No, mamy niedzielę, a ja dopiero teraz zabieram się za raport. Niektórzy wiedzą dlaczego, niektórzy nie. Aha, za tydzień raport też pojawi się dopiero w niedzielę, poniedziałek lub wtorek.

 

LAX obiecali nam pokazać nowego członka ekipy, ale zanim do tego dojdzie to zmierzą się oni z Alberto El Patronem, Dos Carasem i El Hijo de Dos Carasem.

 

Walka Nr.1: Super X Cup Second Round Match – Dezmond Xavier vs Drago

Panowie nie spieszyli się ze zwarciem, ale gdy już to zrobili to zaczęli wymieniać się ładnymi kontrami oraz pokazywali swoją zwinność. Xavier jednak został zaskoczony Dropkickiem w brzuch gdy próbował stanąć na rękach. Dezmond musiał chwilę ochłonąć oraz powrócił. Gdy już to zrobił to znowu pokazał próbkę swoich umiejętności, ale tym razem ofensywę przejął luchador. Udało się wykonać przedstawicielowi AAA Hurricanranę, a zaraz po niej załapać się na podobną akcję od przeciwnika. Akcja przeszła do narożnika i tam Drago poleciał poza liny. Udało mu się powrócić oraz posłać za nie Xaviera. Czy zobaczymy jakiś skok? Owszem i Dezmond przyjmuje Suicide Dive.

Po przerwie znowu oglądaliśmy pokazy lotników. Skończyło się to dość szybko, bo panowie trafili siebie nawzajem High Kickiem. Sędzia musiał zachęcić panów do powstania. Wrestlerzy to zrobili oraz próbowali postraszyć się uderzeniami w twarz. Drago użył Low Kicka. Nie było to super efektywne. Luchador spowalniał tempo pojedynku aż nadział się na ciekawą serię ciosów zakończoną Cutterem. Członek rosteru GFW postawił na dwa Corner Forearmy, Hurricanranę, a także Somersault Planchę poza ring! Czy pozwoliło to wygrać naszej czarnoskórej gwieździe? No jeszcze nie. Drago miał otrzymać jakąś akcję podobną do Suplexa, ale skontrował on próbę na Superkick oraz Spike DDT prosto z trzeciej liny! 1…2…2.9….Kick-out! Xavier ładnie to wyliczył. Po nieudanej próbie pinu doszło do tego, że Dezmond otrzymał Flapjack oraz Sit-Out Powerbomb! 1…2…Kick-out! Przedstawicielowi AAA pozostało wykonać Corner Splash. Mamy blokadę, a Dezmond przeskakuje nad rywalem aby cisnąć nim w narożnik. Następny cios nie został wykonany, bo Drago zaskakuje oponenta High Kickiem. 1…2…Kick-out. Xavier odkopał z kolejnej mocnej akcji. Luchador postanowił wszystko zakończyć przy pomocy ciekawego Flip DDT wyglądającego prawie jak Piledriver. 1….2….Kick-out! Przedstawiciel AAA nie wiedział już co począć, bo rywal znowu powstał. Jego desperacka akcja spotkała się z kontrą na 619 w narożniku, a zaraz po tym został on wykończony finisherem Dezmonda, którego nazwa to oczywiście Final Flash!

Zwycięzca: Dezmond Xavier – 15.10 via Pinfall (W ogólnym rozrachunku było to naprawdę dobre starcie, choć wydaje mi się, że Drago za bardzo tutaj dominował. Wolałbym zobaczyć wyrównaną walkę, bo to przydałoby się Xavierowi. Finał będzie ciekawy, bo Dezmond to dobry zawodnik – liczę na jego zwycięstwo. Według mnie to członek rosteru GFW powinien unieść trofeum.)

 

Zwycięzca po walce został zapytany przez Borasha o to jak czuje się po awansie do finału. Odpowiedział on, że lepiej będzie jeśli jego przyszły oponent będzie gotowy, bo on się nigdy nie poddaje.

