Kolejny naprawdę dobry dzień Climaxa. Nie wiem dlaczego, ale rywalizacja w bloku A zdecydowanie bardziej mnie interesuje. Może to efekt tego, że w tym przypadku nie ma jasnych faworytów do zwycięstwa i kilku wrestlerów aspiruje do tego miana. Dwie pierwsze walki były przetarciem przed najważniejszymi pojedynkami 5 dnia G1 Climax 30. Ibushi vs Ishii, Ospreay vs Takagi i main event z udziałem Kazuchika Okady oraz Jaya White’a – te trzy walki wzbudzały największe zainteresowanie wśród fanów. 

A Block Tournament Match

Taichi vs Yujiro Takahashi

Jeżeli ktoś myślał, że Yujiro będzie osobą, która zatrzyma serię zwycięstw Taichi’ego w Climaxie – to był w wielkim błędzie. Takahashi znów dał się we znaki swojemu rywalowi, ale nie wystarczyło to na pokonanie najlepszego piosenkarza wśród wrestlerów. Zastanawia mnie jedno, kiedy Yujiro zdobędzie swoje pierwsze oczka w tegorocznym G1 i czy w ogóle ta sztuka mu się uda. W walce z Taichim wcale nie był bezradny, a walczył jak równy z równym – podobnie jak w pojedynku przeciwko Okadzie. Dużo walki poza ringiem, obijania i duszenia – chyba nic więcej z tego starcia nie dało się wycisnąć. Mimo momentów, w których Takahashi przeważał, to Taichi odniósł kluczowe dla siebie zwycięstwo. Szkoda tylko, że zakończenie poprzez Gedo Clutch, bo można było w lepszy sposób pokazać wyższość Taichi’ego nad Yujiro.

Zwycięzca: Taichi

Moja ocena: ** 1/2*

A Block Tournament Match

Minoru Suzuki vs Jeff Cobb

Największy zawód tegorocznego Climaxa. Pojedynek Minoru z Jeffem naprawdę miał potencjał na coś więcej, ale został zduszony w zarodku i nie miał okazji ewoluować. Kilka minut nudnej walki, w której praktycznie nic ciekawego nie pokazali. Obijanie się poza ringiem, powrót do niego i kontynuacja tego samego w jego środku. Cobb po dwóch całkiem dobrych walkach, zaliczył mocno średnią z wrestlerem, z którym powinien wykręcić coś o wiele lepszego. Panowie dostali za mało czasu, aby stworzyć sensowny pojedynek, w którym nie brakowałoby emocji i bardzo dobrego poziomu. Suzuki od tak wykończył Cobba – wystarczył jeden Piledriver i było po sprawie.

Zwycięzca: Minoru Suzuki

Moja ocena: ** 1/4*

A Block Tournament Match

Kota Ibushi vs Tomohiro Ishii

Uwielbiam tę dwójkę. Co z tego, że walczyli ze sobą mnóstwo razy – za każdym razem tworzą pojedynek z całkiem inną historią, która zawsze jest interesująca. Tomohiro Ishii jest ewenementem, wrestlerem bardzo niedocenionym, ale zbytnio się tym nie przejmuje. Robi swoje, wykręcając kapitale starcia i tyle mu do szczęścia wystarczy. Kolejny już świetny mecz z jego udziałem – był Suzuki, Ospreay i nadszedł Ibushi. Panowie w ciągu zaledwie 15 minut stworzyli jedną z najlepszych walk tegorocznego Climaxa. Oglądając ich walkę, zatraciłem się w czasie, bo tak byłem wciągnięty w przedstawioną mi historię. Nie trwało to długo, aczkolwiek wydarzyło się bardzo dużo ciekawych rzeczy. Poszli na całość! Niesamowite kontry, szybkie tempo, dynamika i czysty stiffowy pojedynek – okraszony wieloma emocjonującymi momentami. Zmierzyli się ze sobą ludzie, którzy zawsze przekraczają granice i w tej walce też zostały one przekroczone. Zwycięstwo Koty było do przewidzenia, choć za Ishiim przemawiały jego przegrane we wcześniejszych walkach – w końcu musiał zwyciężyć. Skończyło się jednak wygraną Ibushi’ego, który najpierw wykonał BOMAYE, a chwilę później dołożył Kamigoye i w pewny sposób odliczył Stone Pitbulla.

Zwycięzca: Kota Ibushi

Moja ocena: **** 1/4*

A Block Tournament Match

Will Ospreay vs Shingo Takagi

Często w filmach bywa tak, że sequel jest gorszy od pierwszej części danego tworu. Wszyscy pamiętamy walkę Ospreay’a z Takagim z finału Best of Super Juniors, gdzie wykręcili najlepszy pojedynek 2019 roku i każdy był pod wrażeniem tego, co obaj stworzyli. Starcie w Climaxie zapowiadało się ekscytująco i aż dziw, że nie dostali walki w main evencie, bo kaliber tej konfrontacji był ogromny. Zacznijmy od tego, że panowie zrobili świetną walkę, aczkolwiek nie zbliżyli się poziomem do swojej poprzedniej. Nic nie szkodzi, bo zapisali kolejny piękny rozdział swojej rywalizacji. Rozpoczęli z przytupem, bo tuż po gongu zabrali się do roboty i zademonstrowali odrobinę swoich umiejętności. Ospreay’owe rzeczy, Takagi pokazujący swoje mięśnie i jakim to on kozakiem jest, a także kilka ładnych sekwencji na początek. Takagi był na minusie, więc zwycięstwo z Willem było dla niego koniecznością – Ospreay zaś stanął przed szansą na 3 zwycięstwo z rzędu, co ustawiłoby go w uprzywilejowanej sytuacji w bloku. Pojedynek stał na bardzo wysokim poziomie ringowym, aczkolwiek zabrakło mi tutaj dramaturgi podobnej do tej z finału BOSJ – Aerial Assassin odkopuje na 1 po Death Valley Driver z narożnika i wstaje, jakby wcześniej przyjął jakiś zwykły ruch. Końcówka też pozostawia wiele do życzenia – Takagi dewastuje Ospreay’a i aplikuje mu Last of Dragon, ale jakoś tak bez większych emocji to przeleciało. Takie moje małe spostrzeżenie, aczkolwiek nadal uważam, że pojedynek był świetny. Shingo rewanżuje się Willowi za finał BOSJ i zdobywa pierwsze punkty w tegorocznym Climaxie. 

Zwycięzca: Shingo Takagi

Moja ocena: **** 1/2*

A Block Tournament Match

Kazuchika Okada vs Jay White

Dawno żadna walka mnie tak nie nudziła. Kompletnie pozbawione emocji starcie, mimo że w ringu mieliśmy Okadę i White’a. Panowie walczyli ze sobą kilka razy w przeszłości i każda z tamtych walk była lepsza od tej wczorajszej. Jak zwykle oklepany booking i ingerencje Gedo, ucieczki Switchblade’a i pogoń Okady za nim – trochę walki poza ringiem, kilka dosyć ciekawych akcji w kwadratowym pierścieniu i tyle. Jay White pokonał Okadę i to bez żadnych problemów, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że na swoim koncie ma zaledwie dwa oczka i zalicza niezbyt udany początek Climaxa. Bladerunner jest obecnie najmocniejszym finisherem w NJPW – wystarczył jeden, aby pokonać Rainmakera, wcześniej Kotę i Shingo. White jest niepokonany i z sześcioma punktami prowadzi w bloku A.

Zwycięzca: Jay White

Moja ocena: *** 1/2*