Site icon MyWrestling

Felieton: Kariera aktorska, a występy w WWE

'Bumblebee' film premiere, Arrivals, Los Angeles, USA - 09 Dec 2018

Mandatory Credit: Photo by David Buchan/BEI/REX/Shutterstock (10020029ad) John Cena 'Bumblebee' film premiere, Arrivals, Los Angeles, USA - 09 Dec 2018

Na początek mała informacja dla Wszystkich – poniższy felieton będzie skupiał się tylko i wyłącznie na Johnie Cenie. Aby, było to wiadome od razu, chciałem umieścić jego imię i nazwisko w tytule, jednak po wielu różnych próbach, zdecydowałem się na inną opcję. Odrobinkę krótszą. Nie przedłużając, zapraszam do lektury.

Wstęp

Nie jest tajemnicą, że John Cena to mój ulubiony wrestler w całej historii WWE. Polubiłem go od samego początku, kiedy zacząłem oglądać wrestling, a było to w roku 2009. Zresztą chyba jak wielu młodych fanów, na start John Cena stawał się ich ulubieńcem. Z czasem, kiedy ci młodzi fani dorastali, niektórzy z nich zaczęli mówić, że jednak ten Ceny to nudny, dostaje za dużo pushu i ogólnie to wolą heelów. W moim przypadku było inaczej, tzn. również zaczęły mnie interesować heelowe postacie takie jak The Miz, czy Randy Orton oraz zmienił się mój punkt widzenia na wiele spraw związanych z wrestlingiem, jednakże Cena pozostał moim numerem 1 jeśli chodzi o ranking ulubionych zawodników.

Cena jako United States Champion

Cofnijmy się do roku 2015, kiedy to na WrestleManii 31, John Cena zdobył mistrzostwo Stanów Zjednoczonych z rąk Ruseva. Pierwotna reakcja była dość negatywna, bo wielu fanom podobał się title reign Bułgara i nie chcieli, aby tracił on swój tytuł. Jak się jednak potem okazało, Cena sprawił, że mistrzostwo Stanów Zjednoczonych stało się bardziej prestiżowe niż kiedykolwiek wcześniej, a jego walki z okresu, kiedy dzierżył ten tytuł, stawały się klasykami. Słynne już Open Czelendże z których narodziły się tak świetne pojedynki jak Cena vs Zayn, Cena vs Neville, czy Cena vs Cesaro oraz późniejszy feud Ceny z Owensem z jeszcze lepszymi walkami przeszły do historii. Zdecydowanie był to jeden z najbardziej pamiętnych okresów Johna w jego karierze w WWE, który sprawił także, że część fanów zmieniła swoje zdanie wobec niego (wcześniej mówiono bowiem, że Cena jest bardzo kiepskim wrestlerem i jego walki w większości są nudne).

Feud z AJ Stylesem

Po feudzie z Sethem Rollinsem, ponownym zdobyciu United States Title i kontuzji barku, lider Cenation powrócił na WrestleManii 32, aby pomóc The Rockowi w konfrontacji z The Wyatt Family. Do pełnej aktywności powrócił jednak miesiąc później i na dobre rozpoczął konflikt z AJ Stylesem. Ten także obfitował w bardzo dobre segmenty oraz świetne walki, jednak zarówno na Money in the Bank, SummerSlam oraz w Triple Threat Matchu na No Mercy, Cena zostawał przypięty przez Stylesa. Zaraz po tym, John wziął urlop, aby nakręcić drugi sezon programu American Grit. A, kiedy powrócił i wydawało się już, że nie ma czego szukać w kontekście feudu z AJ’em, Cena wyzwał go do jeszcze jednej walki. Miejscem była gala Royal Rumble 2017, a stawką mistrzostwo WWE. Tym razem zwycięski okazał się John Cena zdobywając tym samym tytuł mistrza świata WWE po raz 16-sty, co zrównało go z rekorderem Rica Flaira.