 

MacKenzie Mitchel postanowiła porozmawiać z Ethanem Carterem III na temat jego walki o pas Grand. EC3 powiedział, że jest naprawdę podekscytowany oraz wie, że potrafimy to poczuć. Już dzisiaj jego rywalem będzie Moose. Nie jest on byle kim, a na dodatek stoją za nim sędziowie łącznie z Prichardem. Faktem jednak jest to, że to Ethan jest w głowie rywala. A to nie jest dobre miejsce aby go tam zostawić. On zostanie nowym mistrzem, bo jest Carterem, a ta federacja go potrzebuje. Doszło też do rozmowy z rodziną El Patrona. Alberto powiedział, że obchodzi go co do powiedzenia ma Konnan. Słuchał go od początku tego wszystkiego i już wie, że nie można mu ufać. Jest wężem oraz zdrajcą. Jedno co go interesuje to jego brat. Widział przyjaźń El Hijo z Konnanem i liczy na to, że może mu ufać. Brat uznał, że nie ma się czym martwić, bo lider LAX próbuje wejść mu do głowy. El Patron powiedział w takim razie, że nie może ufać swojemu bratu. Panowie zaczęli kłócić się po hiszpańsku i zjawili się Karen Jarrett oraz Bruce Prichard. Prosili oni o spokój, a rodzinka odeszła niezadowolona. Bruce następnie stwierdził, że musi pogadać z Karen jeszcze w tym momencie na osobności.

 

Walka Nr.2: Trevor Lee vs Mumbai Cat (pewnie Felix)

Czy to nie dziwne, że Mumbai Cat akurat teraz pojawił się w federacji? Czyżby krył się pod tym jakiś spisek? W końcu jest on z Indii. I walczy z Trevorem. A kto jest jeszcze z Indii i lubi powalczyć z Trevorem? To proste. Jest to Mahabali Shera, przechytrzyłem Cię federacjo!

Lee zasypał Sherę uderzeniami oraz Stompami. Trochę za mały ten Cat na Mahabaliego, ale co tam, ja głupi nie jestem. Okazało się, że to jednak nie był Shera, bo nagle pojawił się drugi kot, który wrzucił kolegę pod ring, a sam postanowił udać, że leży. Trevor dał złapać się na trik i po chwili otrzymał serię uderzeń, Superkick, Tornado DDT oraz Diving Splash! 1…2…3!

Zwycięzca: Mumbai Cat – 1.35 via Pinfall

Kot postanowił zdjąć maskę i krył się pod nią… Mahabali Shera? Niestety nie, to tylko Sonjay Dutt. Ochrona, sędziowie oraz Prichard postanowili chronić Trevora, a Dutt poprosił o spokój. Powiedział on, że to on jest mistrzem X-Division. Jeśli ktoś chce być czempionem to musi takiego pokonać. A Trevorowi to się nie udało. On proponuje mu starcie o pas na Destination X. I to nie koniec atrakcji, bo jego kolejną propozycją jest Ladder Match. Od razu po tym Hindus oddał się w ręce policji, 997, ten numer to kłopoty, pamiętajcie. Od kiedy Prichard jest heelem? Coś mi umknęło. Tak czy siak ten feud dalej jest strasznie głupi, ale cieszy mnie fajny gimmick match na najbliższy odcinek Impacta.

 

Grado rozmawiał wcześniej z Josephem Parkiem. Adwokat powiedział, że potrzebują oni kasy i Brytyjczyk powinien wygrać dzisiejszą walkę. Ma też wieści co do Laurel. Widział ją i twierdzi, że małżeństwo jest naprawdę realne. Zmieszany Grado postanowił pójść w cholerę, bo Joseph zaczął gadać od rzeczy.

 

Xavier dalej się cieszył ze zwycięstwa, a Eli Drake miał zmierzyć się z Eddiem Edwardsem. Razem z Elim zjawił się jego przyjacielek czyli Chris Adonis. Edwards jednak nie wyszedł do walki, bo na zapleczu zaatakował go… Kongo Kong. Laurel Van Ness próbowała uspokoić Konga, ale ten wpadł w szał oraz gdzieś poszedł. Zostawił też martwego Eddie’go. To jednak nie koniec morderstw, bo na takie załapał się Dick Justice. LVN nie potrafiła powstrzymać swojego kolegi, a Justice został brutalnie uduszony.

 

Walka Nr.3: GFW Impact Grand Championship Match – Moose vs Ethan Carter III

Zastanawiam się czy traktować ten pas jako ten przeznaczony dla telewizji jak kiedyś TV Title czy jednak jako midcardowe mistrzostwo, które może być bronione wszędzie. Niby powinienem sugerować się numerem dwa, ale w nazwie występuje nazwa tygodniówki.

Runda 1: Mistrz był bardzo wkurzony i zasypał on przeciwnika atakami przy pomocy barków oraz serią Chopów. Zaraz po tym dorzucił Biel Toss oraz wrócił do dominacji w narożniku. Narożnikiem nazywamy też kanapę, która zajmuje miejsce w rogu pokoju po obu stronach. W tej walce jednak nie ma żadnych kanap, a już na pewno nie ma tapczanów. Ethan w trakcie pisania tych głupot doprowadził do wyrzucenia z ringu Moose’a, a tam uniknął jego szarży. Były gwiazdor ROH wylądował trzykrotnie na schodach. Tak w ogóle to Ethan ma strasznie czerwoną klatę od samego początku starcia. Ciekawe. Ta runda nie należy do najlepszych z powodu bardzo nieciekawej dominacji twarzy federacji. A czas mija i mija oraz kończy się.

