Felieton – Dlaczego WWE stawia na Brocka Lesnara?

Większość z Was zapewne zna odpowiedź na to pytanie, ale wiem też, że jest dosyć spora grupa osób, które jej nie znają i rzucają pustymi frazesami na prawo i lewo. No bo jak to stawiać na gościa, który pojawia się kilka razy w roku i walczy tylko na wybranych galach pay-per-view. Gadanie, że Lesnar to drewno czy inne wypowiedzi tego typu, to już chleb powszedni co niektórych fanów wrestlingu. Jak wiemy, Brock powrócił do WWE w 2012 roku i od tego czasu zdecydowanie jest topową, jak nie największą gwiazdą federacji. Jest part-timerem i myślę, że w głównej mierze to odtrąca ludzi od jego persony i powoduje, że ludzie tak go oceniają. Nie walczy zbyt często i trzyma główny tytuł – dlaczego WWE znowu dało mu ten pas? Znowu mistrzostwo znika na kilka miesięcy, aby wrócić na Royal Rumble czy tam WrestleManię. Rola part-timera tak właśnie wygląda, a Lesnar odnajduje się w niej idealnie i gdy trzyma pas, to zawsze możemy liczyć na co najmniej dobry title reign. W tym felietonie postaram się wyjaśnić, dlaczego federacja od lat stawia na głównego bohatera tego wpisu i co powoduje, że tak długo utrzymuje się on na szczycie.
Nie jest tajemnicą, że Lesnar to nie tylko wielka gwiazda pro wrestlingu, ale również znany na całym świecie sportowiec. Ma swoją przeszłość w UFC, gdzie występował długi czas i odnosił tam spore sukcesy. Zaczynał jednak od wrestlingu i jeszcze grubo przed erą „Bestii” stał się czołową postacią w organizacji McMahonów, aczkolwiek opuścił federację w 2004 roku po niesławnej walce na WrestleManii XX, gdzie mierzył się z Goldbergiem. W 2007 roku pojawił się w największej federacji MMA na świecie i zaczęła się jego przygoda z mieszanymi sztukami walki. Zyskał jeszcze większą popularność, na co zapewne zwrócił uwagę Vince McMahon i po zakończeniu kariery Brocka w UFC wyłożył sporą sumę, aby były mistrz WWE powrócił do World Wrestling Entertaiment. Z miejsca otrzymał wysoką pozycję, a jego pierwszym rywalem po powrocie był nie kto inny, jak sam John Cena. Wtedy jeszcze nikt się nie spodziewał, że w najbliższych latach stanie się największą gwiazdą WWE i nastanie czas jego dominacji. Gimmick „The Beast” był kluczem do sukcesu i wywindował Brocka na sam szczyt, na którym do dziś się znajduje.
Na WrestleManii XXX przerwał coś, co od wielu, wielu lat było owiane mistycznością. Przerwał legendarny streak zwycięstw The Undertakera, zamykając pewien rozdział. Uważam to za punkt kulminacyjny, który dożywotnio nakreślił jego pozycję w organizacji. Wracając myślami do 2014 roku, przypominam sobie jakim szokiem dla fanów był rezultat tego pojedynku i nawet jest zdjęcie pewnego pana, który ma zszokowaną minę, co idealnie oddaje czym była seria Takera i jak jej koniec oddziaływał na fanów. Moment, który pokazał, że Lesnar jest grubą rybą w biznesie, bo nie byle kto otrzymuje takie okazje. Przed nim było wielu, którzy stawali ze zmarłym w szranki i polegali jeden za drugim. Pojawiało się sporo opinii, że WWE podjęło złą decyzję, że to właśnie Brock stał się osobą, która zakończyła streak. Od zawsze jestem zdania, iż organizacja wykonała dobry ruch, stawiając właśnie na niego. Ta walka stworzyła bestię i rozpoczęła erę dominacji Lesnara w federacji ze Stamford.
