Site icon MyWrestling

Subiektywne podsumowanie tygodnia #9

Po raz dziewiąty w tym roku zapraszam na podsumowanie najważniejszych i najciekawszych wydarzeń w kończącym się tygodniu.

WWE wciska gaz

Bez dwóch zdań najważniejszym wydarzeniem tygodnia był Elimination Chamber. A zwłaszcza to, co zdarzyło się na końcu – pierwszy od dwóch dekad heel turn Ceny. Odważny ruch, ale na tym etapie kariery John naprawdę nie ma nic do stracenia. Na pewno dodaje to pikanterii zbliżającej się walce na Wrestlemanii, zostawiając więcej możliwości manewru niż przy pojedynku dwóch babyface’ów. Szansę na zdobycie siedemnastego tytułu na tej gali oceniam na tę chwilę na 50 procent. Mam też nadzieję, że Cena przejmie od Rocka ciężar prowadzenia tej historii. I jeśli coś ewidentnie nie pasowało w tym segmencie, to był to sterczący w ringu ewidentnie odurzony raper. WWE, nie idźcie tą drogą.

Sama walka w komorze miała swoją logikę, a paradoksalnie starcie weteranów (Cena vs Punk) było dla mnie jej najjaśniejszym punktem. Najgorzej za to wypadł Logan Paul. Szkoda mi Drew, mam nadzieję że chociaż w zbliżającym się starciu z Priestem będzie górą. 

Starcie dwóch Kanadyjczyków było jak na standardy WWE dość brutalne, choć trochę ospałe, z przewidywalnym zakończeniem zwiastującym walkę KO z Ortonem na Wrestlemanii. Zabrakło krwi, ale ta była zarezerwowana dla Cody’ego.

Kolejny solidny tydzień w AEW

Normalnie liczyłbym na to, że terminator Cope za tydzień zakończy historię z Death Riders i odda miejsce w świetle reflektorów Jayowi White’owi. Chyba niestety tak się nie stanie. Na Dynamite dowiedzieliśmy się bowiem, że walka Stricklanda z coraz bardziej pewnym siebie Ricochetem będzie o miano pretendenta nr 1 do tytułu. Stawiam na Swerve’a, bo to jednak inny kaliber zawodnika, co prawdopodobnie popchnie go wkrótce w objęcia Moxleya. Chyba że Christian w końcu zrobi swój cash-in? 

Jeśli chodzi o akcję w ringu, nie zawiedli FTR i Undisputed Kingdom. Zastanawiam się, czy pojawienie się dwóch członków Bullet Club War Dogs (Kidd, Connors) zwiastuje jakąś historię w kontekście Forbidden Door, czy to jednorazowe wrzutki. AEW od dłuższego czasu nie używa nazwy Bullet Club Gold w stosunku do White’a, Robinsona i Gunnsów, może w tym kontekście warto do tego wrócić?

Zwykle tego nie robię, ale w tym tygodniu obejrzałem fragmenty NXT

Byłem ciekaw zarówno powrotu Hardy Boyz jak i debiutu Ricky’ego Saintsa (Starksa). Cóż, Hardys pokazują dokładnie to samo co w niezbyt udanym pobycie w AEW i w ostatnich kilku miesiącach w TNA. Wystarczy jednak występ w NXT, a w perspektywie ponoć powrót do głównego rosteru, by nagle wiele osób przypomniało sobie o ich istnieniu i wyrażało swoje uznanie. Jak widać, magia WWE najwyraźniej działa. Co do Ricky’ego – komentatorzy na wstępie przedstawiają go jako kolegę Cody’ego i Punka. Czy serio ktoś w tej federacji chce by był postrzegany przez pryzmat nepotyzmu? Okrzyki „Tony fumbled” w kontekście mocnego rosteru jakim wciąż dysponuje AEW powodują jedynie moje wzruszenie ramion.

Pod koniec tygodnia zaserwowałem sobie dużą dawkę lucha libre

za sprawą desantu CMLL w ROH i NJPW. Nie dajcie sobie wmówić, że liczy się tylko KiNo, oglądalność i sprzedaż koszulek – czasem wystarczy sama radość dynamicznej akcji w ringu, za sprawą której niejednokrotnie kiwałem głową w niedowierzaniu. Zazdroszczę fanom w Texasie i Japonii licząc jednocześnie na to, że uda się przemycić kilku tuzów pokroju Mistico, Templario czy Mascary Dorady na tegoroczne Forbidden Door w Londynie.

Tyle na dziś, zapraszam do dzielenia się swoimi przemyśleniami na naszym Facebooku.

Exit mobile version