Jeżeli na myśl o poniedziałku robicie minę jak Jacob Fatu na zdjęciu powyżej, dla rozluźnienia przeczytajcie krótkie subiektywne podsumowanie minionego tygodnia.

WWE

  • Dla Royal Rumble jest kilka równolegle toczących się wątków miedzy postaciami (Roman, Punk, Seth, Drew, Zayn, Owens..), co szczęśliwie czyni rezultat mniej przewidywalnym. Ja dalej stawiam na Punka.
  • Karrion Kross umacnia swoją pozycję jako zakulisowy manipulator, wieszcząc heel turn Setha Rollinsa. Biorąc pod uwagę, że na ringu nic ciekawego od dawna nie pokazał, może to jedyna opcja na utrzymanie tej postaci na powierzchni.
  • Penta dalej z zadziwiająco mocną prezentacją (pirotechnika!), co jednak częściowo odczytuję jako prztyczek dla AEW. WWE manifestuje w ten sposób: patrzcie, jak przyjdziecie do nas, możecie być szybko mega gwiazdą! Niedawno podobna historia dotyczyła Ethana Page’a w NXT. Szkoda że Pete Dunne znów posłużył jako chłopiec do bicia, więc…
  • …mam nadzieję, że Tyler Bate wkrótce wróci po kontuzji i panowie reaktywują swój bardzo sprawny tag team. Ta dywizja na RAW praktycznie nie istnieje. Vide: jutro Judgment Day vs War Raiders po raz kolejny. Co z resztą drużyn i czemu jest tak duża dysproporcja miedzy Smackdown a RAW? AOP pojawiają się sporadycznie. Alpha Academy to wątek humorystyczny. Creed Brothers zostali zdegradowani do asystentów Gable’a. LWO nieobecne. New Day zajmują się głównie zbieraniem heatu. Czy dołączenie A-Town Down Under coś zmieni, czy musimy czekać na Reya Fenixa i Lucha Brothers?
  • Codyemu najwyraźniej skończyli się przeciwnicy, stąd ten transfer Damiena Priesta na Smackdown… Ale dobrze, chłop wreszcie odpocznie od Judgment Day.
  • Jacob Fatu masakruje Strowmana. Trochę za bardzo w stylu Bronsona Reeda, ale walec się rozpędza. Gdzie w tym wszystkim Solo Sikoa?

AEW

  • Tony Khan ostatnio jest anty-Hitchcockiem – na początku mamy trzęsienie ziemi, a potem jest już tylko… gorzej. Minione Dynamite to chyba trzecia tygodniówka z rzędu, kiedy najciekawsze rzeczy dzieją się na otwarciu, a końcówki odechciewa się oglądać. Może trochę kręciłem nosem na zgraną kartę Dona Callisa, ale muszę przyznać, że współpraca Omegi i Ospreaya wywołała u mnie spory uśmiech. Zresztą bójka w hali zakończona saltami z infrastruktury wyszła świetnie. Walka na australijskim Grand Slam na pewno spełni oczekiwania.
  • Niestety dalej mamy ciągnięty show weteranów. Private Party zdobyli pasy tag team pokonując Young Bucks, czyli jedną z najlepszych drużyn ever – po to, żeby zostać drugi tydzień z rzędu zmiażdżonym przez Hurt Business i stracić mistrzostwo. Jeff Jarret znów nie powiedział nic ciekawego i pewnie zmierza do walki o AEW Championship. Moxley, tradycyjnie, organizuje zasadzkę na przeciwników niczym nWo w latach 90. Copeland znów w main evencie. Znalazło się też miejsce dla – a jakże! – Chrisa Jericho. Spoko Tony, sickos na pewno to wytrzymają.
  • Na szczęście Collision wpuściło trochę świeżego powietrza, zwłaszcza japoński pojedynek w main evencie. Don Callis Family dostali dobrą prezentację  i zapowiedzieli poszerzenie składu. Trent Beretta miał w sierpniu operację, czy jest już gotów do powrotu?
  • Czy jesteśmy szykowani do zmiany Hangmana w face’a? Przejście na ringową emeryturę przez Christophera Danielsa wydaje się być katalizatorem. Byłoby to ciekawe poprowadzenie tej wielowarstwowej postaci. No i szansa na zdjęcie pasa z Moxleya…

TNA

  • Genesis dostało mocną promocję również od niedawno stowarzyszonego WWE. Efektem było wyprzedanie 4-tysięcznej hali. Gala sama w sobie była ok, chociaż jestem zawiedziony faktem, że zarówno Moose jak i Hardy Boyz utrzymali pasy. No i zgodnie z przewidywaniami, Joe Hendry został mistrzem.
  • Z czwartkowego Impact polecam walkę Rascalz vs Fraxiom – podręcznikowy pojedynek świetnych tag teamów, pełen akcji w duecie i w dynamicznym tempie. Cieszę się też z powrotu Mustafy Aliego, o którym pisałem kiedyś szerzej w tym artykule. Czy Cardona zostanie na dłużej? Wygląda na to, że po latach spędzonych na scenie niezależnej coraz mocniej zabiega o pojawianie się przed szerszą publiką.

Do przeczytania za tydzień, już po Royal Rumble!

Więcej postów

Przygodę z wrestlingiem zaczął w drugiej połowie lat 90., chłonąc WCW, WWF i ECW. Potem na 20 lat ta rozrywka zniknęła z jego radaru, ale czym skorupka za młodu nasiąknie... Dzisiaj skupia się na WWE, AEW i NJPW, sporadycznie zerkając na to co dzieje się na scenie niezależnej.