Recenzja z Tygrysicem: SmackDown LIVE 11/04/2017

SmackDown w zeszłym tygodniu zostało dość mocno w tyle. Pomimo podobnej formuły nie było w stanie wywołać takiej ilość emocji, jak RAW. Każda kolejna gala jest jednak okazją do nadgonienia przeciwnika. Czy tym razem się udało?
Eric Rowan vs. Randy Orton (w via DQ) [Singles match]
Moje ostatnie narzekania dotyczące powrotu Rowana najprawdopodobniej przez dłuższy czas pozostaną aktualne. Co z tego, że Rudobrody dostaje okazję walki singlowej z czempionem WWE, kiedy nie daje mu on żadnych szans na wygraną. Zanim jednak dokonało się dzieło zniszczenia, na ekranie pojawił się nowy nabytek RAW, Bray Wyatt, ostrzegający Vipera przed zagrożeniami, które czekają na Payback w House of Horrors match, o którym nadal wiemy niewiele. Problem jest taki, że Orton w trakcie promo nie wydawał się nawet specjalnie nim przejęty, bo miał już do czynienia z Pożeraczem Światem, który nie okazał się tak druzgocącym przeciwnikiem. Gdyby nie to, że Bray charyzmą mógłby obdzielić cały roster nie tylko Randy, ale i widownia nie brałaby Wyatta na poważnie. Gdy tylko światła wróciły na arenę Rowan zaatakował mistrza schodami, doprowadzając do dyskwalifikacji, po czym chwilę jeszcze poznęcał się nad Ortonem. Może i była to forma rekompensaty, jednakowoż dość nieskuteczna. Eric potrzebuje innego traktowania.
Kevin Owens, Baron Corbin, Sami Zayn & AJ Styles Promo
A któż to taki pojawił się w garniturze i przystrzyżonym zaroście? Toż to naczelny malkontent WWE – Kevin Owens. Po porażce z Deanem Ambrosem poprzedniego dnia KO spakował manatki i przeniósł się do niebieskich wraz ze swoim United States Championship. Widać, że ciężko to przyjął, bo w nowym imidżu wygląda jak prowadzący politycznego talk-show w trzeciorzędnej telewizji publicznej. Ale wróćmy do ringu. Jak zmusić w 3 sekundy Amerykanów do reakcji? Powiedzieć, że nie są w czymś najlepsi. Kevin wie o tym świetnie i jako Kanadyjczyk wykorzystał to do stworzenia odpowiedniej atmosfery. Nie można było oczekiwać, że reszta wrestlerów też będzie tego słuchać i po chwili zza kulis wyłonił się Baron Corbin z żądaniem walki o pas mistrzowski, do której uważał, że ma prawo ze względu na wygraną z Deanem z zeszłego tygodnia. Taktyka The Lone Wolfa mogłaby zadziałać na jakiegoś przeciętnego przeciwnika, ale Owens nie ma w zwyczaju przejmować się kimkolwiek i czymkolwiek. Żeby wywołać u niego rzeczywistą reakcję potrzebny był … Sami Zayn. Wyraz załamania na dźwięk utworu, towarzyszącego wyjściu Underdoga From The Underground był jednym z moich ulubionych momentów wieczoru. Najwyraźniej rzeczywiście musimy wyrzucić przez okno wszelkie zapewnienia, że zeszłoroczne potyczki Kevina i Samiego były ich wielkim finałem. Trzech w ringu to tym razem jednak za mało i po chwili pomiędzy linami pojawił się AJ Styles. Komu jak komu, ale jemu prawa do walki o pas nie można odmówić. Bardzo podobała mi się sytuacja, gdy Kevin niespodziewanie stracił ścianę okrzyków tłumu i jedynym skandowanym nazwiskiem było to, należące do The Phenomenal One – samozwańczego budowniczego SmackDown. Wszelkie wymiany zdań i złośliwości przyniosły wiele zabawy i przyjemności, a stworzone możliwości walk obiecują wiele na przyszłość.
Jinder Mahal vs. Mojo Rawley (w) [Singles match]
Wszyscy chcieliśmy zobaczyć taką walkę, nieprawdaż? Nie? Ciekawe dlaczego. Może dlatego, że obaj panowie są beznadziejnie nudni i to, że ich umiejętności z każdym miesiącem stają się coraz lepsze, zwyczajnie nie ma szans pomóc. Ponadto wciska nam się na siłę jakiegoś Roba Gronkowskiego, który wydaje się być jeszcze gorszą papką od Mojo. Czy chluśnięcie napojem w twarz nie powinno zdyskwalifikować Rawleya? W sumie… to nawet mnie to nie obchodzi. Technicznie – coraz lepiej, fabularnie – nadal dno.
The American Alpha vs. The Usos (w) [Tag Team match o SmackDown’s Tag Team Championship]
Heeeeej, to była naprawdę emocjonująca walka. Z rzadka na cotygodniowych galach rzeczywiście stresuję się false finishami. Co prawda mogło to mieć związek z faktem, że bardzo, ale to bardzo nie chciałem aby pasy przejęli Jordan i Gable, ale nie będę na to zwracał uwagi. Jeśli tylko zwiększy się dynamika reszty tag teamów, to dzięki właśnie takim walkom cała dywizja może rozkwitnąć. American Alpha nadal wygląda silnie a Usos świetnie sprawdzają się w roli heeli. Z dużymi nadziejami czekam na więcej. Może jakiś Tables Match?
