WWE RAW 10.12.18 – Raport
Kiedy czasem widzę na Dailymotion informację, że materiał wideo z Raw został odrzucony, to myślę sobie, że sieci partnerskie zgłaszają je, bo wstydzą się za ogólny poziom tygodniówki. Potem jednak okazuje się, że na innych serwerach śmiga wszystko jak dobrze naoliwiona maszyna, a moje serduszko wtedy pęka. Zapraszam na raport z tego pozornie lepszego show.
Tym razem czerwoną tygodniówkę rozpoczął Seth Rollins. Ring otoczony jest stołami, drabinami i krzesłami, w końcu tytuł będzie broniony w bardzo brutalnej walce TLC. A nie, zaczekajcie. Wydaje mi się, że coś nie gra z dźwiękiem, bo theme song Setha jest przepełniony krzykami Burn It Down. Mistrz interkontynentalny powtórzył hasło i dodał, że zrobi to po raz kolejny po jego walce z Ambrose’m. Nie przyszedł tutaj, żeby znowu wywołać Deana, ale raczej po to, żeby przekazać nam prawdę. Corbin od jakiegoś czasu się za bardzo panoszy i wydaje mu się, że Baron powinien się poczęstować małą dozą rzeczywistości. Baron Corbin skorzystał z zaproszenia. Tak teraz sobie myślę – czy Baron naprawdę jest taki beznadziejny, czy on jest genialny w robieniu z siebie kogoś beznadziejnego? Zachęcam do głębszej refleksji. GM nalegał na to, żeby ta konwersacja była ich prywatną sprawą. Jego biuro jest zawsze otwarte dla gwiazd kalibru Rollinsa. Seth kazał mu się zamknąć i stwierdził, że nie miał szansy przekazać Baronowi co myśli o jego pracy. Nie obchodzi go jakie teraz stanowisko pełni Corbin, czy jest stałym, krótkoterminowym, czy zidiociałym generalnym menadżerem. Ważne jest to jaką robotę wykonuje i prawda jest taka, że Raw od jakiegoś czasu jest do bani. Jest takie z powodu GM’a, który wszystko obraca wokół siebie. Praca Barona nie jest w porządku. GM zauważył, że Rollins jest po prostu sfrustrowany i kazał mu uważać na słowa. Mistrz nie dał się przestraszyć zwolnieniem i dodał, że aktualny roster Raw jest naprawdę genialny. A Corbin nie wie co zrobić chociażby z takimi zawodnikami jak chociażby członkowie The Revival. Zgadza się na jakieś Lucha House Rules Matche, on nawet nie wie o co w tym chodzi. BC może po prostu zwolnić siebie, Drew i Lashleya i nikomu nie będzie źle. A może Raw potrzebuje większej ilości segmentów związanych z sikaniem w gacie? To naprawdę zabawne. Każda decyzja Corbina jest dla niego samego maską, która ma ukryć brak pewności siebie Barona. GM cały czas się chowa i na dodatek doprowadził do tego, że Brock Lesnar znowu został mistrzem. Ciekawi go gdzie jest nasz mistrz Universal. Dokładnie, nie ma go tutaj, bo nawet nie chce tu być. Czy pamiętamy kiedy ostatnio Lesnar walczył na Raw? Seth wie kiedy i było to w 2002 roku. Rollins nazwał Corbina porażką, bo zawodzi on w każdym aspekcie. Baron chciał się bronić, ale ostatecznie powiedział, że nie obchodzi go zdanie nikogo. Raw to jego show i jeśli Sethowi się to nie podoba, to jego strata. Baron dodał, że niedługo będzie menadżerem na stałe i życie Rollinsa może być o wiele gorsze. Ambrose pokona go w walce na TLC, a sam GM pokona Barona. JoJo wstanie i ogłosi go jako stałego menadżera. I od tego momentu będzie działał tak, żeby kariera Setha była prawdziwym piekłem. Rollins nie miał nic przeciwko i zaproponował Corbinowi podróż do piekła jeszcze tego wieczoru. Nie chce