2019: Przełom w pro wrestlingu, czyli powstanie All Elite Wrestling
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że miałem w planach napisanie tego artykułu nieco wcześniej. Niestety przez problemy z Internetem, muszę zacząć na około 9 godzin przed rozpoczęciem nowego, 2020 roku. Pewnie całościowo tekst trochę na tym ucierpi, ale zależy mi, aby opublikowany został do końca roku obecnego.
Nie przedłużając zatem, jeśli już przeczytaliście tytuł, wiecie, że artykuł ten poświęcony jest All Elite Wrestling. To federacja założona przez grupę pasjonatów i milionera wspartego przez miliardera. Oczekiwania były wysokie, ale chyba mało kto się spodziewał, że przez 12 miesięcy AEW zrobi tak wiele.
Wszystko zaczęło się od konferencji z dnia 8 stycznia, która odbyła się w Jacksonville. To właśnie wtedy świat dowiedział się kilku znaczących szczegółów dotyczących nowej federacji, poznał termin pierwszej gali PPV oraz główną gwiazdę AEW, którą okazał się być Chris Jericho.
Choć być może tamtejsza konferencja nie zapowiadała jeszcze tego co stało się na przestrzeni ostatnich miesięcy, zrobiła niemałe wrażenie, przynajmniej na mnie. Już na samym starcie odpalono pirotechnikę, a jeszcze większy pokaz fajerwerków (ze stadionu Jacksonville Jaguars) zaprezentowano na koniec. To właśnie wtedy Chris Jericho świętował z fanami podpisanie kontraktu z AEW. Wtedy też po raz pierwszy zaczęto mówić o rewolucji w świecie wrestlingu.
Następna konferencja All Elite Wrestling, tym razem już głównie promująca pierwsze PPV – Double or Nothing, odbyła się w lutym. Tym razem na jej zakończenie pojawił się Kenny Omega. Skonfrontował on się z Chrisem Jericho i tak zaczęła się rywalizacja obu panów, którą przecież oglądaliśmy już w New Japan Pro Wrestling.
Tego co stało się na Double or Nothing nie muszę chyba nikomu przypominać, ale na wszelki wypadek wspomnę, że po zakończeniu walki Omegi z Jericho w ringu pojawił się Jon Moxley. Tak, to ten pan z WWE, który był tam głównym mistrzem i nazywając się Dean Ambrose współtworzył z Sethem Rollinsem i Romanem Reignsem jedną z najpopularniejszych w historii WWE stajni – The Shield.
Mając w rosterze takie nazwiska jak Chris Jericho, Kenny Omega i Jon Moxley można być zauważonym. Nie tylko przez fanów wrestlingu, ale także przez sponsorów, partnerów biznesowych, telewizję i tym podobne. Nie pozostało nam długo czekać, a dowiedzieliśmy się, że tygodniówka AEW będzie transmitowana na żywo na stacji TNT. Jest to jeden z największych kanałów telewizyjnych w Stanach Zjednoczonych, który w latach 1995-2001 transmitował gale WCW Monday Nitro. Był to zatem wielki powrót wrestlingu na TNT i coś co musiało wywołać wielki szum wśród Amerykanów. My w Polsce możemy tego tak nie odczuwać, ale uwierzcie mi, że była to chwila wyjątkowa.
Mógłbym tak opisywać każde wydarzenia z życia federacji All Elite Wrestling, ale nie chcę robić z tego artykułu podsumowania roku. Chciałbym wyrazić swoją opinię, bo mimo wszystko, w AEW można dostrzec też minusy. I do tego właśnie teraz pozwolę sobie przejść. Pierw omówię to co w AEW mi się nie podoba, a potem przejdę do plusów, których nie będę ukrywał, na szczęście jest więcej. Here we go.
MINUSY:
– Sędziowie
Oczywiście nie mam tu na myśli wszystkich, a raczej tak naprawdę tylko dwa nazwiska. Są to Aubrey Edwards i Bryce Remsburg. Ta pierwsza zasłynęła ze swoich przesadzonych reakcji na każdą, mocniejszą akcję, a drugi… drugi w sumie też, ale głównie przez botch przy pinfallu. Miało to miejsce w trakcie walki PAC vs Hangman Page na Dynamite. Gdy, walka miała się już zakończyć, sędzia Remsburg w pewnym momencie zatrzymał rękę przed trzecim klepnięciem w matę i liczył, że Page odkopie. No cóż, tak się nie stało, przez co zachowanie sędziego wywołało nieporozumienie wśród fanów. Potem podobna sytuacja powtórzyła się bodajże w walce z udziałem Riho, ale w tamtym przypadku nie było już tak kontrowersyjnie. Niektórzy być może powiedzą, że czepiam się na wyrost, ale dla mnie praca sędziego polega na sędziowaniu, a nie wychodzeniu na pierwszy plan… ekhem…
… Jasne, czasami jest to zabawne, w niektórych przypadkach być może konieczne, ale uważam, że w AEW dzieje się to za często. Są to najczęściej jakieś wpadki, albo przeżywanie akcji niczym… nie będę mówił co. 🙂
– Riho jako mistrzyni kobiet
W walce z Nylą Rose, byłem za nią i nawet mocno jej kibicowałem, ale patrząc na to jak to wszystko się potem potoczyło, nie mam pozytywnych odczuć. Po pierwsze, Riho jako mistrzyni nie wygłosiła jeszcze żadnego promo! A dlaczego nie wygłosiła? Ponieważ nie potrafi mówić w j. angielskim. Jest to problem, ale zawsze można to jakoś obejść. Chociażby znaleźć jej managerkę, która operowałaby mikrofonem. Tutaj natomiast jest kolejny problem, ponieważ Riho to face, a manager operuje mikrofonem głównie w przypadku heeli. Ostatnie odcinki Dynamite to natomiast całkowity brak mistrzyni kobiet, ponieważ ta występowała w tym czasie w Japonii. Rozumiem, że pewnie ma swoje zobowiązania, ale ona jest mistrzynią AEW. A dla mistrzyni na pierwszym miejscu powinna być federacja, w której właśnie tą mistrzynią jest. Idę o zakład, że wyboru pierwszej AEW Women’s World Champion dokonał Kenny Omega i niestety panie Omega, ale był to wybór chybiony. Oby w 2020 roku wyglądało to znacznie lepiej.
– Za dużo Tag Team Matchy
Dla tego punktu zrobiłem nawet statystykę i uwaga… Na 12 odcinków Dynamite odbyło się 29 tag team matchy (łącznie z six man tag team)! Dla mnie to stanowczo za dużo. A, zdarzało się już tak, że podczas jednego odcinka z pięciu walk, trzy z nich były tag team matchami. Szanuję AEW, że ma tak mocną dywizję tag teamową, ale określenie 'co za dużo to nie zdrowo’ pasuje tu jak ulał. Te walki zazwyczaj są co najmniej dobre, są efektowne, ale niestety bardzo często, też zwyczajnie niepotrzebne. Tyle.
