Site icon MyWrestling

[OPINIA] WrestleDream: słodko-gorzki teatr.

Za nami kolejna gala PPV od All Elite Wrestling. W tym roku poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko, po takich wydarzeniach jak Revolution, Double or Nothing, czy All Out. WrestleDream zdołało jednak utrzymać wysoki poziom. Ten artykuł jest moim wolnym strumieniem świadomości, wysoce subiektywnym. 

Show podzieliłbym na dwie części, z czego pierwsza z nich to właściwie wszystkie walki poza main eventem. AEW postanowiło bowiem wprowadzić nas do Arkadii, aby chwilę później splunąć nam w twarz i powiedzieć „dzisiejszej nocy będziesz płakał w poduszkę”. Ale od początku:

Zero Hour

Pre-show jak pre-show. Dobrze widzieć Briana Cage’a z tytułem. No i Rico Constantino w tercecie z MxM Collection! To dopiero powrót.

Jay White vs Hangman

Zdaje się, że była to najlepsza singlowa walka Jaya White’a w AEW. Naprawdę dobrze się to oglądało. Końcówka walki skradła moje serce – 'Switchblade’ kontrujący Buckshot Lariata w Blade Runnera. Coś pięknego.

Willow vs Mariah May

Do przewidzenia było, że Mariah obroni tytułu. Willow mimo wszystko dobrze się pokazała, a walka była naprawdę przyjemna. Szkoda, że na więcej kobiet nie znalazło się miejsca, a musieliśmy oglądać Chrisa Jericho. Ale o tym później.

Shibata vs Jack Perry

Wyniku tego starcia też chyba wszyscy się spodziewaliśmy. Ale to, co działo się po niej… to chyba najbardziej chore dziesięć minut w tym roku w AEW. Shibatę uratował Garcia, Garcię zaatakował powracający z planu filmowego MJF, a potem…

To takie ironiczne, że wielu ludzi było zdegustowanych, zszokowanych tym, co stało się na Worlds End (kiedy Cole zdradził MJFa – przyp. red.) co oznacza […] że nie odróżniacie dobra od zła. Myślicie że ja jestem zły? Że my jesteśmy źli, bo zdradziłem MJFa. Człowieka, który stworzył sobie w AEW więcej wrogów niż ktokolwiek inny. Człowieka, który przez ostatnie lata obrażał każdego, kto jest w tej szatni, i każdego z was. Jeśli to czyni ze mnie „diabła”, to kupcie mi bilet prosto do piekła. MJF jest narcyzem i zacisnął swoje szpony na AEW na zbyt długo i nadszedł czas na zmianę. Pewnego dnia spora część szatni mi podziękuje. Pewnego dnia, wy mi podziękujecie.

Adam Cole od samego początku nie uważał siebie za „tego złego”. Może więc teraz spokojnie odgrywać rolę babyface’a i mówić, że miał rację co do MJFa. 

Kyle O’Reilly wyzwał Okadę do walki. Co prawda Japończyk odrzucił propozycję, ale na pewno zobaczymy ten pojedynek, być może na Full Gear.

Powrót Swerve’a Stricklanda

Długo wyczekiwane wydarzenie. Przyjemnie się to oglądało. Cieszy, że Swerve został dopuszczony do walki. Pożartował sobie trochę z Nany sprzedającego zioło dzieciom z liceum, ponarzekał na niego w kontekście propozycji współpracy złożonej przez MVP, ale ostatecznie stwierdził, że Nana to jego rodzina i nie chce go zostawiać. Kazał MVP wsadzić sobie swoją wizytówkę w dupę, starł się z Benjaminem który ostrzegł go, że jeśli nie będzie ich wspólnikiem, będzie ich wrogiem. Prawie doszło do brawlu, ale MVP i Christopher Daniels powstrzymali zwaśnione strony. Story Swerve’a z Benjaminem i całym Hurt Syndicate zapowiada się bardzo ciekawie.

Ricochet vs Ospreay vs Takeshita

Mój Boże. Nie wiem, ile jest już kandydatów do walki roku, ale ten 3-Way musi znaleźć się na liście. Ospreay i Ricochet współpracowali, aby wyeliminować Takeshitę – to on bowiem „wprosił się” do tej walki.

Two out of Three Falls:
The Beast Mortos vs Hologram

Chora walka. Kwintesencja Lucha Libre. Jak dla mnie, ozdobą tego meczu była ta Poison Rana.

Darby Allin vs Brody King

Należało spodziewać się brutalności, szczególnie po ostatnim segmencie obu panów. Brody’ego chodzącego po schodkach, pod którymi leży Darby, to jednak się nie spodziewałem.