Mixed Tag Team Match

Wydawać się by mogło, że wyrównanie rekordu wiązało się z dużym programem i dobrym title reignem, jednak Cena stracił pas zaledwie 2 tygodnie, po tym jak go zdobył. Miało to miejsce w Elimination Chamber Matchu, a Cena na WrestleManii 33 zamiast dostać konkretną walkę z tytułem na szali, dostał Mixed Tag Team Match. Jego partnerką była ówczesna dziewczyna Nikki Bella, a przeciwnikami The Miz oraz Maryse. I choć sama walka była mizerna, tak cały program można było zaliczyć do niezłych. Dużą rolę odegrał w tym The Miz, który podobnie jak Cena, jest świetnym mówcą. Po walce, Cena oświadczył się Nikki, choć wiemy jak później potoczyło się ich wspólne życie.

„Free Agent” John Cena

Po WrestleManii, Cena zdecydował się na kolejną przerwę od występów w WWE i powrócił dopiero w lipcu jako „free agent” (wcześniej przypisany był do brandu SmackDown). W tamtym okresie na szczególne wyróżnienie zasługuje feud z Romanem Reignsem podczas którego z ust obu wrestlerów padło wiele mocnych słów. Zdecydowanie jednym z lepszych momentów, był ten, kiedy Reigns wypomniał Cenie feud z The Rockiem. Wtedy wówczas, Cena nazywał Rocka „gwiazdą filmową” i nie podobało mu się to, że opuścił WWE na rzecz Hollywood. Kiedy Cena prowadził konflikt z Romanem, zaangażowany był już we własne projekty filmowe. Niedawno przed tym ukazał się bowiem film „The Wall” z jego udziałem, a przygotowywane były już kolejne („Blockers” i „Bumblebee”). Oznaczało to, że choć Cena wypominał karierę filmową The Rockowi, sam kilka lat później coraz częściej robił sobie przerwy od WWE, by móc grać w filmach. Z punktu widzenia storyline’u, był to naprawdę mocny aspekt, a Cena także nie pozostawał dłużny Romanowi nazywając go m.in. tanią korporacyjną kopią jego samego.

Kariera aktorska nabiera tempa, kariera w WWE zwalnia

16-krotny mistrz świata przegrał pojedynek z Reignsem oddając mu po cichu miejsce jako czołowa gwiazda WWE. Po tej walce, Cena ponownie zrobił sobie krótką przerwę, lecz wrócił jednorazowo na Survivor Series Match w listopadzie oraz pojedynek z Eliasem na RAW w grudniu. A, to by oznaczało, że wszystko co dobre kiedyś się kończy. Był to bowiem okres, kiedy John zaczął dostawać coraz więcej propozycji niezwiązanych z wrestlingiem, a z racji, że te były dla niego korzystne, zaczął je przyjmować. Mocno kolidowało to jednak z jego występami w WWE, co raczej nie jest dziwne, bo niemożliwym jest pogodzenie tych dwóch rzeczy na raz. Cena zaczął, więc robić sobie coraz to częstsze przerwy od WWE i skupił się na karierze aktorskiej. Gdy, czas mu na to pozwalał, zawsze jednak wracał do WWE i tak też było w styczniu 2018 roku, kiedy wrócił na dłuższy okres czasu. Wedle storyline’u chciał wtedy bardzo wystąpić na WrestleManii 34, a pierwszym przystankiem ku temu był Royal Rumble Match. Tam Cena nie odniósł jednak zwycięstwa, więc dalej szukał szczęścia w Elimination Chamber Matchu o miano pretendenta do tytułu Universal. Tam również poległ, podobnie jak w Six-Pack Challenge Matchu na Fastlane o mistrzostwo WWE. „Załamanemu” Cenie po serii porażek na galach PPV jedyne co pozostało to wyzwanie The Undertakera do walki na upragnionej WrestleManii…