Runda 2: EC3 29-28 Moose. Jedziemy z kolejną rundą, oby była ciekawa. Carter pozbył się przeciwnika z ringu i poza nim ciskał głową Moose’a w krawędź ringu. Panowie ruszyli między liny, a tam Ethan postawił na Elbow Drop oraz parę Chopów. Dokładnie trzy czyli para to raczej nie jest. Gdybym jednak nie napisał ile, to moglibyście policzyć te Chopy i moglibyście myśleć, że było ich z cztery. Moose odzyskał kontrolę nad walką i szło mu naprawdę nieźle. Niestety EC3 zaskoczył go ładnym T-Bone Suplexem oraz zgniótł rywala jeszcze EC3 Splashem. Zaraz po tym podszedł on do walki lekceważąco. Jak zwykle było to zgubne, bo mistrz zaskoczył go Headbuttem, Corner Hip Pressem oraz Hesitation Dropkickiem. To jednak nie koniec, bo Ethan nadział się na Dropkick stojąc w narożniku. Pewnie zapytacie jak to się stało, że on się tam znalazł. Spieszę z odpowiedzią. Wszedł tam po prostu.

Runda 3: Na razie mamy remis, bo Moose wygrał poprzednią rundę takim samym wynikiem jakim przegrał tę pierwszą. EC3 uznał, że może uciekać, ale rywal go dorwał i wykonał dwa Bicycle Kicki. Niestety mistrz opuścił gardę w ringu, a przez to spotkała go kara w postaci TK3. 1…2…Kick-out! Ethan był zaskoczony – tak bardzo, że nie widział zmierzającego w jego stronę Bicycle Kicka. Moose postawił po tym na Powerbomb, a także Running Senton. Corner Hip Press już się nie udał, ale EC3 wciąż nie potrafił nic zrobić i spotkało go za to Go To Heel. 1…2…Kick-out! Czas na Game Changer – mamy blokadę, to samo stało się z One Percenterem, ale kolejna próba finishera pretendenta była skuteczna. Czy jednak tak skuteczna żeby wygrać? Zaraz się dowiem, tylko mnie z siecią połączy. Ok, połączyło. 1…2…Kick-out! Mistrz załapał się nagle na dwa High Knee. Nie zrobiło to na nim wrażenia więc Carter zabił go potężnym Lariatem. Pozostało mu wykonać ECD, ale to zostaje zablokowane na Sit-Out Chokeslam! Czas jednak minął i czekamy na werdykt.

Jak typowali sędziowie? Mantell i D’Amore uznali zgodnie, że w tej rundzie nie było wyraźnego wygranego i postawili na remis 10-10. Pora na Pricharda i ten postanowił niesłusznie ogłosić wynik na korzyść Cartera!

Zwycięzca: Ethan Carter III – 9.00 via Split Decision (Pierwsza runda była bardzo słaba, druga próbowała wrzucić dwójkę, a trzecia to już naprawdę dobre widowisko. Z walkami Moose’a jest ten problem, że musi on dostawać dynamiczne pojedynki gdzie raczej dominuje. Inaczej nie ogląda się go najlepiej. EC3 też jakoś specjalnie się nie starał w pierwszej rundzie, ale ogólnie to cieszy mnie zmiana mistrza. Z Moose’a nie da się już nic wyciągnąć, a Ethan może przywrócić blask temu mistrzostwu. No i ciekawie zapowiada się sprawa z Prichardem, bo było widać wyraźnie, że Carter radził sobie o wiele gorzej. Były już mistrz czysto nie przegrał, rozwiązano to naprawdę nieźle.)

 

Bruce po jakimś tam czasie rozmawiał na zapleczu o tym co dzisiaj się stało. Jechał on po Sonjayu, a po tym był pewien, że EC3 wygrał walkę. Nie jest jego fanem, ale musimy wiedzieć, że poradził sobie o wiele lepiej niż Moose. Dutch Mantell był natomiast zaskoczony tym co się stało, ale uznał, że nie obwinia Pricharda o nic oraz nie będzie domagał się sprawiedliwości. Zrobił to co mógł, a EC3 jakimś cudem został mistrzem. Jest to oczywiście sprawa Bruce’a.

