All Elite Wrestling wchodzi w bardzo ważny okres. W zeszłym tygodniu wystartował Owen Hart Foundation Tournament, co oznacza, że zaczęliśmy już drogę do największego PPV roku – All In. Jedną z historii przewodnich budowanych na galę w Teksasie zdaje się być przejęcie AEW przez Death Riders.
Reign Moxleya z Mistrzostwem AEW trwa od zeszłorocznego WrestleDream. Od tej pory, DR zakończyli karierę Moxleya, wysłali Chucka Taylora i Darby’ego Allina do szpitala i doprowadzili do zupełnej zmiany Orange Cassidy’ego. Zdawało się, że człowiekiem, który ma szansę na przerwanie tego terroru jest były Mistrz AEW – Swerve Strickland. Zmierzył się on z Moxleyem o Tytuł na Dynasty – tej samej gali, na której rok wcześniej został Mistrzem Świata. Death Riders próbowali zainterweniować, ale z pomocą przyszli The Opps. Zwycięstwo Swerve’a stało się wtedy jeszcze bardziej realne, ale kiedy Moxley leżał bezwładnie na macie…
The Young Bucks have returned.#AEWDynasty
— Wrestle Ops (@WrestleOps) April 7, 2025
Jak końcówka Dynasty mogła uratować całą historię z Death Riders?
AEW w poprzednim roku sprawiało wrażenie zdesperowanego, aby dokonać udanej historii z przejęciem federacji. The Elite w składzie: Young Bucks, Jack Perry i Kazuchika Okada próbowało dokonać przewrotu w All Elite Wrestling i zawładnąć nim bezgranicznie. Polegli jednak z „Teamem AEW” na Blood&Guts.
Tzw. „takeover angle” z The Elite nie odniósł oczekiwanego sukcesu, nie zaangażował fanów. AEW zdecydowało się na zrobienie dokładnie tego samego z Moxleyem i Death Riders. No bo spójrzcie: znana postać, bardzo ważna od początku istnienia federacji (Young Bucks/Moxley) próbują przejąć federację, zdradzając uwielbianego przez fanów przyjaciela (Omega/Danielson) i po drodze walcząc z face’ową częścią rosteru. Naprawdę wygląda to tak, jakby AEW za wszelką cenę chciało opowiedzieć tego typu historię. Kiedy nie udało się z The Elite, zrobili to samo z Moxleyem. I właśnie ta irracjonalna chęć pokazania przejęcia federacji była najdziwniejszą, najgorszą i najśmieszniejszą rzeczą w 2024 roku.
Pojawiła się jednak okazja, aby obie historie połączyć, aby sprawić, że ta całość będzie miała kayfabe’owy sens. Idealnym momentem na zrobienie tego był powrót The Young Bucks na Dynasty.
Wielu fanów było zszokowanych i wściekłych na zakończenie PPV. Mój wewnętrzny fan wrestlingu również wygłosił parę niecenzuralnych słów w kierunku Wiceprezesów AEW. Ale… z drugiej strony…
To wszystko miało sens. Przez trzy dni.
Głównymi zarzutami wobec całego story z Death Riders były: brak zwrotów akcji, niewidoczne motywacje bohaterów i monotonność. Wszystko zmieniło się jednak na Dynasty. To znaczy… tak się wydawało.
Co powinno się wydarzyć?
Od razu po Dynasty zacząłem zastanawiać się, o co chodzi we współpracy The Elite i Death Riders. Błyskawicznie do głowy wpadł mi scenariusz, który ułożyłem sobie już parę miesięcy temu. The Young Bucks wcielają się w rolę złych polityków, którzy chcą siłą przejąć władzę absolutną. Nie dają rady – przegrywają Blood&Guts, więc wynajmują do tej roboty kogoś, kto przemoc ma we krwi. Tym kimś jest Jon Moxley, który w zamian za pomoc otrzyma część władzy w federacji. Jak już wspomniałem – to pięknie połączyłoby obie historie przejęcia federacji w jedną i miałoby jakikolwiek sens. Co więcej, były ku temu wskazówki. Rozmowa Moxa z Jackiem Perrym, czy Bucksi niszczący dokumenty przed swoim zniknięciem pod koniec ubiegłego roku. No ale…
Co się wydarzyło?
Young Bucks oczywiście pojawili się na ostatnim Dynamite. W ich segmencie próżno było jednak szukać informacji o współpracy z Death Riders. Matthew i Nicholas przedstawili zupełnie inną wersję wydarzeń. Wygląda to mniej więcej tak: Bucksi siedzieli na dupach w domu przez kilka miesięcy, oglądali AEW i uznali, że Moxley dobrze robi i warto się z nim ułożyć. To z kolei nie ma żadnego sensu, gdyż Death Riders zaczęli działać jeszcze przed zniknięciem The Elite. Co więcej, Wiceprezesi wyszli na totalnych idiotów, gdyż Mistrz AEW nie chciał z nimi nawet negocjować.
AEW dokonało czegoś, co zdawało się niemożliwe – przywrócili sens opowieści o Death Riders. Tylko po to, aby zniszczyć to wszystko na następnej gali. Tony Khan przedryblował wszystkich obrońców i spudłował do pustej bramki. Oczywiście, można jeszcze to zbudować; powiedzieć, że brak chęci współpracy ze strony Moxa to był blef, a DR i YB od początku działają razem, ale czy nie byłoby to komicznie wręcz przekombinowane? AEW podejmuje bardzo dziwne decyzje. Czy warto było poświęcać karierę legendarnego Bryana Danielsona dla tej – póki co – dość miałkiej historii?