Recenzja z Tygrysicem: SmackDown LIVE 10/10/2017
Pierwsza gala po PPV zawsze jest ciężka, szczególnie gdy większy brat dostarczy bardzo silnych wrażeń. Czy SmackDown poradziło sobie z szumem po świetnych walkach w Hell in a Cell?
Rozejm The Usos i The New Day
Dwa najlepsze technicznie tag teamy SmackDown spotkały się w ringu dwa dni po ich wyczerpującej bitwie na Hell in a Cell. Podejrzliwi członkowie New Day, popadali w coraz większe zdziwienie, gdy bliźniacy niespodziewanie zaoferowali im zakopanie topora wojennego i wzajemny szacunek. Decyzja ta miała być wywołana podziwem dla przeciwników i wzajemnym zrozumienie tego, co przeżywa druga ekipa po kolejnych bataliach – obrażenia psychiczne i fizyczne, uspokajanie rodziny, ale i szczęście zmieszane z satysfakcją. Kofi, Xavier i Big E, choć skonsternowani również wyrazili chęć przerwania animozji, okraszoną żartami słownymi. Gdy drużyny miały wymienić się uściskami dłoni, przerwali im The Hype Bros, narzekając na to, że tylko oni są na piedestale, podczas gdy cała reszta się nie liczy. Później zza kulis wyszli również Benjamin & Gable, The Ascension i The Fashion Police – każde z paroma słowami do powiedzenia. Mistrzowie zbyli utyskiwania grupy tag teamów i jasno przekazali, że jeśli chcą pasa, to mogą go spróbować odebrać, ale czeka ich za to wizyta w zakładzie karnym Usos. W tym momencie wydarzyło się coś przeuroczego, bo Woods szybko wtrącił, że Breezango są „cool” i żeby ich nie zamykać, a rozbawieni bliźniacy przyznali im rację. Nieuniknioną bijatykę przerwał wyraźnie rozeźlony Bryan, który kazał wynosić się z ringu wszystkim im obecnym, tylko po to by za chwilę z uśmiechem na ustach ogłosić, że to tylko po to, aby w następnym meczu wyłonić pretendenta do pasa z obecnych pod sceną tag teamów. Nie wiem po co te wahania nastrojów, ale wiem że oglądało mi się to wszystko z nieukrywaną przyjemnością i satysfakcją.
Benjamin & Gable (w) vs. The Ascension vs. The Fashion Police vs. The Hype Bros [Fatal 4-Way Tag match] + The Bludgeon Brothers
Walka o miano pretendentów do tytułów mistrzowskich The Usos w takim samym stopniu cieszyła, co zawodziła. Z jednej strony mogliśmy zobaczyć całkiem niezłą dynamikę, z wykorzystaniem wielu tag teamów a do tego konsekwentny rozwój kłótni wewnątrz The Hyper Bros. Z drugiej strony zaś za dużo w tym wszystkim było chaosu i skupienia na nim, zamiast zwrócenia uwagi na możliwie jak najlepszym użyciu każdej z drużyn. No i to Tyler Breeze został przypięty do maty. Czemu akurat on? Przecież The Fashion Police jest niemalże na szczycie hypu i nie można go odrzucać ot tak sobie. To przelało szalę goryczy.
Ale przejdźmy do dobrych wiadomości. Harper i Rowan wracają! Ich nowym przydomkiem jest Bludgeon Brothers. Nie chce nic mówić ale inicjały to BB czyli 2B, a więc może to oni napadli na Breeza i Fandango? Panowie przebrani w nowe stroje, wraz ze sporymi młotami, w dość tajemniczy sposób zapowiedzieli swoją małą apokalipsę, która nadejść ma na SmackDown LIVE. Cieszę się, że chłopaki w ogóle żyją.
Becky Lynch (w) vs. Carmella [Singles match] + segment za kulisami
Walka pań była tak nijaka jak tylko mogła być. Szybka, miałka, z niewielkim wykorzystaniem Ellswortha. Nic by się nie stało, gdyby na gali jej nie było. Becky Lynch wygrała, co można uznać za pozytyw, jako że właścicielka walizki Money in the Bank specjalnych osiągnięć na bieżąco nie potrzebuje. Tak czy tak, wypuszczanie materiału, który nie jest dobry ani scenariuszowo, ani ringowo, nie jest najlepszym pomysłem.
Za kulisami zaś odbyło się dziwne zebranie, na którym Natalya tłumaczyła Lanie i Taminie, że świetnie jej w pasie mistrzowskim, a Charlotte na niego nie zasługuje. Rosjanka przyznała jej rację, ale stwierdziła też, że to jej podopiecznej będzie w nim lepiej. Po chwili dołączyła do tego Carmella, która pokazując swoją walizkę dała do zrozumienia, że to ona jest najbliżej pasa. Wszystkie jednak, jak jeden mąż przytakiwały sobie, mówiąc że Flairówna nie zasługuje na mistrzostwo. Ta pojawiła się chwilę później i rozpoczęła bójkę, gdy tylko Natalya spytała się, czy przypadkiem nie złamała jej żałosnemu tatusiowi serca. Chwilę potem biła się już cała żeńska dywizja. Brzmi to może i fajnie, ale wszystko wydawało się niesamowicie sztuczne. I rozmowa i bójka.