 

Walka Nr.4: KM, Mario Bokara & Fallah Bahh vs Suicide, Braxton Sutter & Grado

Zaczynają Brytyjczyk oraz oszukany Chorwat. Grado szybko zdominował sytuację, a po chwili do ringu ruszyli heelowie, których powstrzymała kontrofensywa przyjaciół komedianta. KM oraz Bahh chcieli nauczyć ich sprawiedliwości, bo powrócili do ringu, ale znowu z niego wypadli. Jak ten Fallah drze ryja, ale to boli. Sutter postanowił potraktować oponentów Somersault Planchą, Suicide dorzucił Springboard Back Splash, a Grado próbujący skoku poleciał na matę po ataku ze strony Bokary. Czas na zmianę. Wchodzi Yokozuna po przegraniu życia. Udało mu się zaskoczyć przeciwnika dziwnym Splashem, a ruszający do ringu KM na zawsze pozostanie tylko przydupasem Sienny, bo szybko nauczył on się pokory. Anglik miał dla niego serię uderzeń. Bokara pozbył się go z ringu, ale nadział się na Back Suplex Bomb. Zaraz po tym dowalił go Low Dropkick, a jego partner zniszczył Suicide’a przy pomocy Running Crossbody. Bahh jednak był za cienki w uszach, bo z ringu wyrzucił go dwa razy mniejszy Braxton, który pozwolił sobie jeszcze na Bicycle Kick. Grado skorzystał z okazji i przypiął zaskoczonego lamusa.

Zwycięzcy: Grado, Suicide & Sutter – 3.40 via Pinfall (Strasznie mdłe starcie w którym główną gwiazdą był Grado. Tylko on. Suicide czy tam Braxton, który jeszcze jakiś czas temu zbierał jeden z większych popów w federacji byli tylko brązowym tłem dla Brytyjczyka. KM musi radować się doskonała karierą, bo przypinają go nawet takie osobniki jak Grado. To jednak nie jest najgorsze, bo z tego co wiem to na live eventach przypinali go jacyś jobberzy. Dużo pisania o tak niedużej walce.)

 

Grado postanowił zadać ostateczne pytanie na które odpowiedzieć miała Laurel. Razem z nią zjawił się Joseph Park. Ktoś jednak miał pewien problem i był to Kongo Kong. Grubas chcieć zabić oraz wykorzystać kobieta. Brytyjczyk uznał, że teraz musi walczyć, ale poprzednie zwycięstwo było chyba przypadkowe, bo Kong zniszczył go przy pomocy Emerald Flowsion. Braxton Sutter dobrze wiedział, że to jest żałosne, bo zaciągnął on siłą Allie oraz poszedł na zaplecze. Kongo natomiast zdecydował, że pozbędzie się konkurencji na amen, ale LVN go zatrzymała oraz zabrała ze sobą. A może to Kong jest tutaj face’m i nie chce pozwolić aby Grado wykorzystał Van Ness tylko do rozwiązania spraw z możliwą deportacją oraz do złamania jej serduszka? Pomyślcie o tym, bo ta historia ma drugie dno.

 

MacKenzie chciała porozmawiać z LAX, ale Konnan ją uciszył oraz nazwał losową kobietą numer pięć. Stwierdził on, że Alberto jest kłamcą, a zemsta najlepiej smakuje na zimno. Powiedział też, że ma uważać na swoją rodzinę, bo ta go w końcu zdradzi.

 

Braxton Sutter powiedział, że Grado to naprawdę fajny typeng. Allie miała jakiś problem, ale BS ją uspokoił mówiąc, że nie mógł przyjąć na siebie takiego niebezpieczeństwa. Wygrał walkę i tylko to się liczy. Jego kobieta dalej uważała, że Braxton powinien pomóc koledze, a ja się pytam dlaczego ona nic nie zrobiła? Ale tak na poważnie – po co robić z Suttera heela? To ma mu pomóc? Jeśli tak to w czym? W wygraniu rywalizacji z Suicide’m? Bo ma on pozycję podobną do tego zawodnika.

 

Nie mamy dość Ethana Cartera III, który ruszył do ringu w doskonałym nastroju. Widzimy najlepszego gościa w tej federacji. Jest on największym mistrzem wszech czasów. Dzisiaj będziemy świętować, bo to wielka noc. W rzeczywistości jednak okazuje się, że ten pas pojawił się w jego życiu w doskonałym momencie. On go polubił. Chce go dotknąć, trzymać jego rękę oraz pocałować. Kocha ten pas i właśnie dlatego pocałuje go w sam środek. Czy chce on stąd odejść? Jeśli tak to ok, on będzie go słuchał.

