Felieton o WrestleManii 36 – „WWE, mogliście to zrobić lepiej!”
Jeśli jesteście aktywnymi członkami grupy MyWrestling: Community na Facebooku, mogliście zauważyć moje udostępnienie artykułu poświęconego pamięci Brodiego Lee. Napisałem wtedy, że na zakończenie roku 2020 planowałem napisać zupełnie inny tekst.
Cóż, mamy 30 grudnia, a ja mam chwilę wolnego czasu, więc… czemu nie miałbym dodać dwóch tekstów? 😉 Jeden już przeczytaliście (a jeśli nie to zapraszam TUTAJ). Drugi będzie natomiast krótkim, bardzo subiektywnym felietonem.
Nad jego powstaniem myślałem już dużo wcześniej, ponieważ wciąż jest to temat, który wydaje się dla mnie interesujący. Chodzi o tegoroczną WrestleManię, a dokładniej o jej organizację. Czy na początku pandemii COVID-19 można to było zrobić lepiej? Na pewno nie byłoby to łatwe, jednak moim zdaniem, tak. Można to było zrobić lepiej i żałuję, że WWE chociaż nie spróbowało wyszczególnić swojej największej gali w roku. Ale… zacznijmy od początku.
Ostatnia gala WWE na żywo z publicznością odbyła się 9 marca. Było to Monday Night RAW z Waszyngtonu i wszyscy szykowali się już na WrestleManię 36. Ta pierwotnie była zaplanowana na 5 kwietnia i miała mieć miejsce na wielkim stadionie Raymond James w Tampie. Niestety w wyniku coraz to większej liczby zakażeń koronawirusem na całym świecie, federacja WWE podjęła decyzję o przeniesieniu WrestleManii i innych swoich gal do Performance Center.
Warto przy tym zaznaczyć, że w międzyczasie, większość stanów w USA miała zakaz organizacji jakichkolwiek imprez czy wydarzeń na żywo. Sytuacja WWE była więc utrudniona, jednak dzięki znajomości Vince’a McMahona z ówczesnym prezydentem Donaldem Trumpem, udało się organizować gale bez większych problemów.
Jednym z warunków legalnego działania był oczywiście brak publiczności. Jak wiadomo, ta jest bardzo ważnym czynnikiem w show wrestlingowym i jej brak wpłynął na odbiór oglądanych wydarzeń WWE.
Pierwszą tygodniówką w Performance Center było SmackDown, które miało podzielone opinie fanów. Gdy, jednak pierwsze show bez publiczności zorganizowało AEW, opinie były takie, że AEW robi to lepiej. I faktycznie, ich wydarzenia odbywały się w efektownie wyglądającym amfiteatrze Daily’s Place, a rolę fanów pełnili mniej znani wrestlerzy ustawieni za barierkami wokół ringu. Efekt był taki, że całościowo oglądało to się naprawdę nieźle. Tymczasem, tygodniówki WWE pod względem wizualnym były dość biedne. Najbardziej śmieszyła mnie główna kamera skierowana na… puste krzesła.
Po co tam te krzesła? Nie wie nikt. Na szczęście, WWE szybko to poprawiło i śladem AEW zmieniło ustawienie głównej kamery, a z krzeseł zrezygnowano.
Czas mijał, a do WrestleManii było już niewiele czasu. Vince McMahon i spółka byli pod presją. Co robić? Odwołać? Spróbować przenieść największą galę roku do innej lokalizacji? Czy może zrobić ją dokładnie tak samo jak RAW i SmackDown? Odpowiedź znacie. Choć przede wszystkim ustalono, że będzie to 2-dniowe wydarzenie, które zostanie nagrane tydzień wcześniej. I tak o to, w dniach 25-26 marca odbyły się tapingi, a 4-5 kwietnia emisja w systemie PPV.
Czy taka decyzja przypadła mi do gustu? Chyba nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na te pytanie. Przede wszystkim ja doceniam wrestling na żywo. Coś nagrywanego wcześniej wiąże się z tym, że można pewne rzeczy edytować, poprawiać i tym podobne. Nie jestem tego zwolennikiem, nawet jeśli miałoby to wpływać na poziom matchu. A, co do 2-dniowej WrestleManii… Tutaj mam mały dylemat. Jednak największego aspektu doszukiwałbym się w ilości walk. Gdyby pozbyć się z karty kilka, 2-dniowy event nie byłby potrzebny. Choć oczywiście, nie mówię, że była to zła decyzja. Chyba większości fanom ona się podobała i nie będę się tego czepiał. Jednakże! Wciąż uważam, że z karty mogłyby zniknąć takie walki jak:
- Elias vs King Corbin
- Aleister Black vs Bobby Lashley
- Otis vs Dolph Ziggler
+ dwie walki z kick-offów: Cesaro vs Drew Gulak i Liv Morgan vs Natalya.
Zawsze był taki argument, że Ci którzy ciężko pracują cały rok, zasługują by znaleźć się w karcie WrestleManii. Zgoda – ale umówmy się, że ta WrestleMania była inna niż wszystkie inne. Bez wielotysięcznej publiczności, bez dużego stadionu, bez wielkiej oprawy. Ponadto nagrywana, a nie transmitowana na żywo. Myślicie, że tacy Aleister Black lub Otis byliby niezadowoleni, gdyby nie znaleźli się w karcie walk? Wydaje mi się, że absolutnie nie.