jednak zwykłej walki jeden na jeden, bo nie tego oczekują ludzie. Skoro przy ringu stoi masa takich fajnych przedmiotów, to on proponuje GM’owi TLC Match! Baron ostrzegł przeciwnika i chciał wiedzieć, czy mistrz naprawdę chce być bohaterem. Potem dodał, że będzie mu bardzo przyjemnie gdy udowodni, że Rollins żyje w błędzie. Jego odpowiedź to jednak nie, bo ma za dużo roboty w biurze. Architect nazwał GM’a tchórzem i udało mu się namówić rywala na walkę. Corbin jednak na sam koniec dodał, że będzie to walka o pas interkontynentalny. No więc WWE się właśnie pośrednio przyznało do tego, że Raw nie jest warte funta kłaków. Oczywiście odpowiedzialny jest za to Baron Corbin, ale i tak wiemy jaki jest przekaz. Nie wiem jednak, czy to dobrze przyznawać się na wizji do błędu, bo mówiąc „hej, mój produkt jest do bani” naprawdę zniechęcasz innych do jego oglądania. Warto pochwalić Setha za to, że całkiem ładnie to poprowadził, ale czy wizja walki o pas interkontynentalny między nim a Corbinem mnie zachwyca? Nie do końca, bo gimmick match tylko zachęca do jakichś wygłupów. No nic, zobaczymy.
Walka Nr.1: WWE Raw Tag Team Championship Handicap Match – Bobby Roode & Chad Gable vs AOP & Drake Maverick
Chad walczy tym razem w samych gaciach. Nie poszło mu najlepiej w starciu z mistrzami, gdyż AOP załatwili go kilkoma ciosami. Uderzenie otrzymał też Roode i to pozwoliło Gable’owi wziąć się do roboty. Rezar zgasił go Clothesline’m i w jego ekipie doszło do kilku zmian. Panowie tym razem dali ciała i pretendenci wyrzucili czempionów z ringu. Potem w łapy Roode’a i Chada dostał się Drake Maverick, który został rzucony na swoich partnerów.
Po przerwie zobaczyliśmy jak Rezar trzyma Chada w mocarnym Headlocku. Do kwadratowego pierścienia wpuszczony został Drake, który dość lekceważąco podchodził do walki. Gdy tylko zrobiło się gorąco to obsrał on zbroję i kazał swoim podopiecznym walczyć. Gable w pewnym momencie wpuścił Bobby’ego, który poczęstował Akama serią ciosów w głowę i na kolację dorzucić chciał Blockbuster. Rywal jakoś go złapał i wysłał poza siebie Choke Toss Suplexem. AOP wykonali akcję drużynową i to zmusiło Chada do interwencji. Nie poszło mu najlepiej i pretendenci otrzymali Super Collidor. No, nie do końca, gdyż Gable skontrował Powerbomb na Hurricanranę. Za karę otrzymał on kombinację Neckbreaker/Powerbomb. Wydawało się, że to koniec i Maverick namówił swoich chłopców do zmiany z nim. Brytyjczyk zaczął się wygłupiać i pin, którego spróbował był tak beznadziejny, że Bobby zamienił go na Roll-up. 1…2…3!
Zwycięzcy: Bobby Roode & Chad Gable – 6.30 via Pinfall (Nie była to najgorsza walka, ale rezultat jest gwoździem do trumny dla AOP, którzy przegrali wyłącznie przez Mavericka. W tej rywalizacji jedynym zwycięzcą jest Gable, który jako solowy zawodnik przepadłby na Main Event. Szkoda tylko w jakich okolicznościach został on mistrzem drużynowym. W ogóle to zauważyłem, że ostatnio w WWE stawia się na przypadkowe zlepki zawodników, a nie wartościowe drużyny. Na sam koniec dodam, że AOP dołączyli do takich zespołów jak The Ascension, American Alpha, The Revival, The Vaudevillains, Enzo & Cass i Sanity – ekip, które w głównym rosterze szybko przepadły mimo zachwycających występów w NXT. Undisputed Era, powodzenia.)