Undertaker dominuje na WrestleManii

I w sumie nie było to złym pomysłem. Pozostało tylko tego nie zepsuć i dać fanom dobry program oraz dobrą walkę. Niby proste, a jednak skończyło się na tym, że Cena pojechał na WrestleManię jako widz, by dopiero w trakcie trwania show dowiedzieć się, że Undertaker zaakceptował jego wyzwanie. No cóż, lepiej późno nic wcale. Kiedy jednak już doszło do ich walki, trwała ona niecałe 3 minuty i dla wielu fanów była mocnym rozczarowaniem. Nie ukrywam, że dla mnie także, bo długo czekałem na starcie obu panów na WrestleManii i kiedy już do tego doszło, Cena został zesquashowany. Było to strasznie słabe, ale z drugiej strony wpasowało się w cały ten trwający od stycznia program, w którym Cena przegrywał wszystkie duże walki.

Powroty na chwilę

Po 3-tygodniowej przerwie, Cena pokonał Triple H’a na gali Greatest Royal Rumble w Arabii Saudyjskiej i ponownie zniknął na 5 miesięcy. W tym czasie zapuścił nieco swoje włosy (wiązało się to z karierą filmową) i kiedy powrócił na październikowym Super Show-Down nie wyglądał już jak John Cena do którego większość fanów przywykła. Sam jego performance okazał się klapą, ponieważ wszedł jedynie na końcówkę (był to tag team match), a jego nowy finisher był raczej obiektem śmiechów. Oczywiście tak ostrożny występ był związany z tym, że Cena wciąż przebywał w tamtym okresie na planie filmowym i nie mógł nabawić się żadnego urazu. Pod koniec grudnia 2018 roku, Vince McMahon zapowiedział powrót Johna Ceny na SmackDown oraz RAW. Kiedy już faktycznie do tego doszło, Cena wyglądał jeszcze gorzej. I choć segmenty z jego udziałem nie były złe, tak niestety sam pomysł na jego powrót był po prostu mało sensowny, a w ringu musiał się mocno ograniczać. Kiedy po raz pierwszy pojawił się na SmackDown, wyzwał Andrade i Zeline Vegę do walki z nim i Becky Lynch. Cena zarówno przed samym starciem, w jego trakcie jak i tuż po nim został wręcz ośmieszony przez Irlandkę, a jego z jego włosów zrobiła się tzw. „szopa”, która była kolejnym powodem śmiechów z 16-krotnego mistrza świata.

Kiedy praca na planie filmowym koliduje z WWE…

Na RAW został potraktowany bardziej poważnie i wystąpił nawet w walce o miano pretendenta do tytułu Universal. Potem zapowiedział swój udział w Royal Rumble Matchu, ale koniec końców, wymyślono jego kontuzję kostki przez co, ostatecznie Cena na Royal Rumble się nie pojawił. Takie, a nie inne zachowanie związane było z tym, że John był w tym czasie zobowiązany do pracy na planie filmowym. Do jego kolejnego powrotu doszło na WrestleManii 35, kiedy jako „Doctor of Thuganomics” przerwał muzyczny performance Eliasa, a ostatnim występem Ceny w WWE było RAW Reunion. Wtedy to otworzył program segmentem z braćmi Uso i zaraz po nim musiał opuścić budynek. Powód? Oczywiście, zobowiązania związane z karierą aktorską.