Spokojnie te walki mogły odbyć się na tygodniówkach. Moim zdaniem, w karcie WrestleManii 36 były to tylko niezbędne zapychacze. Nawet w sytuacji, gdy była ona 2-dniowa.
Przejdźmy teraz do oprawy. Dla mnie to kluczowa sprawa i główny wątek w tym felietonie. Nie tylko dlatego, że jestem fanem bogato wizualnie zorganizowanych gal, ale też dlatego, że WrestleMania po prostu zasługiwała na coś lepszego. A, zrobiono… dosłownie taką samą oprawę jak przy RAW i SmackDown.
Ja wiem, że wszystko odbywało się w Performance Center i naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że pod presją czasu ciężko było zrobić coś konkretnego, ale nie zapominajmy, że mówimy o WWE. Tam pracują ludzie, którzy są liderami w swojej branży. Ludzie, którzy rozrywkę mają w jednym palcu. Pomimo problemów związanych z COVID-19, domagałbym się jednak od nich, nieco lepszych efektów.
Na pierwszy rzut oka, stage z powyższego zdjęcia nie jest zły, ale gdy przypomnimy sobie, że taki sam towarzyszył RAW i SmackDown, to jednak można odczuwać niedosyt. Fakt faktem, czasu było niewiele, ale raczej wystarczająco, by skombinować coś innego, specjalnie pod WrestleManię.
Pod koniec sierpnia, WWE przeniosło swoje gale do Amway Center i zaprezentowało oprawę ThunderDome. Wspominam o tym, ale nie po to by napisać: „mogli wpaść na to wcześniej”, bo w okresie WrestleManii było to po prostu niewykonalne. Natomiast odniosę się do oprawy wizualnej obecnego NXT, które notabene niedawno zostało przeniesione z Full Sail University do Performance Center. Przyznam, że bardzo podoba mi się to jak zostało to zorganizowane. Przede wszystkim, przyciemnione jest całe pomieszczenie przez co nie odczuwa się, że gala faktycznie odbywa się w Performance Center. Stage zawiera jeden duży ekran, co również wygląda moim zdaniem lepiej od dawniejszego schematu, który umieszczony był w centrum szkoleniowym WWE. Ring otoczony jest siatką oraz ekranami ledowymi z wirtualną publicznością.
Oczywiście, organizacja takiej oprawy również zajmuje sporo czasu. Wydaje mi się jednak, że przynajmniej część tych elementów można byłoby wykorzystać w przypadku WrestleManii. Możecie w to nie wierzyć, ale przygotowanie wirtualnej publiczności wcale nie jest takim ciężkim do zrealizowania zadaniem. Aby, to wykonać nie potrzeba miesiąca. Cała ekipa produkcyjna WWE musiałaby się sprężyć i mocno pracować, ale naprawdę, wyrobiliby się do WrestleManii. Być może nie byłoby to tak efektowne wydanie jakie widzimy obecnie na galach, ale zawsze byłby to jakiś dodatek.
Dziwię się więc WWE, że nie podjęli próby zrobienia czegoś lepszego na swoją największą galę roku. Okoliczności były jakie były, ale wciąż będę trzymał się zdania, że mimo wszystko, można to było zrobić inaczej i bardziej efektownie jeśli chodzi o wizualność. W końcu to event, który za kilkanaście, kilkadziesiąt lat odtwarzać będą sobie fani z całego świata. Pewnie częściej tacy, którzy nie oglądali WrestleManii w tym roku, a chcieliby za pośrednictwem WWE Network „puścić” sobie jakąś archiwalną. Dajmy na to, będzie to rok 2028. Ot, tak dla przykładu. Co, więc tacy fani zobaczą? No cóż, m.in. świetny Boneyard Match, całkiem niezłą walkę z drabinami, czy m.in. klasyczny Last Man Standing Match w wykonaniu Edge’a i Randy’ego Ortona. Ale Ci, którzy znają WrestleManię z największej publiczności organizowaną z przytupem mogą się zdziwić. I już pomijając ten fakt, że brak fanów, że pandemia, że takie czasy… Chodzi mi o samo opakowanie produktu. Nie wydaje mi się, żeby WrestleMania z numerem 36 była dla fanów czymś satysfakcjonującym. Są wyjątki, są walki – gorsze, lepsze, ale nie czuć tej magii związanej z tym, że to największy event roku. Co podsumowując, jest trochę smutne, bo WrestleMania zawsze była dla mnie czymś wyjątkowym. I dla innych na pewno też.
Na koniec, dziękuję jeśli przeczytaliście felieton w całości. Nie musicie się ze mną zgadzać. Ba, pewnie osób, które są innego zdania znajdzie się dość sporo 😉 Niemniej, chciałem taki felieton napisać. Wydaje mi się, że koniec roku 2020 jest dobrym czasem na jego publikację, pomimo tego, że od WrestleManii 36 minęło trochę czasu. A, już przecież całkiem niedługo Royal Rumble i rozpoczęcie drogi do kolejnej WM’ki. Niestety, COVID-19 nie ustaje i ciężko na ten moment przewidzieć jak będzie wyglądała WrestleMania w roku 2021. Jednakże jakby nie wyglądała, na pewno będzie zrobiona bardziej efektownie niż ta, którą opisywałem w felietonie… co już jest jakimś pozytywem. Szczęśliwego Nowego Roku!