Bobby i Chad świętowali na zapleczu swój sukces. Znając życie to za tydzień panowie nie będą już mistrzami.
W ringu stała Natalya, która chciała coś powiedzieć. Zwykle się uśmiecha, bo jest osobą, która się śmieje nawet gdy śpi. Musi jednak odnieść się do wydarzeń związanych z Ruby Riott. Nattie przypomniała, że kocha ten biznes, ale Ruby skutecznie ją zniechęca. Riott uczyniła z tego sprawę osobistą po tym, jak zniszczyła okulary ojca Kanadyjki. Liderka Riott Squad próbuje pozbyć się dziedzictwa z nim związanego. Czy Ruby pamięta wydarzenia takie jak Montreal Screwjob i jak Bret Hart uderzył Vince’a McMahona? Natalya dodała, że jest dumna ze swojej rodziny i zamierza nauczyć Riott szacunku. Walkę na TLC zamierza dedykować osobie, którą naprawdę kocha i dedykuje ją swojemu ojcu. Kanadyjka uroniła łzę i obiecała, że wyśle Ruby prosto na stół. Po tych słowach na rampie stanęły członkinie Riott Squad, które coś ze sobą przyniosły. Ruby Riott próbowała zażartować sobie z emocjonalnego popisu Natalyi. Całej szatni jest przykro, ale tylko z powodu tego kim jest Nattie. Kanadyjka nie zasługuje na szacunek – nie reprezentuje nawet swojej rodziny, bo tak naprawdę jest dla niej ciężarem. Riott następnie przekazała, że przygotowała prezent dla swojej przeciwniczki. Był to stół z podobizną Jima Neidharta. Ruby na sam koniec powiedziała, że wie jaka więź łączyła Natalyę i Jima. Kiedy wyśle Kanadyjkę na ten stół, to będzie ona bliżej swojego ojca niż kiedykolwiek. O jeny, jakie to jest gówno. Jak sobie pomyślę, że śmierć Neidharta została wykorzystana do takiej rywalizacji jak ta, to czuję straszne zażenowanie. A sama końcówka to już w ogóle lekka przesada.
Walka Nr.2: Drew McIntyre vs Dolph Ziggler
Szkot przed walką przypomniał wszystkim, że Balora tutaj nie ma. Zamierza jednak dokończyć swoją robotę na TLC i wysłać go na wieczne wakacje.
Początek walki należał do Zigglera, który w pewnym momencie przyjął bardzo mocne uderzenie. McIntyre zaczął rozdawać karty i wysłał oponenta za siebie przy pomocy Overhead Belly to Belly Suplexa.
Po przerwie panowie stali na górnej linie. Oczywiście nie stali tam tylko po to, żeby sobie popatrzeć na swoje spektakularne umięśnienie. Zawodnicy bili się ze sobą i doszło do tego, że Dolph otrzymał Avalanche Celtic Cross. 1…2…Kick-out. DZ bardzo nieprzyjemnie wylądował na ramieniu. Drew uznał, że zajmie się oponentem poza ringiem. Zaplanowany Suplex nie wypalił i Szkot ruszył z drugą próbą. Tym razem trafił na LEDowy narożnik i prawie dał się wyliczyć. Prawie, bo przed wyliczeniem zdążył powrócić i uniknąć Superkicka. Tak naprawdę to Ziggler po prostu padł na matę w momencie wykonywania finishera. McIntyre zaczął się cieszyć i krzyczał do swojego oponenta. Dolph się wkurzył i postanowił zaskoczyć rywala ZigZagiem. 1…2…Kick-out. DZ myślał, że może teraz wygrać po Superkicku, ale nie spodziewał się Claymore. Koniec.
Szkot zaatakował przeciwnika po walce i trafił go kilkoma Claymore, jeden był szczególnie brutalny, bo Dolph był oparty głową o krawędź ringu.
