PWG It’s A Long Way To The Top (If You Wanna Rock 'n’ Roll) – Raport

Zapraszam Państwa do przeczytania mojego raportu/oceny gali, spod szyldu PWG, która była ich ostatnią galą w 2021 roku.
Aramis vs Jack Cartwheel
Idealny wybór na opener gali. Obaj zawodnicy, są dynamiczni w ringu i w pełni wykorzystali 7 minut, które dostali, chociaż momentami miałem wrażenie, że wkradały się lekkie botche. Z Cartwheela main eventera nie będzie, ale do takich starć, czy do tego, co prezentuje w PWG, jest idealnym zawodnikiem. Aramis to obiecujący luchador nowego pokolenia i dobrze, że to on zgarnął zwycięstwo, bo czekam na jego walkę z Arezem na ringu PWG.
ocena: ***
Kevin Blackwood vs Lee Moriaty
Bardzo techniczny pojedynek, ale widząc te nazwiska zestawione z sobą, to czy ktoś spodziewał się czegoś innego? Udany debiut Kevina, który to kojarzony bardziej jest z federacją Prestige. Zawodnicy ruszyli na siebie mocno i wymieniali się dźwigniami, w nadziej na uzyskanie przewagi nad przeciwnikiem. Dostaliśmy tu piękną kontrolę od zawodnika z rosteru AEW, który jednak nie miał łatwo i wpadał na strikingowe akcje od wytatuowanego wrestlera. Lee zapowiada się znakomicie i liczę na jego dołączenie do Blackpool Combat Club w przyszłości. A Kevina oby więcej w PWG.
ocena: **** 1/4
Davey Richards vs Lio Rush
Przeszliśmy do starcia między doświadczonymi już wrestlerami i to nie tylko na ringu PWG, a ogólnoświatowych ringach. Były członek The American Wolves, przechodzi obecnie swój renesans na galach indy i wychodzi mu to całkiem nieźle. Naprzeciw siebie miał zapaśnika, który był w niejednej federacji i który niejednokrotnie kończył karierę, aby po chwili wrócić. Sama walka była połączeniem techniki przyszłego pretendenta do pasa Warrior Wrestling z dynamiką i lotami byłego managera Lasheya. Ku mojemu zaskoczeniu wygrał Lio po świetnej kombinacji akcji i pokonał pretendenta do tytułu PWG z ostatniej gali, dzięki frog splashowi.
ocena: *** 3/4
Dragon Lee vs Demonic Flamita vs Rey Horus
Przyszła pora na środek gali i chwilę oddechu. Stop. Przecież w ringu mamy troje luchadorów, więc o chwili spokoju i mruganiu możemy zapomnieć. Kolejne starcie z luchadorem dostaje mniej niż 10 minut, ale było tak intensywne, że nie potrzeba więcej. Panowie pokazali nam piękne akcje zespołowe, jak i świetną chemię w ringu. Niejednokrotnie walczyli ze sobą 1vs1, czy w starciach tag team. Flamita grał tu niejako pierwsze skrzypce, sprzedając to raz po raz spanish fly, jednak to dzięki sprytowi wygrał Dragon Lee, który to wyrzucił Horusa z ringu, po tym, jak wykonał finisher na dominującym przeciwniku.
ocena: *** 1/2
Jonathan Gresham vs Daniel Garcia
Na to zestawienie czekałem ja, jak i wiele osób, od kiedy ich ogłosili. Powiem tak – było warto. W świecie wrestlingu mamy wiele odmian, ale to techniczny wrestling, trzyma się obecnie na bardzo dobrym poziomie, a to za sprawą takich zawodników.
Daniel grał tutaj młodego gniewnego, który to starał się zdominować bardziej doświadczonego przeciwnika, którym jest Octopus. Członek JAS pokazał się tutaj z wyśminitej strony jako worker, a samo starcie przebiegało bardzo intensywnie z licznymi nearfallami, które to umocniały pozycję, młodego zawodnika z AEW. Warto zaznaczyć, że mimo przegranej to Garcia nie został odliczony, ani się nie poddał, a odpłynął, co bezpiecznie zachowuje jego pozycję po debiucie w PWG, a kto wie – być może jest to przyszły champion tej federacji.
ocena: **** 3/4
PWG World Tag Team Title Match
The Kings of the Black Throne (Malakai Black & Brody King) (c) vs The WorkHorsemen (Antohy Henry & JD Drake)
Przyzwoite starcie tag teamowe, które na początku przebiegało w spokojnym tempie, aby z minuty na minutę podkręcać akcję w ringu. Wszyscy Panowie przecinają swoje drogi w AEW, niektórzy już jako członkowie rosteru, a inni gościnnie. 2/3 stajni House of Black to świetni mistrzowie drużynowi i cieszę się, że to na nich trafiło panowanie po tym jak wznowiono dzialanie federacji. WorkHorsemen to predentenci na przeczekanie i ich przegrana nie była zaskoczeniem.
ocena: *** 1/2
PWG World Title Match
Bandido (c) vs Alex Shelley
Alex podobnie do Richardsa przeżywa swój renesans na scenie niezależnej, a co ciekawsze, oboje są członkami niegdyś dobrych tag teamów. Bandido to luchador kompletny, który z każdym jest w stanie stworzyć coś świeżego, co pokazał i tym razem. Były członek MCMG starał się rozpracować zamaskowanego wrestlera, ale temu za każdym razem udawało się wyjść z opresji i obronić tytuł czekając na pretendenta, a zarazem finaliste BOLA.
ocena: *** 3/4
Poniżej trailer z gali na zachętę: