Site icon MyWrestling

John Cena – Pierwsze promo jako heel.

The Rock John Cena

 

Pierwsze emocje związane z szokiem, jakiego doświadczyli fani wrestlingu na całym świecie podczas niedawnej gali Elimination Chamber, już chyba nieco opadły. John Cena – The Ultimate Face, który wydawał się na zawsze pozostać po jasnej stronie mocy, nagle, gdy nikt się tego nie spodziewał, dokonał heel turnu.

 

Trudno było sobie wyobrazić, że Cody Rhodes mógłby przejść na ciemną stronę, więc wszyscy czuli, że The Rock, pożeracz dusz, będzie musiał jeszcze trochę poczekać na swoją szansę. A co dopiero John Cena – facet, który przez niemal całą swoją legendarną karierę wpajał nam wartości Hustle, Loyalty, Respect, zawsze z hollywoodzkim uśmiechem na twarzy. Reakcje były gwałtowne: „Jak to? Dlaczego? Niemożliwe! Zawiódł swoich fanów!”. Najmłodsi fani byli doprowadzeni do łez.

 

Było wielkie oczekiwanie i spekulacje, jak będzie wyglądał nowy John Cena. Czy zmieni swój wizerunek, strój, czy wyjdzie do ringu z nową muzyką, pokazując odświeżoną wersję postaci, która dla wielu już dawno stała się nudna? Była też ciekawość, co powie i jakie motywacje nim kierowały, że w jednej chwili przekreślił wszystko, co do tej pory było jego wizytówką.

 

Okazja, by się o tym wszystkim przekonać, nadarzyła się dopiero po kilku tygodniach od gali Elimination Chamber, podczas Monday Night Raw w Brukseli. Usłyszeliśmy dobrze znane dźwięki jego muzyki (niestety, bez zmian), które zostały zagłuszone przez buczące tłumy skandujące „John Cena sucks”. Tym razem jednak Cena nie wbiegł do ringu z charakterystycznym wślizgiem. Zamiast tego szedł powoli, z powagą i obojętnością na twarzy. Publiczność bezlitośnie wykrzykiwała obraźliwe hasła, a sam Cena przez chwilę wydawał się, jakby miał opuścić ring bez słowa.

 

W końcu jednak odniósł się do zachowania fanów i swoich powodów, dla których „sprzedał duszę diabłu”. Za swoje zachowanie obwinił fanów, twierdząc, że byli dla niego okropni, traktowali go jak swoją własność, jak zabawkę. „Wszystko, co robicie, to tylko branie. Bierzecie, bierzecie i martwicie się tylko o siebie” – powiedział. Wyznał, że ma tego dość, że nie jest ani heelem, ani face’em bo jest po prostu człowiekiem. John Cena wspomniał również, że nie zamierza zmieniać ani swojego stroju, ani muzyki, bo to jego muzyka i jego głos. Szesnastokrotny mistrz dał do zrozumienia, że publiczność nie dostanie od niego niczego, bo na nic nie zasłużyła.

 

W międzyczasie tłum zaczął skandować „Cody Rhodes”, licząc, że mistrz WWE skonfrontuje się z Ceną. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, a Cena kontynuował swoje mocne zarzuty, mówiąc, że fani jedynie siedzą na tyłkach i oglądają, jak on jest świetny, ale to już wystarczy. W pewnym momencie nastąpiła prawdziwa euforia, gdy na arenie pojawił się Cody Rhodes. Reakcja na jego muzykę była ogromna, a tłum oszalał, co tylko potwierdza, że tegoroczny main event WrestleManii to strzał w dziesiątkę (choć nadal uważam, jak wielu, że walka Orton vs Cena też byłaby wielkim wydarzeniem).

 

Cody Rhodes stanął twarzą w twarz z Ceną, a jego odpowiedź na promo przeciwnika była krótka i celna: „Kim Ty jesteś?”. Dał tym do zrozumienia, że to nie jest John Cena, z którym chciał walczyć na WrestleManii. Był podekscytowany tym starciem, ale teraz ma przed sobą kogoś zupełnie innego. Powiedział Cenie, żeby odnalazł „John’a Cenę”, bo to z nim chce walczyć, a nie z „tą płaczącą wersją”. Po tych słowach Cody opuścił ring, pozostawiając w nim swojego rywala. Cena po chwili upuścił mikrofon i również wyszedł.

 

Wnioski?

Świetne promo w wykonaniu Ceny, który po raz kolejny udowodnił, że jest mistrzem mikrofonu. Bardzo wiarygodnie przedstawił swoje motywacje i powody przejścia na ciemną stronę, choć nie odniósł się do tego, dlaczego połączył siły z The Rockiem. Moim zdaniem John Cena wykorzystał swoje wieloletnie doświadczenie bycia twarzą WWE, aby stworzyć przekonującą postać heela. I trzeba mu przyznać, że potrafi wywołać reakcję, a w wrestlingu reakcja publiczności jest kluczowa.

 

Cody Rhodes również dał dobre promo – krótkie, konkretne i trafiające w punkt. Publiczność chłonęła każde słowo. Rok temu nie przypuszczałem, że Cody nadal będzie cieszył się takim poparciem fanów. Wydawało mi się, że znudzą się kolejnym „Ceną”. Na razie tak się nie stało, choć na horyzoncie widać już nowe gwiazdy, które za rok lub dwa mogą stanąć w głównej walce najważniejszej gali roku.

 

Osobiście jestem trochę rozczarowany, że John Cena, mając okazję coś zmienić, nadal pozostał sobą. Była to doskonała okazja, aby zmienić wizerunek „wielkiego dzieciaka” w koszulce i czapce na coś bardziej imponującego – na przykład na postać „turbo kozaka”. Można było stworzyć mocny utwór, który oddałby przemianę postaci. Niestety, tym razem zabrakło takich smaczków. Nie wiem, czy to pójście na łatwiznę ze strony federacji, czy po prostu taki był pomysł na tę postać, ale szkoda, że nie wykorzystano tej szansy.

 

Miejmy nadzieję, że od teraz John bardziej przyłoży się do promocji i rozwinięcia tego feudu, a także będzie pojawiał się częściej na galach. Na razie jego pożegnalny rok w WWE trochę rozczarowuje.


Obserwuj nas na: twitter.com/MyWrestling2015
Śledź nas na: facebook.com/mywrestlingpl


Exit mobile version