Zwycięzca: Drew McIntyre – 5.50 via Pinfall (Krótka, ale naprawdę przyjemna walka. Drew zemścił się za poprzedni tydzień i zrobił to w iście dominującym stylu, czego potrzebował przed pojedynkiem z Balorem.)
Walka Nr.3: Bayley vs Alicia Fox
Pozwolę sobie to pominąć, bo szlag trafił mój zasilacz do laptopa i mając 70% baterii oraz kilka innych rzeczy do wykonania, po prostu nie mogę marnować stanu zasilania na takie głupoty. Walkę wygrała Bayley, której pomógł w tym Apollo Crews. To on zastąpi Balora w Mixed Match Challenge. W sumie strasznie śmieszne jest dla mnie to, że ten turniej jest przepełniony zmianami na ostatnią chwilę.
Zwyciężczyni: Bayley – 3.45 via Pinfall
Dean Ambrose nie chciał komentować aktualnej sytuacji związanej z tytułem interkontynentalnym. Seth zawsze chciał być w centrum uwagi i po raz kolejny mu się udało. Rollins walczy z Corbinem tylko dlatego, że ma wielkie ego. Dean widział to już od czasów The Shield. Seth pewnie pokona Barona, ale na TLC straci swój pas. Ambrose następnie miał odnieść się do sytuacji z Romanem Reingsem. Ostatecznie uznał, że nikogo to nie obchodzi. Pokazano nam materiał wideo związany ze zdradą Ambrose’a, który to obejrzał i nic nie powiedział.
Walka Nr.4: Elias vs Lio Rush
Jeszcze przed pojedynkiem gitarzysta pocisnął swoim przeciwnikom i obiecał czegoś nauczyć Rusha, z którym się za chwilę zmierzy. Ok, będę strzelał – jako, że Lio tworzy dywizję wagi lekkiej to pewnie obskoczy on w szybki wpiernicz, który zostanie przerwany przez Bobby’ego. Sędzią w tej walce będzie Heath Slater, dla którego będzie to debiut w profesji sędziego.
Rush uciekał i wykorzystywał swoją zwinność. Rywal go oczywiście złapał i czarnoskóry zawodnik wylądował na deskach. Elias postawił na Elevated Wristlock i postawił na potężny Biel Toss. Ogólnie to nie wiem, czy chce mi się to dalej oglądać. Interwencja Lashleya pozwoliła Rushowi na serię ciekawych kopnięć skierowanych ku oponentowi. Gitarzysta nagle złapał Lio i załatwił go Electric Chair Powerbombem. Bobby przerwał pin i zaczął znęcać się nad Eliasem. Slater chciał ogłosić dyskwalifikację, ale sobie odpuścił, bo przestraszył się Bobby’ego. Lio zabrał gitarę przeciwnika i pozwolił Lashleyowi czynić honor. Rush potem przypiął obolałego oponenta i to tyle.
Zwycięzca: Lio Rush – 4.10 via Pinfall (Wolałbym już o tym zapomnieć. W sumie ciekawe jest to, że Bobby zdążył w tym roku uczestniczyć w aż dwóch rywalizacjach, które mogą być nazwane najgorszymi feudami 2018 roku. Gratulacje, właśnie tego chciałeś odchodząc z Impact Wrestling?)
Baron Corbin pogratulował Heathowi dobrej pracy i przekazał mu, że później będzie on sędziował w jeszcze jednym pojedynku.
