Jak było na NXT? 30.10.2019 – Omówienie

Moja abstynencja od main rosteru trwa w najlepsze. Za chwil kilka startuję Crown Jewel, ale ja wolę napisać omówienie na temat ostatniego NXT. Nawet ostatniego RAW nie widziałem, choć spoilery przeglądałem i poczułem zażenowanie. Zeszłotygodniowe NXT było pierwszym z serii „Jak było” i wypadło bardzo dobrze. W tym tygodniu było jeszcze lepiej, bo dostaliśmy świetne walki oraz mocną podbudowę pod War Games, które już za 3 tygodnie. Show rozpoczęto z grubej rury, bo od rewelacyjnego meczu Io Shirai z Candice LeRae. Sequel był nieco słabszy od oryginału, ale starcie i tak zapierało dech w piersiach. Następnym punktem programu był segment z udziałem Finna Balora, który dał bardzo dobre promo.
Moim zdaniem była to jego najlepsza wypowiedź od dawien dawna. Mogliśmy oglądać ekscytujące pojedynki Bronsona Reeda z Shanem Thornem, czy też Tylera Bate’a z Cameronem Grimsem. Walka o pasy tag teamowe kobiet była jednym z głównych punktów minionego NXT. Zakończyła się obroną tytułów przez Kabuki Warriors, a po walce doszło do sporego zamieszania i ważnego ogłoszenia, o którym w późniejszej części tekstu. W main evencie Undisputed Era w składzie (Kyle O’Reilly & Bobby Fish) zmierzyła się z Mattem Riddle i Keithem Lee. Tutaj też mieliśmy niemały chaos po walce, który dał nam jasny przekaz, że na War Games szykuję się nam jakaś „wielka” batalia. Przechodzimy więc do konkretów i zapraszam was do fajnego, konkretnego i subiektywnego tekstu. Miłej lektury!
Io 2 – 0 Candice
Jak wspominałem sequel był gorszy od oryginału, ale i tak był wspaniały. Dostaliśmy kobiecy wrestling na wysokim poziomie. Walkę, która była logicznie zabookowana bez żadnych niejasności bookingowych. Starcie szalonego heela z babyface’ową dziewczyną, która jest rządna zemsty na swojej byłej koleżance. Sporo było tu mocniejszych ruchów, a ciosy podchodziły już pod „stiffowe”. LaRae zaczęła nawet krwawić z nosa, co dodało trochę tego „smaczku” do tego pojedynku. Szybkie tempo i dynamiczny wrestling, czyli to co uwielbiam się tu znalazło. Było to starcie rewanżowe za TakeOver, więc obstawiałem, że prawdopodobna jest wygrana Candice, która jak wiemy uległa w Toronto. Mecz był wyrównany i obie panie dostały tutaj swoje momentum, które należycie wykorzystały. Kapitalnie ogląda się heelową Io, ten gimmick ma to coś i oficjele powinni w niedalekiej przyszłości zrobić z Japonki mistrzynię NXT, choć pewnie teraz będzie zajęta czym innym, ale o tym w dalszej części omówienia. Bardzo podobało mi się zakończenie tej walki, bo nie dostaliśmy „stricte” czystego zwycięstwa Shirai, która jakby nie patrzeć skorzystała z leżącego na ringu krzesła. Io się odsunęła, zaś Candice trafiła prosto na krzesełko po czym została przypięta. Po walce znów wydarzyło się coś, co mi się spodobało. Atak Shirai na LeRae został przerwany przez Ripley, która wygoniła Japonkę z ringu. Czekam na ich pojedynek, który jest chyba nieunikniony.
Przemowa Finna Balora
Powiem wam szczerze, że nie pamiętam kiedy ostatni raz Balor dał dobre promo w WWE. Zawsze te jego przemowy w main rosterze były typowe, face’owe pod publiczkę. Zawsze ta face’owa łata była do niego przyczepiona, zaś on nie mógł jej odkleić, bo główny roster go blokował. Ale nadszedł moment, w którym Finn wrócił do swojego domu, jakim jest NXT. Tutaj jego postać zmieniła się diametralnie za sprawą heel turnu, który przeszedł tydzień temu atakując Johnny’ego Garagno. Wystarczył jeden moment, aby ten człowiek zaczął być interesujący. Czasami wystarczy iskierka, by coś się zmieniło i tak było w przypadku Irlandczyka. Podczas ostatniego epizodu Balor przemówił pierwszy raz od powrotu i jego promo było bardzo dobre. Dał on speech na temat, który nie był przesadnie przedłużany czy coś, ale taki zwięzły i konkretny. Pierwsze słowa w tym przemówieniu były w sumie tym, co pisałem na początku tego wątku, tylko że ja nazwałem to „łatą”. Finn powiedział, że musiał przez cały czas nosić maskę i nie mógł już tego znieść, dlatego zaatakował Gargano. Następnie Balor zaczął mówić o Johnnym. Był to prosty przekaz w jego stronę i możemy być pewni, że panowie spotkają się na War Games.
