, jeśli występujesz co tydzień, to potrzebujesz specjalnych zajęć, żeby wrócić do formy – i ma być nieobecna około 9 miesięcy, więc raczej można się nastawiać mentalnie na usłyszenie jej theme songu dopiero na pierwszym Raw bądź SmackDown po przyszłorocznej WrestleManii.