– Za częste nawiązywanie do WWE
Widzicie te grafiki powyżej? Pojawiły się one w jednej z reklam puszczanych na TNT. Gdy pierwszy raz ją obejrzałem, zrobiłem facepalma i zadałem sobie pytanie 'po co’. Wiadomo, że tygodniówka AEW rywalizuje o oglądalność z NXT, ale bez przesady. W pierwszych tygodniach wygrywali, ale ostatnio NXT pokazuje, że wcale nie jest tak kolorowo jak mogłoby się ludziom z AEW wydawać. A, ta reklama to przecież nie wszystko, bo w 2019 roku odniesienia do WWE ze strony All Elite Wrestling były naprawdę liczne. Rywalizacja jest ważna i daje dużo dobrego dla fanów, ale nie widzę potrzeby ciągłego wspominania o WWE. To znaczy, od czasu do czasu można, ale rozsądnie i z umiarem 😉
– Strona internetowa
All Elite Wrestling to w tej chwili federacja nr. 2 w Stanach Zjednoczonych, ale stronę internetową mają jakby byli jedną z wielu federacji niezależnych. Słabe grafiki, robione jakby przez amatora i kilka innych detali, które można byłoby poprawić. Chociaż najlepiej to zrobić całą witrynę od nowa. Ta jest po prostu brzydka. Co prawda, mało kto w dobie mediów społecznościowych odwiedza strony internetowe, ale i tak warto byłoby coś z tym zrobić. Chociażby dlatego, że wchodzimy w 2020 rok. PS. Nawet Impact Wrestling ma o wiele ładniejszą stronę.
PLUSY:
– Cotygodniowy wrestling na żywo
Tygodniówka, za każdym razem transmitowana na żywo w TNT to naprawdę wielka sprawa. Ja osobiście z większą chęcią czekam na odcinki mając świadomość, że jest to show emitowane na żywo, a nie na te z odtworzenia. Nie lubię, gdy federacja robi tapingi i podczas jednego dnia nagra kilka tygodniówek na zapas. Ciężko się wtedy obronić przed spoilerami, a i chęci na odpalenie jakoś duże mniejsze niż w przypadku gal live. Zauważcie, że nikt oprócz WWE i AEW nie organizuje tygodniówek emitowanych w telewizji na żywo. Za to należą im się brawa i mam nadzieję, że utrzymają ten schemat, nawet jeśli miałoby to oznaczać zmianę lokalizacji na mniejsze.
– Mocna dywizja Tag Team
O ile można uwzględniać ilość tag team matchy w AEW jako minus, tak warto docenić ich dywizję Tag Team jako całość. Nie skłamię chyba, jeśli powiem, że to właśnie All Elite Wrestling ma w tej chwili najlepszą dywizję tag teamową na świecie. Patrząc na ich roster możemy dostrzec takie drużyny jak SCU, Lucha Bros, The Young Bucks, Private Party, The Hybrid2, Best Friends, Santana & Ortiz, Dark Order, czy Jurassic Express. Są tu twarze doświadczone, nowe, utalentowane i te mające duży potencjał. Przede wszystkim jednak AEW potrafi te drużyny dobrze wykorzystać i dać im szansę pokazania się z jak najlepszej strony. A, to najważniejsze.
– Chris Jericho
Chris Jericho to najlepsza rzecz (?) jaka mogła spotkać All Elite Wrestling, a All Elite Wrestling to najlepsza rzecz (?) jaka mogła spotkać Chrisa Jericho. Pomimo 49 lat, ten gość wciąż udowadnia, że może być na topie. I choć forma ringowa być może nie jest już tak dobra jak kiedyś, cały czas potrafi dawać bardzo dobre segmenty. Praktycznie każde jego promo i każdy segment z jego udziałem na Dynamite jest gwarantem doskonałości. Nie wiem, czy będąc w WWE, Jericho robiłby jeszcze taką furorę jak obecnie w AEW. Fakt faktem, na pewno wymyśliłby nowe rzeczy, które ludzie by pokochali (jak było chociażby z jego słynną listą), ale nie byłby już w WWE główną gwiazdą przez co nie mógłby pokazać pełni swoich możliwości. O, a little bit of the bubbly!
– Odrodzenie Dustina Rhodesa
Zastanawiałem się, czy umieszczać to jako oddzielny punkt, ale patrząc na to co z Dustinem zrobiło AEW jest niesamowite. Gość o którym wszyscy już zapomnieli. Wielu myślało, że Dustin będąc pod kontraktem z WWE jako Goldust, zakończył już karierę. Tymczasem dzięki powstaniu AEW i namowie brata Cody’ego, Dustin przeżywa drugie życie. Jego walka z Double or Nothing okazała się pod względem emocji jedną z najlepszych w roku 2019. Udowodnił, że wciąż może to robić i przede wszystkim wciąż może to robić dobrze. Nie odgrywa kluczowej roli na Dynamite, ale gdy tylko się pojawia, wywołuje pozytywne reakcje i widać, że dzięki AEW odrodził się na nowo. Szacunek.