W ringu stanęła Alexa Bliss i szybko dołączyły do niej Nia Jax i Tamina. Nia obiecała, że zostanie nową mistrzynią kobiet. Wydaje jej się, że Ronda powinna po prostu oddać jej tytuł jeszcze dzisiaj, bo będzie mogła dzięki temu uniknąć anihilacji, która ją czeka na TLC. Jax potem dodała, że jest najgorszym koszmarem Rousey, w sumie to się nawet nie dziwię i pokazała swoją pięść – to jest jej broń i gdy w niedzielę usłyszy gong to wykorzysta moc drzemiącą w tej dłoni i uderzy Rondę w twarz. Nia zaczęła wymieniać sukcesy Rondy tylko po to, żeby pocisnąć swojej rywalce i po raz kolejny powiedzieć, że zmasakruje twarz Rousey. Potem się niepotrzebnie wydarła i na szczęście zaraz ktoś ją zatka taką śmieszną kulką do ust. Pojawiła się Ronda Rousey, która chciała walczyć, ale jej rywalki dały w długą. Na pomoc przybyła jeszcze Ember Moon i to chyba byłoby na tyle.
Jeśli dalej uważasz, że Mixed Match Challenge to coś naprawdę dobrego to przypominam, że w półfinale walczą takie osoby jak Carmella, R-Truth lub Alicia Fox. Nie chodzi o to, że ich nie lubię, ale raczej o to, że oni raczej tylko przegrywali i to pokazuje, że ten cały turniej nie ma żadnego sensu.
Walka Nr.5: Ember Moon vs Tamina
Początek należał do Ember, która po jakiejś minucie postanowiła trafić rywalkę za pomocą Springboard Crossbody. Tamina odpowiedziała czymś, co miało być Superkickiem, ale z pewnością nim nie było. Snuka nie miała ochoty na szybsze tempo, bo czasami wolniej znaczy lepiej. Te zasady jednak raczej nie mają zastosowania w rozrywce jaką jest wrestling. Po minucie Headlocka sytuacja się trochę zmieniła. Ember na szczęście mogła się wykazać i udało jej się wykonać Lunar Combo oraz Sliding Flatliner. Moon próbowała kolejnego ataku, ale tym razem nadziała się na Snap Powerslam. 1…2…Kick-out. Tamina wysłała oponentkę w narożnik i nie spodziewała się kontry. Ember zaskoczyła ją czymś w rodzaju Codebreakera i następnie wykończyła za pomocą Eclipse. Pewnie myślisz, że Nia chciała to przerwać. Zgadza się, ale Ronda Rousey jej na to nie pozwoliła.
Zwyciężczyni: Ember Moon – 4.50 via Pinfall (Słaba walka, ale to nie jest wina Ember, która dwoi się i troi tylko po to, żeby w końcu dostać szansę na coś lepszego. Tamina jak to Tamina, wóz z węglem rusza się z większą gracją i nawet dodam, że tęsknię za Snuką sprzed kilku lat, bo jeszcze wtedy nie była taka zła.)
Charley Caruso próbowała przekazać Corbinowi, że nadużywa on trochę władzy. Baron nie zgodził się z nią i chciał wiedzieć, czy Caruso wolałaby wylądować na SmackDown. W sumie to co za różnica, tu zarabia i tu zarabia. Baron oczywiście stwierdził, że po prostu zaakceptował wyzwanie Rollinsa. Potem przekazał, że plotki o możliwym powrocie Strowmana są dla niego śmieszne, bo on dobrze wie, że Braun się nie pojawi.
Wooow, a na TLC zobaczymy Ladder Match pomiędzy Eliasem i Lashleyem. Spokojnie, jest haczyk – na linie wisieć będzie gitara Eliasa. W sumie to mogliby zrobić tak – na jednej linie wisi gitara, na drugiej Lio Rush.
Walka Nr.6: Intercontinental Championship TLC Match – Seth Rollins vs Baron Corbin
Hmmmm, a po cholerę stoi tutaj sędzia Slater? Seth ładnie rozpoczął i skontrował Suplex oponenta na High Knee Smash. GM wyleciał z ringu i przyjął kilka ciosów w głowę. Mistrz postanowił zabrać krzesło, ale ostatecznie go nie użył. Otrzymał za to uderzenie w twarz. Baron kazał Heathowi przynieść drabinę do ringu i to nie spodobało się Rollinsowi, który trafił rywala Springboard Clothesline’m.
