Najgorsze bookingi wrestlingu, część 1 – New Era w WWE

0

W serii „Zakątki wrestlingu” będą poruszane wszelakie zagadnienia, sytuacje i wątki związane ze światem wrestlingu. Zobaczycie tam różne zestawienia, porównania, opowieści, anegdoty czy wspominki historyczne. Seria nie ma limitu artykułów, więc poruszanych tematów będzie co niemiara.

WSTĘP

Jest wiele walk, gdzie ciężko podjąć prawidłową decyzję na temat zwycięzcy, która spodoba się fanom. Często jednak bookerzy wychodzą z tej sytuacji z „tarczą”, korzystając z nietypowych rozwiązań mogących w korzystny sposób popchnąć storyline dalej lub z klasą go zakończyć. Są jednak momenty, gdzie padają złe decyzje, a fani są z tego bardzo niezadowoleni często nawet sami twierdząc, że zrobiliby to lepiej. W tym artykule przedstawię 4 moim zdaniem najgorsze decyzje bookingowe w tzw. New Erze WWE (lata 2016 do dziś).

BOBBY LASHLEY VS. ROMAN REIGNS

Przed lipcową galą Extreme Rules 2018 rozpętał się konflikt pomiędzy Bobbym Lashleyem, który kilka miesięcy wcześniej powrócił do federacji oraz pewnym Samoańczykiem. Bobby potrzebował dobrej opinii po słabym feudzie z Samim Zaynem, z którego pochodzi niesławny segment o „siostrach Bobby’ego”. Trafił więc na Romana Reignsa, wielkiego przegranego Wrestlemanii 34 oraz Greatest Royal Rumble, gdzie nie zdołał pokonać mistrza Universal, Brocka Lesnara. The Big Dog wciąż nie mógł pogodzić się z sytuacją, nazywając się „niekoronowanym mistrzem”, a z drugiej strony Lashley uważał się za jedynego, który może pokonać Bestię i przejąć czołowy tytuł RAW. Rozpętał się więc feud, z którego możemy wyhaczyć m.in bójkę dwóch bohaterów podpunktu, których rozdzielał cały roster czerwonej tygodniówki, czy też Dasha Wildera przypinającego Reignsa w pojedynku The Revival vs. Reigns & Lashley. Przejdźmy jednak do rzeczy i niekorzystnego bookingu. Walkę na Extreme Rules o dziwo wygrał czarnoskóry zawodnik, a w panelu dyskusyjnym po PPV otwarcie wyraził chęć zawalczenia z Brockiem Lesnarem o Universal Championship. Noc później na RAW zorganizowano dwa Triple Threat Matche, które miały wyłonić dwóch zawodników walczących w main evencie o miano pretendenta do tytułu. Te trzyosobowe walki wygrali Lashley i Reigns, którzy zmierzyli się ze sobą w ostatniej walce. Co dało zwycięstwo Lashleya na PPV? Oczywiście, że nic. Tym razem pojedynek wygrał Samoańczyk, zostając pretendentem, zaś Bobby musiał odejść z niczym. Po co więc planować walkę na PPV, skoro i tak jej wynik nie będzie mieć potem znaczenia? Nie mam pojęcia.

CROWN JEWEL – DWIE FERALNE WALKI

Jak wspominał Patryk w swoim felietonie, gale w Arabii Saudyjskiej mogą być traktowane jako „większe live-eventy”. Często jednak podejmowane są tam kuriozalne decyzje, które mają wpływ na późniejszy krajobraz WWE. Dwie takie sytuacje połączyłem do jednego podpunktu. Mam tutaj na myśli Shane’a McMahona wygrywającego tytuł World Cup oraz Brocka Lesnara broniącego tytuł Universal w walce z Braunem Strowmanem. Przejdźmy więc do sedna. WWE World Cup (gdzie wszyscy są Amerykaninami) był turniejem rozgrywanym w całości podczas Crown Jewel. W finale mieli zmierzyć się ze sobą Dolph Ziggler oraz The Miz, jednak The Awesome One na początku pojedynku doznał storyline’owej kontuzji, która wykluczyła go z walki. Zastąpił go… Commisioner SmackDown, Shane McMahon. Wygrał on z Dolphem w zaledwie dwie i pół minuty (!), zostając posiadaczem wielkiego trofeum, rozgrywając w nim jedną walkę, finałową! Jego radość z wygrania pucharu była bardzo ekspresyjna. Mimo że plusem było rozwinięcie niezłego storyline’u na linii McMahon-Miz, to moim zdaniem syn Vince’a mógł wprowadzić do finałowej walki kogoś utalentowanego, a mało używanego na SmackDown, np. Andrade (wówczas jeszcze Cien Almas). Druga sprawa to walka o Universal Championship Brauna Strowmana i Brocka Lesnara. Mimo, że były strongman przegrywał już pojedynki z Bestią, to istniała nadzieja na to, że to The Monster Among Men przejmie tytuł w roli full-timera. Tak się nie stało, ponieważ najpierw w walkę zaingerował Baron Corbin (o którym tutaj jeszcze wspomnę), uderzając krzesłem Strowmana, a potem Lesnar wykończył Brauna kilkoma F-5 jak zwykłego jobbera. Ile to trwało? Trzy minuty. Kto ponownie został mistrzem? Part-timer Brock Lesnar. Jaki program dostał Braun Strowman? Feud z Corbinem. Czy są tutaj jakieś pozytywy? Moim zdaniem nie, ale swoje zdanie możecie wyrazić w komentarzu.

