Federacja, która byłaby poważną konkurencją dla WWE… – felieton

Obecnie drugą pod względem popularności federacją wrestlingu na świecie jest Total Nonstop Action Wrestling (TNA). Do góry pchnie się cały czas Ring of Honor (ROH), a swój start zapowiedziała nowa federacja Jeffa Jarretta – Global Force Wrestling. Czy to właśnie ta federacja stanie się konkurencją dla WWE? A, może potrzeba zupełnie czegoś innego? Zachęcamy do przeczytania felietonu!
W latach 90. mogliśmy oglądać wojnę dwóch federacji – World Wrestling Federation i World Championship Wrestling. Obie federacje miały swoje szlagierowe programy. Do WWF należało Monday Night RAW, natomiast do WCW – Monday Nitro. Ratingi owych tygodniówek były naprawdę wysokie! 5.0 to norma w tamtych czasach
Wszystko za sprawą Hulka Hogana i nWo w WCW oraz Ery Attitude w WWF. Fani byli podzieleni… raz oglądali RAW, a raz Nitro. Stało się jednak tak, że to federacja WCW musiała zakończyć działalność, gdyż po prostu zabrakło im pieniędzy. Zawodnikom trzeba jakoś płacić, prawda? W 2001 roku, Vince McMahon kupił WCW.
Kiedy już myślano, że WWE nie może nikt zagrozić, pojawiło się Total Nonstop Action. Federacja została założona w 2002 roku, jednak dopiero dwa lata później odniosła sukces. Wszystko za sprawą TNA Impact!, czyli tygodniówki Total Nonstop Action. Absolutną nowością był też 6-kątny ring! Oprócz tego, bardzo ciekawy był także roster TNA… Tacy zawodnicy jak AJ Styles, Abyss, CM Punk, Christian Cage, Jeff Hardy, czy Raven tylko podnosili widowiskowość walk. Niestety pomimo tego,
Impact! wciąż stanowczo odbiegał od RAW, czy SmackDown, które serwowało nam WWE. I choć walki były naprawdę świetne, to ciągle WWE było górą nad TNA. Wszystko wyglądało na to, że sytuacja zmieni się w 2010 roku, kiedy to do Total Nonstop Action trafił sam… Hulk Hogan. Ale, nawet to nie powstrzymało WWE od bycia federacją nr. 1 … Co gorsze, Hogan postanowił zastąpić 6-kątny ring, tradycyjnym 4-kątnym. A, przecież 6-kątny ring był tym co wyróżniało TNA od innych federacji. Decyzja ta, była więc nie zbyt najlepsza.
W 2014 roku do WWE powrócił Hulk Hogan, a do TNA, 6-kątny ring. W federacji Dixie Carter zaczęto nagrywać część gal w Nowym Jorku, a na początku 2015r., czołowa tygodniówka TNA została przeniesiona ze Spike TV do Destination America. Zostało zmienione także logo oraz zapowiedziano wielkie zmiany w federacji. Jednak i tak nie zapowiada się na to, aby w przyszłości TNA stanowiło poważne zagrożenie dla WWE. Coraz to więcej osób, powiedzmy sobie wprost – śmieje się z tej organizacji oraz typuje rok, w którym TNA zakończy działalność.
Co, więc może być konkurencją dla WWE? New Japan Pro Wrestling? A, może Ring of Honor?
Odpowiedź brzmi – żadna z tych dwóch federacji.
NJPW jest najpopularniejszą i najlepszą federacją wrestlingu w Japonii, ale japoński wrestling różni się od tego amerykańskiego. To całkowicie inna sprawa. Japońska federacja nie może być konkurencją dla WWE, chociażby z tego powodu iż język angielski, który używa się w WWE jest językiem który zna większość fanów. Z językiem japońskim, który używa się w NJPW byłby naprawdę duży problem. Znaczącą różnicą jest również to, że japońska federacja stawia bardziej na wrestling, niż na entertainment. I w sumie nie powinno być w tym nic dziwnego… w końcu federacja wrestlingu powinna skupiać największą uwagę właśnie na wrestlingu. WWE jednak postawiło na entertainment i to co by nie powiedzieć.. postawiło ich to w dobrym świetle. Federacja Vince’a McMahona jest teraz znana na całym świecie, a największy zysk przynoszą im dzieci. Inaczej jest z Ring of Honor… Tu podobnie jak w NJPW, największą rolę odgrywa poziom walk. Można byłoby wprowadzić na gale większą oprawę, pirotechnikę, duży telebim itp. Jednak ROH nie chce na to wszystko wydawać pieniędzy. Dla nich wielkim krokiem jest już kontrakt z telewizją, który ostatnio podpisali. Mowa o Destination America – to tam właśnie będą emitowane teraz gale ROH.
Ale, głównym tematem tego felietonu jest konkurencja dla WWE, więc na tym się skupmy. Japońskie federacje odpadają, a TNA i ROH już długo działają na rynku i przez ten czas nie zagrozili WWE. Nie widzę, więc więc żadnych większych szans, aby w przyszłości miało się to zmienić. Tu potrzeba czegoś nowego – nowej federacji z ogromnymi pieniędzmi.
Global Force Wrestling? Zapowiadało się świetnie, obecnie jednak zauważyłem, że ludzie nie oczekują już tak bardzo debiutu GFW jak na początku, gdy Jeff Jarrett ogłosił, że startuje z nową federacją. Czy powodem tego jest roster, w którym brakuje topowych gwiazd? Bo nie oszukujmy się… Chris Mordetzky, PJ Black, Trent Baretta, czy Davey Boy Smith Jr., a więc byli jobberzy w WWE nie przyciągną raczej dużej ilości widzów. Dla amerykańskiej sceny niezależnej, fakt.. są to duże gwiazdy. Jednak nie chcemy GFW jako Indys.. my chcemy GFW jako main stream zagrażający WWE. Jeff Jarrett potrzebuje naprawdę wielkiej gwiazdy. A, gdyby tak CM Punk? Myślicie, że byłaby to wystarczająco wielka gwiazda? Z pewnością! Aczkolwiek, Punk jasno się określił.. Do wrestlingu wracać nie zamierza. Batista? Rey Mysterio? Chris Jericho? Patrząc na te nazwiska można byłoby stworzyć niezły roster, prawda? Jarrett jednak nie ma tyle kasy, aby utrzymać tyle gwiazd. I to jest największy problem Global Force Wrestling. Jest jednak szansa, że jeśli sprzedaż biletów na gale GFW, a także zysk ze sprzedanego merchu będzie wysoki to w przyszłości może to być federacja nr. 2. A, czy nr. 1? Chyba nikt w to nie wierzy.
WWE z NXT i Performance Center jest teraz mocniejsze niż mogłoby się to wydawać.
A, pieniędzy Vince’owi z pewnością nie zabraknie…
Zapraszamy do dyskusji!
Jeden z głównych założycieli portalu MyWrestling. Wrestlingiem interesuje się od 2007 roku. Ogląda różne federacje, bo jak to się mówi, dobry wrestling można znaleźć wszędzie. W przeszłości prowadził stronę Tight Wrestling, a poza wrestlingiem interesuje się piłką nożną, muzyką oraz informatyką.