Site icon MyWrestling

Shinsuke Nakamura – ofiara złego bookingu czy leniwy zawodnik?

Zapewne każdy z Was kojarzy Nakamurę. Jeśli nie oglądaliście NJPW z Jego udziałem, to pokazał Wam się w NXT. Jest oczywiście możliwość, że nie obserwujecie żółtej tygodniówki. Jeżeli faktycznie taka sytuacja ma miejsce, to Japończyk przedstawił Wam się w głównym rosterze, a konkretniej na SmackDown.

Co wyróżnia Nakamurę? Tutaj chyba każdy jest zgodny – theme song, styl walki, charyzma i… to byłoby na tyle. Czy to wystarczy, by stać się gwiazdą w głównym rosterze, sięgnąć po główny tytuł, a – przy dobrych wiatrach – stać się twarzą całej federacji? Moim zdaniem absolutnie nie!

Trzeba na pewno zacząć od tego, że styl Nakamury, jeśli chodzi o rozgrywanie pojedynków, jest dość specyficzny. Dużo brutalnych ataków, kopnięć (zwłaszcza kolanami) jednym może się podobać, a innym nie. Faktycznie – to coś oryginalnego, ale czy zasługującego na jakieś szczególne wyróżnienia? Zdecydowanie nie. Czytam wiele komentarzy, że Shinsuke jest ograniczany ringowo przez WWE. Po części jest to prawda, ale wielu zawodników spotkał ten los. Spójrzmy chociażby na Samiego Zayna, Kevina Owensa czy Finna Balora. Co Ich jednak wyróżnia z grona tłumu „takich samych” wrestlerów? Przede wszystkim znajomość języka angielskiego. O ile Balora czasem słucha się ciężko, głównie przez to, że pochodzi z Irlandii i Jego angielski nieco różni się od odmiany amerykańskiej, ale nie zmienia to faktu, że umiejętności jakieś tam posiada. Mistrzem w tym fachu na pewno jest Owens, który ma ogromną swobodę przy mikrofonie i genialnie się Go słucha.

Nakamura jest w federacji McMahona od 2016 roku. Co stało na przeszkodzie, by przez ponad rok czasu nauczył się angielskiego na poziomie, który pozwoliłby Mu wygłosić solidne promo? Ktoś wykłócał się ze mną i za argument podawał barierę językową. Totalna bzdura. Mam rozumieć, że biznesmeni z Azji posługują się japońskiego do komunikacji z międzynarodowymi korporacjami? Nie ukrywajmy, że żyjemy w świecie zdominowanym przez język angielski. Nakamura przebywa praktycznie bez przerwy z ludźmi, którzy mówią ciągle po angielsku. Nie od dziś wiadomo, że danego języka najłatwiej nauczymy się, przebywając z ludźmi, którzy się owym posługują. Powtórzę jeszcze raz: nie dociera do mnie „argument” bariery językowej.

Kolejna kwestia, to zachowanie, mimika twarzy. Nie ukrywajmy – wrestlerzy muszą być również świetnymi aktorami. Każdy musi się wczuć w swoją rolę, wyrażać emocje. Często o Naszych uczuciach mówi Nas wyraz twarzy. Niestety – u Nakamury nie zobaczymy żadnych, chociażby delikatnych niuansów, by zaczął pracować nad mimiką, która bez wątpienia jest na najniższym możliwym poziomie. Wydaje się, że Japończyk zwyczajnie przyszedł do WWE na emeryturę. Trzeba przyznać, że wyrobił sobie markę, tocząc naprawdę świetne pojedynki w swoim rodzimym kraju, po czym przeszedł do WWE. Szybko jednak okazało się, że przepadł w tłumie, ponieważ byli zdecydowanie lepsi od Niego.

Reasumując: booking Nakamury pozostawia wiele do życzenia, jednak to nic nie zmienia. Nakamura nawet przy najlepszym bookingu, nie byłby w stanie być dobrym mistrzem. Zawodnik WWE musi być uniwersalny, to znaczy łączyć umiejętności przy mikrofonie, świetną grę aktorską wraz ze świetnym ring-skillem, a Nakamura zdecydowanie nie spełnia szczególnie dwóch pierwszych wymagań, których można się jakoś wyuczyć, więc śmiało mogę stwierdzić, że jest po prostu leniwym zawodnikiem.

 

 

Exit mobile version