Wrestling pełną parą
Bronson Reed i Shane Thorne, to ci panowie wykręcili jedną z lepszych walk tego wieczoru. Obaj zostali w tym starciu bardzo dobrze pokazani. Była to wyrównana walka, która mogła się zakończyć zwycięstwem jednego, jak i drugiego. Shane w ostatnim czasie był postacią, która raczej wykorzystywana była do promowania innych. Dostał też krótkie story z Gargano, które jednak szybko się zakończyło. Bronson miewał gorsze i lepsze chwile, ale tych lepszych chyba więcej, bo start w NXT miał udany. Panowie dali świetny mecz, który rozgrzał publikę przed dalszą częścią show. Momentem gali był zdecydowanie to, gdy obaj panowie poszli w wymianę „chopów” i niczym w NJPW, a wyglądało to naprawdę efektownie. Efektownie też zakończono ten pojedynek, bo po potężnym „Splashu” od Reeda, który ostatecznie wygrał walkę. Ciekawie zapowiada się jego przyszłość w żółtym brandzie.
War Games Match kobiet nadchodzi
Przechodzimy do ważnego punktu ostatniego odcinka NXT. Kabuki Warriors powróciły do Full Sail, aby bronić pasów tag teamowych kobiet. Ich rywalkami były ostatnio popularne w żółtym brandzie Tegan Nox i Dakota Kai. Pojedynek ten w pierwszej fazie był trochę usypiaczem, bo było sporo „sleep” momentów, gdzie Japonki utrzymywały Kai w parterze i tak ten mecz wyglądał przez dłuższy czas. Walka mnie nie urzekła, ale była niezła i w końcowych momentach emocjonująca. Po „hot tagu” z Tegan wszystko się zmieniło, bo panna Nox wzięła w obroty Asukę i Kairi. Wszystko fajnie, ale wiadome było, że Kabuki to wygrają. Końcówka starcia świetna! znowu w akcji mieliśmy byłą NXT czempionkę, która użyła „Green Mist” co doprowadziło do obrony pasów przez Warriorki. Po walce doszło do pojawienia się Baszler i jej świty. Panie zaatakowały osłabione Nox i Kai, które były bez szans. W myślach skandowałem sobie „Ripley, Ripley, Ripley” i Australijka w końcu się zjawiła i rozprawiła z Shaffir oraz Duke. Sądziłem, że dostaniemy „Stardown” obu pań, ale Rhea została zaatakowana przez Io i Biancę. Pojawienie się tej drugiej mnie zaskoczyło, bo jeszcze nie dawno była rywalką Baszler, a po drugie była facem, więc trochę dziwne jej nagłe dołączenie do mistrzyni. Zrobiło się spore zamieszanie, które doprowadziło do pojawienia się Williama Regala. Ogłosił on, to czego się spodziewałem od jakiegoś czasu, czyli pierwszy w historii kobiecy War Games Match. Dostaniemy połączenie kilku feudów w jedno, bo Baszler z Ripley, Nox i Kai z Shaffir oraz Duke, a także Io Shirai z Candice LeRae. Zapowiada się nam kapitalny feud i ekscytujący pojedynek na listopadowej gali.
Tyler Bate ofiarą Killiana Daina
Myślałem, że ostatnie wydarzenia pomiędzy Grimesem i Batem prowadzą do czegoś więcej pomiędzy nimi, ale jak widać był to tylko pretekst do tego, aby przejść do innego feudu. Starcie Tylera z Cameronem było świetne. Wrestling przez duże „W”. Mieliśmy szybkie tempo, brak przestojów w walce oraz sporo technicznego wrestlingu. Bate i Grimes świetnie się uzupełniali tworząc kapitalne show w ringu. Śmiem stwierdzić, że to Anglik ciągnął ten mecz, bo w pewnych chwilach to on był osobą przeważającą. Cameron wygrywa, ale było to szczęśliwe zwycięstwo. Killian Dain odwrócił uwagę Bate’a, a Grimes to zwyczajnie wykorzystał. Po zakończeniu starcia Dain dosłownie zniszczył byłego UK Championa, wyprowadzając m.in „Cannonball” na leżącego koło schodków Tylera. Jest to zapewne początkiem rywalizacji obu panów, który doprowadzi do ich walki na TakeOver.
Ciampa wypowiada wojnę Undisputed Erze
Kyle O’Reilly i Bobby Fish zmierzyli się w walce wieczoru z Mattem Riddle wspartym przez Keitha Lee. Na szali oczywiście nie znalazły się pasy tagowe NXT, ale mimo wszystko nadal był to prestiżowy pojedynek. Działo się sporo w tej walce, ale inaczej być nie mogło patrząc na skład. Połączenie Lee & Riddle oglądaliśmy pierwszy raz i to wypaliło. Jestem zdania, że panowie mogliby nawet pójść w tag team, ale pewnie tak nie będzie. Walka była pełna akcji, mocnych momentów i toczyła się w szybkim tempie. Zwycięstwo Riddle’a i Lee wisiało w powietrzu, ale do momentu zjawienia się reszty UE. Cole i Strong odwracają uwagę Matta, a Fish i Kyle kończą ten pojedynek po aplikacji swojego finishera. Członkowie Ery zaczęli atakować pokonanych, ale po krótkiej chwili na arenie zabrzmiało „No One Will Survive” i pojawił się Tommaso Ciampa, który wraz z Mattem i Keithem uporali się z mistrzowską stajnią. Intrygujący był moment, w którym Ciampa wziął mikrofon i powiedział patrząc na tytuł NXT, że „Goldie” musi jeszcze trochę poczekać, bo tatuś zamierza iść na wojnę z UE. Te słowa oznaczają, że Tommaso odzyskanie pasa odkłada na później i skupi się na rywalizacji z Undisputed Erą. War Games za rogiem, więc pewnie dostaniemy walkę drużyny Ciampy z Erą.