BARON CORBIN TRACI WALIZKĘ MONEY IN THE BANK

Przed galą Money in the Bank 2017 byłem bardzo ciekawy wyniku Ladder Matchu mężczyzn. Jego skład wyglądał dla mnie bardzo obiecująco – AJ Styles będący na fali jako face, zawsze zdeterminowany Dolph Ziggler, dwójka wrogów, czyli Kevin Owens i Sami Zayn, „świeżak” głównego rosteru, Shinsuke Nakamura oraz właśnie tajemniczy Baron Corbin. Przeczuwałem, że to Japończyk otrzyma walizkę, ale myliłem się. Byłem zadowolony, że to właśnie Lone Wolf będzie dzierżył w swoich rękach kontrakt. Moja radość, jak i zarazem wielu fanów, nie trwała długo. Na trzecim SmackDown Live sierpnia 2017 roku odbył się pojedynek ówczesnego mistrza WWE, Jindera Mahala z mocnym jak zawsze Johnem Ceną. Problem był jednak w tym, że przyszły Constable GM feudował z liderem Cenation. Podczas pojedynku Corbin zaingerował, atakując Cenę. Po chwilowym zastanowieniu postanowił on zrealizować kontrakt z walizki na obitym Jinderze. Był to jednak błąd. Cena stanął na krawędzi ringu, odwracając uwagę Barona, co pozwoliło mistrzowi WWE wykonać roll-up i obronić tytuł w zaledwie kilka sekund. Co pierwsze nasunęło mi się na myśl? Że można było rozpisać to zdecydowanie lepiej niż zwykłe odwrócenie uwagi na krawędzi. Liczyłem chociaż na to, że Corbin zemści się na Cenie, pokonując go na Summerslam. Jak się pewnie domyślacie, tak się nie stało.

„LAST TIME EVER” WCALE NIE TAKI LAST

A więc tak: w 2014 roku rozpadła się grupa The Shield po tym, jak Seth Rollins „sprzedał się” dla The Authority, atakując Reignsa i Ambrose’a. Po trzech latach rozpoczął się storyline mający na celu przywrócić grupę do życia. Nie ukrywam, jego podbudowa przypadła mi do gustu, jednak była to sama podbudowa. Uważam, że The Miz wspierany przez The Bar nie są grupą, która zmusza dawnych braci do powrotu. Można było poczekać z tym reunionem do czasu, gdy w głównym rosterze zadebiutowałaby Sanity czy The Undisputed Era. Niestety w przeciągu prawie dwóch lat dostaliśmy trzy powroty The Shield, trzykrotnie ich rywalami był tylko zlepek heelów, a nie grupa/stajnia z prawdziwego zdarzenia. Samo promowanie tych pojedynków Shield nie podobało mi się, ponieważ dwie walki były już nazywane „ostatnimi w historii”. Na Fastlane 2019 miało być „Last Time Ever” z Corbinem, Lashleyem i McIntyre’m, ale prawdziwe (albo i nie? Zobaczymy, co przyniesie przyszłość) „Last Time Ever” miało miejsce na specjalnym evencie emitowanym na WWE Network, nazwanym „The Shield’s Final Chapter”. Czekałem na ogłoszenie jakichś ciekawych przeciwników, a jak sami wiemy, ostatnimi przeciwnikami The Hounds of Justice zostali… Corbin, Lashley i McIntyre ponownie. Czy był to prawdziwy Final Chapter? Czas pokaże, ale mimo tego nie podoba mi się afiszowanie ich pojedynków w taki sposób.