DEF REBEL – MUZYCZNI PARTACZE PRZEKLĘCI PRZEZ FANÓW WRESTLINGU.

ENTRANCE MUSIC – SERIO TAKIE ISTOTNE?
Otóż tak. Chcemy dobrej muzyki i klimatu, żeby móc wczuć się w postacie i w storyline!!! Jest to niezwykle ważna sprawa w świecie wrestlingu
tak samo dla nas fanów jak i samych zawodników, których poniekąd wywołujemy w ten sposób do tablicy niczym Batmana wyświetlając jego znak na niebie i dając do zrozumienia, że ,,halo jest robota”. Kiedyś jeszcze w latach osiemdziesiątych i wcześniejszych nie przywiązywano aż tak na to uwagi.
Nie każdy wchodził do ringu z muzyką, co dziś bardzo dziwnie się ogląda.
Jak najlepiej można określić znaczenie muzyki, do której jakiś osiłek wynurza się z zaplecza z cateringu, by z łaski swojej komuś skopać d… tyłek?
Porównajmy to do filmu, w którym mamy muzykę, która często buduje napięcie, działa na nasze emocje, wprowadza nas w klimat filmu bardziej a bez niej… czegoś brakuje, prawda?
Podobnie jest z wejściówką wrestlera, a zwłaszcza z taką trafioną w punkt, bo słysząc, jak np. wychodzi do kwadratowego pierścienia Mark Henry, to już wiesz,
że możesz dzwonić do rodziny, by Ciebie odwiedzili na drugi dzień w szpitalu. Jak słyszysz muzykę Roman’a Reigns’a to myślisz sobie,
że chyba Zeus zrobił sobie urlop, bo znudził mu się Olimp. Dzięki muzyce wchodzisz głębiej w świat postaci, którą ktoś stworzył, wykreował,
rozpoznajesz, kto to jest i okazujesz emocje jak choćby podczas Royal Rumble kilka lat temu, gdy usłyszeliśmy niespodziewanie muzykę Edge’a i nastąpiła prawdziwa euforia,
gdyż miał on nigdy nie wrócić już do ringu po kontuzji. Pięknie było kiedyś, gdy był odpowiedni człowiek na właściwym miejscu.
JIM JOHNSTON WRÓĆ…
To właśnie Jim’owi zawdzięczamy większość muzycznych perełek, które wywoływały ciary, gdy tylko wybrzmiewała pierwsza sekunda czyjejś wejściówki.
Każdy fan mógł się poczuć jak w teleturnieju „Jaka to melodia” i wiedział, że idzie The Rock albo Undertaker (zdarzyło mi się obejrzeć parę odcinków
programu, w którym Jim przedstawiał genezę powstawania muzyki dla WWE) i wszyscy byli podjarani, a areny aż pękały w szwach. Śmiem twierdzić,
że niejeden gwiazdor WWE nie byłby nim, gdyby nie takie szczegóły jego postaci jak muzyka oddająca ich charakter, ich gimmick. Stone Cold Steve Austin
nie byłby w pełni tym, kim się stał, gdyby nie łobuzerski theme song, który brzmiał, jakby w tle odbywała się jakaś burda w barze, latały butelki i krzesła.
Wyobraź sobie grabarza wchodzącego do jakiejś losowej muzyki dance albo innego szajsu z grobową miną, zwłaszcza, gdy wyglądał niczym zombie i pakował po walce
przegranego rywala do worka. Wracając do sedna, to wtedy przynajmniej wrestling był bardziej fun niż dziś, chyba niektórym bardziej się chciało postarać.
Niestety WWE już dawno zakończyło współpracę z Jim’em i nic nie wskazuje na to, by coś się miało zmienić ku rozpaczy większości.
ROYAL RUMBLE – PONOWNIE ZEPSUTE WIDOWISKO
Mówimy o poważnym problemie, bo Royal Rumble to specyficzna gala, która opiera się w dużej mierze właśnie na reakcji fanów, na corocznych niespodziankach
takich jak powracający Edge, czy też jakaś inna legenda z zamierzchłej przeszłości, której przypomniało się, że chyba dawno nie dostała po gębie.
I tutaj pojawia się ten drobny szczegół odkąd Def Rebel tworzy te swoje „arcydzieła”, bo ten rok i poprzedni podczas tradycyjnego odliczania w oczekiwaniu
na wejście kolejnego zawodnika do walki w Royal Rumble było 3,2,1 i… następowała zazwyczaj długa pauza i zdezorientowanie, bo nikt nie wiedział
czyja to wejściówka, kto wchodzi na ring. Dopiero jak pojawiał się zapaśnik, to ludzie reagowali, a to najważniejszy moment przecież i aż dziw bierze,
że nadal federacja, wiedząc o tym problemie, nie kwapi się, by go wreszcie rozwiązać. Owszem, trzeba przyznać, że są lub były wejściówki, które zrobili
lepsze niż poprzednicy, ale są to wyjątki dla takich zawodników jak Roman Reigns, Jey Uso, Jacob Fatu, wspaniały theme song miał też Bobby Lashley,
który niestety odszedł to AEW. Reszta to ma nie wiadomo co, a zwłaszcza irytujące gdy widzisz, jak wchodzi np. Bron Breakker czy Finn Balor do jakiegoś
totalnego gniota, bez jakiejkolwiek reakcji publiczności, bo zamiast podkręcać atmosferę, to te randomowe brzmienia wręcz wysysają energię ze wszystkich
już przed walką i już chyba wolałbym nieme kino niż takie wątpliwe przyjemności.
Jak myślicie, czy wróci Jim Johnston? Może macie inne zdanie o Def Rebel?
Obserwuj nas na: twitter.com/MyWrestling2015
Śledź nas na: facebook.com/mywrestlingpl
Fan wrestlingu od 1992 roku
Głównie śledzi WWE, AEW, TNA.
Jednak jego ulubiona federacja to nieistniejące już WCW.
Nie zamykający się w ramach tematycznych, więc nigdy nie wiesz czego się spodziewać i to jest pewne.
Ulubieni wrestlerzy: Sting, Scott Hall, Bret Hart, Raven, DDP, Stone Cold Steve Austin, The Rock, Jacob Fatu.