Wracamy po reklamach. Corbin znęcał się nad Rollinsem i wykorzystywał do tego krzesełko. Panowie uznali, że warto powalczyć poza kwadratowym pierścieniem. Brakowało spektakularności i na szczęście Architect uratował to za pomocą Baseball Slide’a w momencie trzymania przez Barona drabiny. GM padł na ziemię, ale szybko wstał i uznał, że wykona Suplex na drabinę ustawioną w narożniku. Akcja zakończona sukcesem. To było super efektywne. Lone Wolf ustawił także krzesło w narożniku i prawie na nie trafił, ale w ostatniej chwili zrobił unik i poczęstował Rollinsa Misdirection Clothesline’m. BC uniósł ręce i zdecydował, że pośle Setha na stół. Nie poszło mu najlepiej, ale jakimś cudem mistrz został przerzucony przez niego i boleśnie wylądował poza linami. Corbin miał teraz szansę i postanowił wspiąć się po szczeblach drabiny. Kingslayer do niego doskoczył i doprowadził do tego, że panowie wrócili do walki na ziemi.
Po przerwie sytuacja raczej się nie zmieniła. Baron dalej obijał swojego rywala. Coś jest chyba nie tak, bo komentatorzy przestali mówić, a sama walka toczy się w bardzo powolnym tempie. Zawodnicy przeszli na rampę i szybko wrócili w okolice ringu. Po kolejnej dziwnej przerwie zobaczyliśmy jak pretendent wykonuje Deep Six. Aktualny GM znęcał się nad oponentem i wykorzystywał do tego moc swoich pięści. Rollins zaczął brać się do roboty i tym razem skontrował Clothesline na Enzuigiri. Potem doprowadził do tego, że Lone Wolf trafił na ustawione w narożniku krzesło. Seth zabrał stalową broń i właśnie jej użył do osłabienia pleców przeciwnika. Suicide Dive trafił w cel, ale mistrz nie zakończył na tym swojej ofensywy i dorzucił do tego jeszcze dwa takie ataki. Ten ostatni został jednak skontrowany i Seth otrzymuje Chokeslam prosto na stół. Corbin wszedł po tym do ringu. Trochę trwało zanim ustawił drabinę i wszedł na górę. Rollins wyczekał na odpowiedni moment i zaatakował rywala. Corbin dał się zrzucić ze szczytu drabiny i przypadkiem rykoszetem oberwał Slater. Architectowi udało się skontrować End of Days i posłać oponenta na schodki. Potem znokautował go Low Superkickiem i ustawił na stole, żeby zgnieść go za pomocą Frog Splasha z górnej liny! Mistrz postanowił zabrać pas i tym razem przeszkodził mu Heath, który zrzucił Rollinsa i pomógł Baronowi w wejściu do ringu. Baron się ucieszył, ale to byłoby za proste. Seth powalił Slatera i następnie załatwił GM’a Buckle Bombem na stół! Sędzia wiedział, że nawalił i w nagrodę otrzymał Superkicka. Corbin natomiast został wykończony za pomocą Blackout i to byłoby na tyle.
Zwycięzca: Seth Rollins – 20.35 (Dziwna to była walka wieczoru. Rollins po raz kolejny udowodnił, że aktualnie jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. Jego praca w tej walce była doskonała, bo udało mu się sprzedawać akcje jak prawdziwy wrestler i przyjąć kilka groźniejszych bumpów. Udało mu się też doprowadzić do tego, że Baron przypominał zawodnika, a nie klauna. Całościowo wypadło to nawet przyzwoicie, ale wydaje mi się, że Corbin i tak powinien raz na jakiś czas spiąć dupę i naprawdę się wykazać. Nie może być tak, że wszyscy będą go wyciągać z bagna, w którym się znajduje. Cieszy mnie jedno – odpuszczono sobie zbędne interwencje i nawet Slater aż tak nie przeszkadzał, bo niby miał on ten swój motyw. Seth wygrywa, teraz idzie na Ambrose’a, a Corbin? Cóż, szkoda, że TLC Match zostanie zmarnowany na takie byle co.)