Jak było na SmackDown? 21.05.2019 – Omówienie

Jak było na SmackDown? ano było nawet dobrze, ale nadal oczekuje od programów WWE czegoś więcej. Wczorajszy epizod miał chwile, które były dla mnie świetną zabawą i przykuły mnie do tego, co dzieje się na ekranie. Dostaliśmy komedię z R-Truthem i gonitwę rosteru SD za nim i Carmellą, która pomagała mu w ucieczce. Mieliśmy dobry meczyk Aliego z Andrade, ale jego koniec mnie dziwi. Big E powrócił i od razu jest weselej! niebieska tygodniówka go pragnęła i ten w końcu wrócił.
Bayley i Becky wspólnymi siłami pokonały „Szarlotki” potwierdzając, że to one są teraz na szczycie dywizji kobiet w WWE. Powrócił Dolph Ziggler, który chyba ma depresje z powodu sukcesu Kofiego i zamierza odebrać mu WWE Championship, no fajnie nawet. Sami Zayn znów przegrał, ale kogo to dziwi? nikogo. Shane i jego „przydupas” Drew McIntyre zaatakowali Romana Reignsa i zemścili się za wydarzenia z RAW. Przechodzimy więc do konkretów i zapraszam was do fajnego, konkretnego i subiektywnego tekstu. Miłej lektury!
Powrót Big E’ego
Jak fajnie znów zobaczyć tego naszego „wesołka” na SmackDown Live. Wszyscy pragnęli jego powrotu no i w końcu do niego doszło. Panowie z New Day sobie pożartowali, pośmiali się i pogadali. Xavier wspomniał o czymś, co mnie mega rozbawiło czyli o ekscesach E’ego na twitterku i jego żartach w stronę mamy Becky Lynch. Jak to zawsze bywa ktoś musiał zabawę przerwać, a kto to taki był? nasi kochani Kanadyjczycy z bólem pewnej części ciała, o której nie wspomnę. Owens stał i nie był wyszczekany jak zawsze i szybko opuścił arenę, zaś Sami który ma ostatnio wiele do powiedzenia został. Jak jak lubię te proma Zayna, które zawsze są na wysokim poziomie i są adekwatne do sytuacji. Dobry był to segment, który doprowadził do walki Samiego i Kofiego, o której w późniejszej części artykułu.
Ali szczęśliwiec
No to tak, po tym jak Ali miał paraliż na drabinie podczas Money In The Bank minął jakiś czas i już mógł normalnie walczyć z Andrade. Uważam, że panowie stworzyli solidny pojedynek, który mądrze zabookowano. Przyczepić się mogę jedynie do tego, że to Ali wygrał ten mecz. Po pierwsze był po wyczerpującym Ladder Matchu, w którym sporo oberwał i jeszcze przegrał walkę o walizkę. Andrade zniszczył Aliego, a ten po roll upie to wygrał, a przypomnę że ex Almas to pretendent do pas Intercontinental. Za 2 tygodnie Andrade mierzy się z Finnem, a taka porażka przed PPV za dobra nie jest.
Pościg za R-Truthem
Cała sprawa z tym ściganiem R-Trutha to złoto! sam pomysł z pasem 24\7 może i z początku mi nie odpowiadał, ale patrząc na rozwój sytuacji to wprowadzenie tego tytułu było strzałem w dziesiątkę. Dostaliśmy przebieranki Trutha, któremu Carmella pomagała w kamuflażu, by go nie rozpoznali. Ten jakby nigdy nic hasał po całej arenie, aż w końcu go znaleźli i zaczęli go gonić po arenie. B-Team i Mahal go dorwali, ale ten sobie poradził i wraz z Carmi czmychnął z hali, a ci go nie dogonili. Jak na razie historia tego pasa zaczęła się świetnie i jest to prowadzone w super sposób, co powoduje że wrestlerzy, którzy nie dostają czasu w TV teraz mają okazję się prezentować. Mamy ciekawe story komediowe i jest to naprawdę ciekawe i interesujące, bo tytuł może być broniony wszędzie, a mistrzem może zostać każdy.
Dolph Ziggler powraca i obiera sobie za cel Kofiego
Wraca pan, którego nie widzieliśmy od bardzo dawna. Mowa o Dolphie Zigglerze, który zaatakował Kofiego tuż po jego zwycięskiej walce z Samim Zaynem. Oczekiwałem, że WWE pójdzie na kontynuacje feudu Owens – Kingston, ale jak widać tamto story się już skończyło. Ziggler wraca jako desperat, który za wszelką cenę chce zdobyć WWE Championship. Wcześniej uwagę Kingstona odwrócił Heyman, który wyszedł z walizką MITB, a zza pleców Kofiego zaatakował właśnie Dolph. Nie wiem dlaczego zdecydowano się na nowy storyline dla mistrza, ale mi się to akurat spodobało, bo gimmick Zigglerka przypadł mi do gustu. Niby gdzieś to już widzieliśmy, ale mi odpowiada taka forma powrotu pozera. Kilka chwil potem dał on świetne promo, w którym to narzekał na to, że nie dano mu szansy w trakcie RTWM, a jego miejsce zajął Kofi. Ziggler wyglądał na desperata, który jest na granicy szaleństwa i płaczu. Show Off chce być na miejscu Kingstona, więc dlatego go zaatakował. Jest motyw i niema nielogicznego ataku. Wszystko ma ręce i nogi i z tego można stworzyć naprawdę dobrą historię.
Mistrzynie potwierdzają, że obecnie to one są na szczycie dywizji kobiet
Na SmackDown doszło do walki, w której Becky i Bayley zmierzyły się z „blondynkami”, czyli Charlotte i Lacey. Sądziłem, że mistrzynie przegrają ten pojedynek, bo dojdzie między nimi do kłótni. A tutaj dostaliśmy normalny tag match i czyste zwycięstwo face’owych wrestlerek. Moim zdaniem i tak prędzej czy pózniej dojdzie do zgrzytów na linii Bayley – Lynch i wkrótce zobaczymy ich walkę. Co do Flair i Evans, to uważam że mogłyby one na spokojnie iść na Women’s Tag Team Titles, które chyba już nie istnieją? a nie czekaj Szymek one istnieją, ale WWE ma je gdzieś jak wszystkie mistrzostwa tagowe w main rosterze.
Shane i jego szkocki „przydupas” atakują Romana Reignsa
Czy tylko mnie zaczyna irytować fakt, że robią z McIntyre’a przydupasa od kilku miesięcy? najpierw pomagier Strowmana i Corbina, a teraz lata za Shanem i pomaga mu z Mizem oraz Reignsem. Jak głosi legenda kiedyś dojdzie do pushu Drew haha, ale chyba dojdzie do niego za kilka lat. Gościu robi za koleżkę od pomocy od początku swojej przygody w main rosterze. Zakończmy jednak wątek Drew i przejdźmy do O’Maca, który jako heel jest irytujący i staje się mega nudną postacią. Shane tylko szczeka i atakuje z zaskoczenia, czyli jak typowy tchórz. Ten gimmick jest przereklamowany, a w dodatku wychodzi on na hipokrytę mając problem do Romka oto, że ten zaatakował jego ojca, zaś sam przechwalał się atakami na tatę Miza. Roman mimo wszystko pokonał Eliasa, ale został zaatakowany przez McMahona, z którym sobie jednak poradził, ale na pomoc przybył „rycerz” McIntyre, który pomógł Shane’owi uporać się z Samoańczykiem. Jak dla mnie głupie jest to wpychanie osób 3 do tej rywalizacji, bo jest to feud osobisty.