Darby wygrał po dwóch Coffin Dropach i po raz pierwszy w karierze przypiął Kinga. Po walce, panowie kulturalnie podali sobie ręce. No i tutaj skończyło się dawanie fanom tego, czego chcą. Powoli wprowadzano nas w coraz gorszy nastrój, co miało przygotować nas na tragiczne zakończenie.

Young Bucks vs Private Party

Mimo, że Bucksi dalej są niesamowici, zdaje się, że fani po prostu nie chcą ich widzieć w tym gimmicku. Private Party również nie zbierali reakcji. Ogólnie była to naprawdę świetna walka, poza jedną, zbotchowaną przez Zaya Poison Raną. Ozdobą meczu było powtórzenie spotu z szokującego zwycięstwa Private Party nad Bucksami pięć lat temu: Quen pociągnął Matta za nogę, kiedy YB próbowali wykonać Meltzer Drivera (Tony Khan Drivera), a Zay przypiął Nicka roll-upem. Tym razem to nie wystarczyło. Wiceprezesi zwyciężyli i obronili tytuły.

Jericho vs Mark Briscoe

Dawanie walki Chrisa Jericho jako przedostatniej było bardzo odważne. Właściwie nie było wcale tak źle, choć naprawdę przez chwilę byłem pewien, że Jericho zdobędzie tytuł, kiedy ten wykonał Jay Drillera. Mark jednak odkopał, a potem skopał tyłek starego dziada. Na szczęście. Nie będzie Nueva. Nie będzie Jericho z Mistrzostwem Świata.

Tragedia

Koniec kariery Bryana Danielsona był wypisany w gwiazdach. Jego szata, na której były zdjęcia oryginalnego składu BCC sugerowała, że to będzie jego ostatnia walka. Już sam początek był chory, ponieważ tuż przed refrenem 'The Final Countdown’ Mox zaatakował rywala. Panowie bili się poza ringiem, a muzyka dalej grała. Tony Khan chyba stwierdził, że zapłacił za całe 'The Final Countdown’, więc użyje go w całości. Naprawdę przyjemny moment. Słabość Danielsona była widoczna. Nie pomagała mu Marina Shafir, która najpierw wyprowadziła dwie serie ciosów kolanem w tył głowy, kiedy sędzia nie patrzył, a potem pociągnęła Bryana za nogę, kiedy ten chciał wykonać Busaiku Knee. Danielson przegrał, ale z honorem – chwilę przed końcem splunął przeciwnikowi w twarz i go spoliczkował. Sleeper Hold jednak nie dał mu szans. 'The American Dragon’ odpłynął, a Jon został 4-krotnym Mistrzem AEW. A zaczęło robić się tylko gorzej. Yuta i Darby przybiegli z pomocą, ale Wheeler kopnął Allina, którego następnie przyklejono taśmą do narożnika, i dołączył do Blackpool Combat Clubu. Niechętnie udusił Danielsona torbą – tak, jak zrobił to Moxley na All Out, kiedy ten próbował uratować swojego mentora. Claudio założył Bryanowi krzesło na głowę i wykonał Curb Stompa. Darby nie mógł nic zrobić. W końcu z pomocą przybiegli Orange Cassidy, Adam Cole, Mark Briscoe i Hook. Było już za późno. Bryan Danielson żegna się z karierą wrestlera opuszczając arenę na noszach. Show zakończył obrazek Darby’ego Allina niemogącego pogodzić się z myślą, że nie mógł uratować Bryana i OC, próbującego go pocieszyć.

Czy to dobre zakończenie?

Na pewno cholernie smutne. Patrzenie, jak Bryan traci tytuł, swojego ostatniego przyjaciela, a może i zdrowie po tym brutalnym ataku, było przerażające. Nawet Excaliburowi poleciały łzy przy stole komentatorskim, co słychać było po jego głosie.

Jedyne, co do czego mam wątpliwości, to turn Wheelera Yuty. Patrząc na ostatnie tygodnie, jego rozmowy z Claudio, jak i ostatnie Dynamite, na którym ten po ataku BCC leżał na macie i czołgał się do Danielsona, kiedy ten wykonywał 'The Yes Movement’ nie zwracając na niego uwagi, ma to sens, ale jednocześnie zaprzepaszcza rozwój postaci Wheelera, jaki dokonywał się przez ostatnie kilka lat. Zdaje się jednak, że Yuta dalej ma jakiś beef z Moxleyem. Oto co wydarzyło się już po zejściu WrestleDream z anteny:

A Wy co uważacie o zakończeniu WrestleDream, jak i całej gali? 

Exit mobile version