– Stawianie na nowe twarze
Żeby nie było tak, że AEW to tylko stare twarze, warto wspomnieć, że promują oni również osoby, młodsze, mniej znane, a mające wielki potencjał. Do takiego grona zaliczają się chociażby MJF, Jungle Boy, Private Party, czy Darby Allin. Jestem pewny, że w przyszłości będą to wielkie gwiazdy, które już teraz udowadniają, że mają wiele do pokazania. Osobiście z tego grona najbardziej pokochałem postać MJF’a. On nigdy nie wychodzi ze swojego gimmicku. Świetnie odgrywa postać heela w telewizji, w programach śniadaniowych, na Twitterze, idąc ulicą i spotykając fana… dosłowne wszędzie.
– Lights Out Matche
Dla mniej doinformowanych Lights Out Matche to te walki, które w AEW zapisały się jako hardcorowe. Królem tego typu stać jest oczywiście Jon Moxley, który na Full Gear odbył mocno hardcorową walkę z Kennym Omegą. Sam Omega walczył w tej stypulacji również z Joey’em Janelą, a Joey Janela na Fyter Fest odbył taki pojedynek właśnie z Moxley’em. Wszystkie te starcia cieszyły się dużym zainteresowaniem i uznaniem. Moim zdaniem takie brutalniejsze walki od czasu do czasu są świetnym dodatkiem i cieszę się, że AEW organizuje swoje gale w TV-14.
– Wywiady przy ściance medialnej po galach PPV
To coś, co odróżnia AEW od innych federacji. Ja oprócz wrestlingu zerkam także na gale bokserskie i MMA, gdzie takie relacje z mediami są rzeczą normalną. Dobrze, że All Elite Wrestling jest otwarte na media i chętnie odpowiadają na pytania dziennikarzy. Nie każdemu tuż po gali chciałoby się stać przy ściance medialnej i być do dyspozycji redaktorów różnych portali internetowych oraz stacji radiowych i telewizyjnych, a oni to robią i te wywiady wychodzą naprawdę fajnie. Zresztą można je wszystkie obejrzeć na YouTube. Osobiście zawsze czekam na wypowiedzi prezesa AEW Tony’ego Khana. Swoją drogą bardzo polubiłem tego gościa.
Na moim zegarze wybiła właśnie godzina 17:00, a z racji tego, że mamy dzisiaj sylwester, nie za bardzo chce mi się dalej rozmyślać jakie by tu jeszcze aspekty do plusów i minusów uwzględnić. Być może gdybym miał więcej czasu, uzbierałbym jeszcze kilka punktów, ale z drugiej strony, po co doszukiwać się ich na siłę? 😉
Podsumowując, krótko o AEW z mojej skromnej perspektywy. Uważam, że jak na 12 miesięcy publicznej działalności, ta federacja zrobiła dużo więcej niż każdy zakładał. Już teraz osiągnęli wielki sukces i osobiście mocno im kibicuję, ponieważ zawsze chciałem poważnej konkurencji dla WWE. I nie dlatego, że nie lubię federacji Vince’a McMahona, ale dlatego, że konkurencja wnosi wiele dobrego w promowany produkt. Wystarczy przypomnieć sobie chociażby Monday Night Wars z drugiej połowy lat 90. To były świetne czasy dla pro wrestlingu. Bardzo życzyłbym sobie, aby popularność tej rozrywki znów była tak wielka jak wtedy i aby każdy fan był w pełni usatysfakcjonowany tym co ogląda.