Podsumowanie

Tak, wiem, że za bardzo się rozpisałem i być może niepotrzebnie przedstawiłem Wam wszystko tak szczegółowo aż od 2015 roku, ale chciałem podkreślić różnicę między Johnem Ceną z tamtego okresu, a Johnem Ceną z teraźniejszości. Nie podoba mi się w jakim kierunku zostało to wszystko poprowadzone i żeby była jasność, nie mam problemu z tym, że Cena robi karierę filmową. To jego życie, a jeśli uda mu się zrobić karierę choć zbliżoną do The Rocka będzie to dla niego naprawdę świetne. Łatwiej jest też bowiem wziąć udział w planie filmowym i dostać za to niemałe pieniądze, niż być w trasie z WWE przez cały rok. Doskonale rozumiem Johna i szanuję, że pomimo tego stara się znajdować czas na WWE. Gdy, jednak patrzę na jego ostatnie występy (z wyjątkiem WrestleManii 35) to niestety, ale nie jest to ten John Cena, którego „pokochałem” będąc dzieckiem. Wiadomo, że każdy się starzeje i ciężko, aby ktoś sprawiał wrażenie idealnego przez całe życie, ale nawet tak najprostsze detale jak jego włosy potrafią wywołać u mnie reakcję… no właśnie… smutku, obojętności? Sam nie wiem, ale pewne jest, że Cena nie wywołuje już u mnie takiego podekscytowania jak kiedyś. Ot, powrócił na jedno show. Za kilka miesięcy znowu powróci. Sorry, ale ciężko się tym ekscytować. A, lepiej raczej nie będzie, bo zakładam, że Cena będzie brnął dalej w karierę filmową. Pisząc ten felieton, w oczekiwaniu na premierę są aż cztery filmy z jego udziałem. Może to świadczyć o tym, że wkrótce Cena całkowicie zniknie z obrazka WWE i jeśli pojawi się raz w roku to będzie dobrze. I piszę „pojawi”, bo o walki w ringu będzie już ciężko.

W takim razie co dalej?

Przypomnę, że Cena jest 16-krotnym mistrzem świata WWE i jeśli zdobyłby tytuł jeszcze raz stałbym się samodzielnym liderem w klasyfikacji gwiazd, które posiadały główne tytuły WWE największą ilość razy wyprzedzając samego Rica Flaira. Jeszcze 2 lata temu wydawało mi się, że jest to jak najbardziej możliwe i kwestią czasu jest tylko, kiedy do tego dojdzie. Na dzień dzisiejszy nie wydaje mi się jednak, żeby był to dla kogokolwiek jakiś priorytet. Tak jak pisałem wcześniej, Cena będzie miał coraz więcej zobowiązań filmowych i ciężko będzie w to wpleść program z tytułem mistrza świata. Czy chciałbym, aby Cena został mistrzem po raz 17-sty? Tak, bo moim zdaniem w pełni na to zasługuje. Jeśli natomiast miałoby to wyglądać tak jak przy okazji jego szesnastego mistrzostwa albo nawet jeszcze gorzej to ja podziękuję. To co powinien zrobić Cena to przede wszystkim przy okazji jakiegoś występu dla WWE, wejść na ring i szczerze przedstawić swoją sytuację. Ktoś powie, że to jego własne życie i z niczego nie powinien się spowiadać, ale przydałyby się słowa wyjaśnienia od człowieka, który kilka lat temu miał problem z karierą filmową The Rocka i zarzekał się, że w przeciwieństwie do niego, będzie w WWE na zawsze. I nie, drodzy czytelnicy. Nie był to tylko storyline. Cena sądził tak naprawdę i jakiś czas temu przeprosił Rocka, że tak myślał. Teraz przydałoby zatem stanąć w ringu i powiedzieć konkretnie co się dzieje w jego życiu, przedstawić sytuację fanom WWE. Wystarczyłyby nawet słowa, że nie będzie mógł pojawiać się w WWE tak często jak dawniej. To już byłaby przecież jakaś deklaracja. A, tak mamy sytuację w której zrobiono z Ceny part-timera, który może i potrafi elektryzować publiczność na widowni, ale przed telewizorami to już nie jest to samo. Ciężko mi powiedzieć jak dokładnie będzie wyglądała jego przyszłość, ale pewne jest, że kariera aktorska mocno wpłynęła na jego karierę w WWE i śmiem zaryzykować stwierdzeniem, że lata 2015-2017 były (i najpewniej będą) ostatnimi dobrymi w jego wykonaniu jeśli chodzi o występy na wrestlingowym ringu.

 

Exit mobile version