Bobby Roode & Dolph Ziggler Promo
Bobby wyszedł na ring by wyrazić swoje zadowolenie z faktu, że jego pierwszy mecz na PPV zakończył się wspaniałą wygraną. Kłam temu zadał Dolph, który pełen rozgoryczenia, wyrzucił Roode’owi, że teraz okazał się być również oszustem. Aby to udowodnić, pokazał zdjęcie, na którym Bobby ciągnie go za spodenki. W tym momencie wydaje mi się, że panowie zaczęli zapominać swoje kwestie, bo dukali coś, patrząc na siebie z oczekiwaniem. Strasznie niezręcznie to wyglądało. Chwilę później Roode powiedział, że ma dość gadania Zigglera i zaprasza go do ringu. Ten oczywiście z początku się zgodził, ale potem oznajmił, że rewanż przyjdzie kiedy i gdzie będzie chciał. Głównie przez nagłe zaćmienie wyszło to niezwykle marnie.
Aiden English & Rusev vs. Randy Orton & Shinsuke Nakamura
Próbując utrzymać relatywną świeżość w rejonie feudu Ortona, jako partnera do walki tag-teamowej przydzielono mu Nakamurę. Para stanęła naprzeciw Ruseva i Englisha. Powiedzmy sobie szczerze – nie potrzeba specjalnego wykształcenia lub doświadczenia, żeby domyślić się, kto z nich wygra w czystej walce (oczywiście zakładając, że czystą pozostanie). Pomimo wymian ofensywy miałem wrażenie, że niemal przez cały czas Shinsuke i Randy dominowali swoich przeciwników. Znalazło to potwierdzenie również w finiszu, w którym Rusev przyjął RKO Ortona, oczyszczające ring dla Kinshasy. Co teraz z przegranymi? Nie mam pojęcia. SmackDown pewnie też nie.
AJ Styles vs. Baron Corbin (w) [Singles match o United States Championship]
Niech ktoś mi proszę wytłumaczy, w jaki sposób z jednego z największych upadków w nowoczesnej historii WWE, Baron Corbin stał się w kilka dni kimś, kto wygrywa czysto ze Stylesem w walce o United States Championship? Ja tego nie rozumiem. W pełni uznaję nagłe wybuchy formy, jednak raczej w przypadku, gdy postać pushowana jest z pewną uprzednią zapowiedzią i przemyśleniem sytuacji. Nie żeby walka mi się nie podobała. Panowie radzili sobie naprawdę dobrze, mieli odpowiednią dynamikę i ciekawe spoty. Booking jest jednak praktycznie nie do przyjęcia. Cała ta sytuacja wyrosła praktycznie z niczego i to zwyczajnie mi w tym wszystkim przeszkadza.
Kevin Owens & Sami Zayn Promo
Kevin rozpoczął promo od ogłoszenia wszem i wobec, że spełnił wszelkie groźby wypowiadane w kierunku Shane’a i jest z tego dumny. Dodał też, że SmackDown teraz rzeczywiście staje się jego personalnym niebem. Chwilę później Owens zaprosił do ringu Zayna. Zanim jeszcze Kevin pozwolił mu mówić, zwrócił uwagę na fakt, że nic nie wiedział o jego poczynaniach. Później podziękował Samiemu i w milczeniu oczekiwał na jego wypowiedź. Zayn zaś wygłosił świetną mowę, w której niezwykle logicznie przedstawił swoje motywacje. Underdog From The Underground stwierdził, że od zawsze jego filozofią było niesienie ludziom przyjemności z rozrywki połączone z byciem „tym dobrym”. Niestety, ten sposób myślenia nie opłacał mu się na RAW i liczył, że gdy na SmackDown dostał ofertę okazji do wykazania się, to jego życie się zmieni. Nic bardziej mylnego – w niebieskiej dywizji również brakowało mu szacunku i uznania. Sami obwiniał o to McMahona, który w jego opinii zawsze myślał tylko o sobie, a na Hell in a Cell chciał trwale wyeliminować Prizefightera i zwyczajnie oszalał.. Niedawny powerbomb na kant ringu zaczął otwierać Zaynowi na te wszystkie kwestie oczy, a apogeum jego refleksji było ściągnięcie Kevina ze stołu komentatorskiego. Sami przyznał, że mimo nienawiści w pewnych etapach ich relacji, Owens zawsze pozostawał dla niego bratem, a jego pogarda nie miała źródła w Kevinie i jego poczynaniach, a w tym że miał rację. Po wszystkim, to Zayn podziękował Owensowi i skończył cały segment uściskami i gestami zwycięstwa. Cudowne promo, które zaczyna nowy rozdział kariery Samiego. Prawdopodobnie następnym takim wielkim krokiem będzie zdrada Kevina. Ale na to jeszcze czas.
Ocena: 4+
Problem SmackDown jest niemal taki sam jak czerwonego przeciwnika. Głównym liniom scenariusza poświęcono wiele uwagi i czułości, ale reszta materiału została potraktowana niemalże po macoszemu.