Lesnar utrzymuje się na szczycie organizacji od kilku dobrych lat. Przez ten okres wielokrotnie posiadał główne mistrzostwo i był częścią najważniejszych feudów. Ma na tyle mocną pozycję, że może sobie od czasu do czasu pozwalać na więcej i nawet stawiać się Vince’owi. Gdyby jakiś inny wrestler postawił się prezesowi, to zwyczajnie wyleciałby na zbity pysk, natomiast Brock to wyjątkowa postać. McMahon darzy go zaufaniem i nawet jego wybryki pomija, bo wie, ile dobrego przynosi jego „dziecku” (WWE). Ludzie często mówią, że jest leniwy, drewniany i nie zasługuje na kolejne runy z tytułem mistrzowskim. To jest ta grupa, która nie do końca rozumie, jak działa ten biznes. Gdy Ricochet został pretendentem do pasa WWE, to spotkałem się z wieloma stwierdzeniami, że powinien odebrać tytuł Brockowi, bo wiecie, Rico jest fajny, poskacze i zapewni ciekawy mecz. W wrestlingu to nie wszystko, dlatego też ich mecz skończył się w taki, a nie inny sposób. Lesnar nadal jest wielkim drawem, większość fanów chce go oglądać, a jego panowania są dobre, mimo że rzadko pojawia się w telewizji.
Łatka dominatora pomału się od niego odkleja, co dobitnie pokazują jego ostatnie potyczki na WM-kach. Przegrał z Rollinsem i McIntyrem w starciach o główne mistrzostwa w federacji, więc zawsze mnie śmieszą tezy, gdy ktoś mówi, że Brock zawsze musi być w centrum uwagi i nikt nie może go tknąć. W ostatnim czasie wypromował dwóch czempionów, a poza tym sama walka z nim to już promocja. Styles, Bryan i Balor przegrali z Lesnarem, ale nic na tym nie stracili, wręcz zyskali na porażkach. Wydaje się, że w takim kierunku będzie zmierzać jego kariera. Nadal czołowa postać, aczkolwiek nie gość, który zleje każdego i będzie dominatorem z rocznym title reignem. Kolejnym fajnym przykładem jest Royal Rumble Match, gdzie wyeliminował większą liczbę wrestlerów i zaczęło się wielkie oburzenie fanów. Znowu robią z niego dominatora, nikt nie ma z nim szans i szmacą każdego, kto wchodzi do walki. Booking prowadził do wypromowania Drew na pretendenta i wyszło to WWE idealnie. McIntyre wyrzucił mistrza, potem wygrał mecz, a na WrestleManii zdobył tytuł.
Dlaczego WWE stawia na Brocka Lesnara? Jest wiele czynników, które się na to składają. Jest świetnym wrestlerem i wykonuje swoją pracę bardzo dobrze (już widzę te osoby, które powiedzą, co ty Szymek piszesz), ale takie są fakty. Przynosi to, co Vince kocha, czyli pieniądze i gale z jego udziałem zawsze mają większą oglądalność, bo nadal wzbudza spore zainteresowanie. Dopóki tak się będzie działo, to federacja nic w tej kwestii nie zmieni, bo zwyczajnie jest to nieopłacalne. Gwiazda, która dostarcza rozrywki na najwyższym poziomie, ciągle trzyma się na topie i nadal „grzeje” fanów, choć jak już wspominałem, spora część ozięble podchodzi do jego osoby. Zawsze, gdy wraca po dłuższej przerwie, reakcje na jego powrót są przeważnie pozytywne. Wiadome, że każdy ma anty fanów, lecz w przypadku Brocka raczej jest ich mniej. Chyba że weźmie się polskie wrestling community pod uwagę, wtedy można się zaskoczyć, bo wśród polskich fanów nie cieszy się wielką sympatią.
Jak widzicie, jest to wyjątkowy wrestler i osobistość w federacji McMahonów. Zawsze budzi zainteresowanie, przyciąga ludzi przed telewizory i przynosi same korzyści dla firmy, w której pracuje. Brock to dosyć specyficzny gość, który potrafi zachowywać się profesjonalnie, lecz zdarzały się takie akcje, jak rzucenie pasem w Vincenta, czy afera z dopingiem w 2016, kiedy po walce z Huntem okazało się, że korzystał z niedozwolonych środków. Kontrowersja czasami się za nim ciągła, aczkolwiek to profesjonalista w każdym calu, co już udowadniał wielokrotnie. Można mieć przeróżne opinie, wywody na temat Bestii, ale musimy sobie przyznać jedno, iż jest on ważną częścią układanki McMahona i gwiazdą światowego formatu, z której Vince nie zrezygnuje.