Michael Cole o tym, czy WWE to dalej federacja wrestlingowa – opinia

0

Podczas wyemitowanego w dniu wczorajszym wywiadu Logana Paula z Michaelem Colem, legendarny komentator z rozbrajającą szczerością wyznał:

Dlatego chciał nas Netflix, bo oni rozumieją, że w pierwszej kolejności jesteśmy jednostką opowiadającą historie, a już nie profesjonalnym wrestlingiem. Nie jesteśmy nim od wielu lat, jesteśmy produktem rozrywkowym

Oczywiście nie jest to odkrycie na miarę koła, wszak sformułowanie „Sports Entertainment” forsował Vince McMahon od połowy lat 90. Ale przyjrzyjmy się tej wypowiedzi jeszcze raz. WWE, będące dla wielu synonimem wrestlingu i bramą, przez którą przeszli w jego świat, właśnie ustami swojego wieloletniego pracownika przyznało, że w sumie ten cały wrestling to nie jest priorytetowy. Czy nie zapala się nam żadna lampka? Muszę przyznać, że zmierza to wszystko w kierunku, który coraz mniej mi się podoba (temat ten poruszyłem też w ubiegłym roku). Młodsi czytelnicy pewnie nie kojarzą, że w czasach PRL zamiast czekolady w Polsce można było kupić wyrób czekoladopodobny. Mam nadzieję, że WWE nie stanie się w końcu takim wyrobem.

Oczywiście mam pełną świadomość, że moje utyskiwania nie zawrócą biegu rzeki. Na szczęście istnieje zróżnicowany świat wrestlingu, w którym każdy będzie w stanie znaleźć coś interesującego dla siebie. Im więcej alternatyw dla WWE, tym lepiej. Wymuszają wyższy poziom, lepsze warunki (również finansowe) dla samych zawodników, motywują do pracy. Dzisiaj nie trzeba być w WWE by coś znaczyć w świecie wrestlingu. Dlatego zachęcam do otwartych głów i wyjścia czasem poza strefę komfortu. Skonfrontowania się z czymś innym – AEW, NJPW, TNA, CMLL, indies… A przede wszystkim – obejrzenia samemu i posiadania własnego zdania, zamiast powtarzania przeczytanych w internecie frazesów.  

Więcej postów

Przygodę z wrestlingiem zaczął w drugiej połowie lat 90., chłonąc WCW, WWF i ECW. Potem na 20 lat ta rozrywka zniknęła z jego radaru, ale czym skorupka za młodu nasiąknie... Dzisiaj skupia się na WWE, AEW i NJPW, sporadycznie zerkając na to co dzieje się na scenie niezależnej.