Womens’ Division Promo + Wideo zapowiadające nowe nabytki
Shane McMahon wyszedł na scenę żeby troszkę powychwalać swoją żeńską dywizję. Nie ma się co dziwić, jest naprawdę dobrze, choć bez wątpienia wiele rzeczy można jeszcze rozwinąć. W trakcie jego promo zaczęły wychodzić kolejne członkinie rosteru, ale najważniejsze w tym wszystkim było ogłoszenie dwóch nowych, przy czym samo to ogłoszenie było… w średnim guście. Commisioner zapowiedział nową członkinię, jako córkę Hall of Famera i techniczną mistrzynię. Na widownię spodziewającej się Charlotte czekał jednak zawód, bo na arenę wyszła Tamina Snuka. Shane słysząc reakcję, werbalnie zwrócił uwagę na rozczarowanie tłumu, po czym zaprosił na scenę Flairównę, która zaprezentowała się niczym cesarzowa wrestlingu w pawim szlafroku. Finalnie dostaliśmy dwie gwiazdy w cenie jednej, ale to jak potraktowano córkę niedawno zmarłego Jimmy’ego było nieeleganckie. Osobiście nigdy nie obejrzałem meczu z jej udziałem, który mógłbym nazwać interesującym, no ale tak się nie robi.
W trakcie gali zobaczyć mogliśmy również krótkie wideo zapowiadające dołączenie do SmackDown New Day i Lany i muszę przyznać, że się zawiodłem. W przypadku Lany zwyczajnie nie mam pojęcia co miał przedstawiać taneczny materiał, do tego był jakiś dziwnie sztuczny i niepasujący do niczego. To było zwyczajnie niepotrzebne. Co do New Day zaś nie do końca rozumiem, czemu nie mogli pojawić się już teraz. Powrót Kingstona mógłby zostać wtedy lepiej zbudowany. Może w przyszłości zmienię zdanie.
Aiden English vs. Tye Dillinger (w) [Singles match]
Simon Gotch odszedł, trzeba coś zrobić z Englishem, ale proszę nie to. Wiemy że facet potrafi śpiewać, ale nie róbmy z tego jego gimmicku. To nie przejdzie, jest zbyt nienaturalne. Bardzo kibicuję AIdenowi, bo widziałem go w akcji niejeden raz i wiem, że ma arsenał ruchów, który naprawdę może zrobić wrażenie. Jego popisy wokalne przerwał jednak Tye Dillinger i rozpoczęła się walka, na którą nie mogę specjalnie narzekać. Nie spodziewałem się wiele i wiele nie otrzymałem, ale to co dane mi było zobaczyć spełniało wszelkie standardy. Liczę, że pseudonim SmackDown – Land of Opportunities – będzie miał realny wymiar i zarówno English, jak i Perfect Ten otrzymają w przyszłości okazję wspiąć się po szczeblach drabiny prestiżu.
Dolph Ziggler & Shinsuke Nakamura Promo
Heelowa persona Dolpha po raz kolejny sprawdziła się znakomicie i jego surowe promo, rozkładające euforię dotyczącą Superstar Shakeup na części pierwsze sprowadziła widownię na ziemię wprowadzając świetny balans dla reszty delikatnie kiczowatych wątków fabularnych. Tak pełne negatywnych emocji wypowiedzi nie mogą jednak pozostać bez kontry i po krótkiej chwili, ku uciesze absolutnie wszystkich, na scenie pojawił się Nakamura. Jako klasyczny „zły” Showoff potraktował Shinsuke, jak bezimiennego „nikogo”, udając że nie wie kim azjata jest. Król Strongstyle w kontrofensywie świetnie wykorzystał rozentuzjazmowaną publiczność i zanim się przedstawił, dał śpiewającej widowni zrobić za niego. Tak można poznać weterana w ringu. Niezadowolony Ziggler spróbował użyć Superkicka jednak złapany i odrzucony w locie, szybko uciekł z ringu, pomimo prowokacji Nakamury. Nie mogę się doczekać ich pierwszej poważnej walki na PPV.
AJ Styles (w) vs. Baron Corbin vs. Sami Zayn [Triple Threat match]
Niewiele o tej walce mogę powiedzieć, bo tak naprawdę wszystko sprowadza się do umiejętności technicznych trójki zawodników, a te u Zayna i Stylesa są niezaprzeczalne i stoją na najwyższym poziomie. Corbin potrzebuje jeszcze trochę doświadczenia, ale bardzo dobrze sobie radził i nie odstawał wyraźnie od pozostałej dwójki. Bardzo chętnie zobaczyłbym dłuższy feud pomiędzy AJ’em a Samim, bo wiem, że przy odpowiedniej ilości czasu mogliby nam zafundować definitywnych kandydatów na najlepszy mecz roku. Na ten moment jednak zadowolimy się bardzo przyjemnym triple threatem i zwycięstwem Stylesa, no bo kto ma dostać szansę na wygranie pasa, jak nie The Phenomenal One.
Ocena: 6/10
Niestety, na SmackDown ocena również poszła w dół. Nie w tym samy stopniu co na czerwonej gali, ale i tak zawsze trochę to boli. Niemniej jednak, witamy w niebieskich barwach nowe gwiazdy i czekamy na to, co nam przyniosą.