 

Walka Nr.5: LAX vs Alberto El Patron, Dos Caras & El Hijo de Dos Caras

Zaczynają Homicide (który w zeszłym tygodniu przegrał w 20 sekund) oraz Dos Caras. Legenda wrestlingu w Meksyku zdominowała sytuację przy pomocy serii uderzeń oraz Shoulder Blocka. Członek LAX nie był zadowolony z tego obrotu spraw, ale dalej radził sobie beznadziejnie. Ojciec wpuścił do ringu swojego syna – pora na El Hijo de Dos Carasa. Luchador radził sobie naprawdę dobrze, bo zniszczył on Homicide’a serią ataków oraz powalił Suicide Dive poza ringiem.

Po przerwie Alberto miał dla przeciwnika kopnięcie, Snapmare oraz Low Dropkick. Ortiz uznał, że interweniuje co sprawiło, że El Patron stracił kontrolę nad starciem. Zmiany dokonuje Santana i mistrz drużynowy sprowadził przeciwnika do narożnika. A po tym pozwolił sobie na Back Suplex. 1…2…Kick-out. Główny mistrz GFW próbował być cwany, ale niestety – nie tym razem. LAX szybko zajęli się nim w swoim narożniku. Biedny Alberto otrzymywał kolejne razy, a po chwili spotkał go Front Slam. El Patron nie dał sobie jednak w kaszę dmuchać, bo nagle wstał i zmienił się z braciakiem. Luchador miał dla Ortiza Diving Crossbody, dwa łokcie oraz Butterfly Backbreaker. Zaraz po tym zgniótł on oponenta przy pomocy Running Knee… 1…2…Kick-out. El Hijo wszedł na narożnik – niestety LAX zajęli się jego duszą i sprowadzili go do defensywy. Ortiz postawił na ładny Superplex, ale taka akcja zwykle nie kończy walki. Coś do powiedzenia miał Homicide, który zaskoczył nas poprzez wykonanie Snapmare’a oraz zapięcie Chin Locka. Rywal uwolnił się, ale i też powalił go Pele Kickiem. LAX nie chcieli pozwolić na zmiany i zaatakowali oni wrogą ekipę. Legalnym partnerem był przez jakiś czas Santana, potem Ortiz. Mistrzowie niszczyli biednego brata Alberciaka. Gdy jednak do ringu wrócił Homicide, to spotkał go ciekawy Codebreaker. No, to pozwoliło na ofensywę El Patrona. Meksykanin zniszczył Ortiza przy pomocy Double Axe Handle’a, Clothesline’a oraz Powerslama. Interweniujący Santana nadział się na dwa Backbreakery oraz Backstabber. Chyba to jednak on był legalnym zawodnikiem. To jednak nieważne, bo pożegnaliśmy sobie Homicide’a. Udało mu się uniknąć Planchy od El Hijo, a Alberto miał dla Santany Back Suplex Side Slam. El Patron ruszył na górę, a tam doszło do wymiany uderzeń z rywalem. Biedny Santana upadł do pozycji Tree of Woe oraz wiedział już co się święci. Otrzymał on Double Foot Stomp. LAX chcieli interweniować i chęci przeobrazili w czyny. Przez przypadek uderzony został sędzia, a Ortiz odklepał po Cross Armbreakerze. Do ringu wrócił El Hijo de Dos Caras z krzesłem. Alberto był przerażony, ale niepotrzebnie, bo jego brat pozbył się Homicide’a. Atakujący Santana też załapał się na dźwignię, ale nagle na narożniku stanął Low-Ki, który zniszczył El Patrona przy pomocy Warrior’s Way! Miał on na plecach napis LAX, a to oznacza, że to on jest nowym członkiem ekipy! Sędzia już powstał i nie zauważył tego co się stało. Obolały Alberto został także wyliczony.

Zwycięzcy: LAX – 17.00 via Pinfall (Ten main event miał swoje momenty – raz na jakiś czas panowie przymulali, ale przez jakieś 3/5 coś się działo. A więc Low-Ki. Zastanawiam się czy on na pewno pasuje do LAX. Wydaje mi się, że tak nie za bardzo, ale z drugiej strony to on nawet jeszcze za dobrze w tym LAX nie wystąpił żeby go oceniać. Ciekawa to odmiana, choć spodziewałem się jakiegoś debiutu czy powrotu. Może to on będzie kolejnym pretendentem do pasa GFW? W sumie byłoby to interesujące.)

Autor: RS