Subiektywne podsumowanie tygodnia #3

Zanim pójdziecie spać, zgodnie z sugestią z powyższego obrazka, zapoznajcie się z subiektywnym podsumowaniem mijającego tygodnia.
WWE
- RAW po kapiszonie wystrzelonym w zeszłym tygodniu, na szczęście wrócił na dobre tory, tj. większej zawartości wrestlingu w wrestlingu.
- Zapowiada się gwiazdorska obsada męskiego Royal Rumble. Na tę chwilę stawiam na zwycięstwo Punka i walkę z Guntherem na WM.
- Udany debiut zaliczył Penta. Federacja dała mu mocny start – dobry przeciwnik, wywiad po walce, merch w sklepie. Liczę na to, że po krótkim czasie nie pójdzie w odstawkę jak Dragon Lee. Również publika reagowała żywiołowo (okrzyki „zero miedo” i kartony z napisami/logo), co jest nie bez znaczenia.
- Zabawny był street fight Balora z Priestem, chociaż mam nadzieję, że to ostatni rozdział w ich rywalizacji. Jeśli Balor rzeczywiście ma dostać solidny singlowy push w tym roku, to przegrywanie po raz kolejny z Priestem na razie nie buduje wiarygodnie jego pozycji. Całe Judgment Day od paru miesięcy jest niestety potwornie nudne, zwłaszcza gdy zestawimy obecną iterację z okresem świetności na przełomie lat 2023/2024.
- Smackdown konsekwentnie stawia na scenę tag teamów i pełna akcji drużynowych walka MCMG vs Los Garza to potwierdza.
- Rey Mysterio w wieku 50 lat dalej w świetnej formie.
- Pod znakiem zapytania dalej stoi przyszłość nowego Bloodline. Ponoć piątkowy segment zmieniono w ostatniej chwili, tak jakby sami scenarzyści nie byli pewni co zrobić. Tonga i Fatu dalej są groźnymi psami spuszczonymi ze smyczy, a Jacob kolejny tydzień buduje swoją aurę. Czekam aż spuści łomot Strowmanowi w przyszły weekend.
AEW
- W tym tygodniu mała hala (ok 1600 widzów) robiła dobry klimat, cos jak Hammerstein Ballroom
- Obie tygodniówki zbudowano wokół weteranów z WWE. Hurt Syndicate, Christian Cage, Moxley, Cope, FTR, Jeff Jarrett, Dustin Rhodes i oczywiście Chris Jericho, który powinien mieć sądowy zakaz wchodzenia do ringu. Na dłuższą metę nie wyobrażam sobie budowania federacji wokół tych postaci. W AEW są takie talenty jak White, Page, MJF, Omega, Okada, Ospreay, Takeshita, Fletcher, Strong, Cole – to wokół nich powinny kręcić się najważniejsze storyline’y i main eventy. Upór Tony’ego Khana zaiste jest godny podziwu.
- Największym klocem był 14 minutowy (sic!) nudny dialog w ringu pomiędzy Jarrettem a MJFem. Ja rozumiem, że Max lubi jechać po bandzie, ale wspomnienie śmierci Owena Harta świadczy chyba o desperackiej chęci ściągnięcia uwagi na ten feud. Ciekawe, co na to Martha Hart…
- Na Dynamite Omega kompletnie nie sprawiał wrażenia jakby miał rok przerwy w walkach
- Nawet Moxley był zaskakujący dobry, z tradycyjnym (aczkolwiek dawno nie widzianym) pryskaniem krwią dookoła.
- Na Collision gwiazdą znów był Hangman, ze swoją brutalnością i intensywnością. Najciekawsza postać w tej federacji, zaślepiona gniewem i nienawiścią, które jednocześnie szkodzą mu w osiąganiu celów. Szacunek dla Chrstophera Danielsa, który mimo 55 lat na karku w swoim pożegnalnym meczu dotrzymał Adamowi kroku.
Z racji na późną porę emisji, TNA Genesis skomentuję w przyszłotygodniowym podsumowaniu. Jakie były Wasze najlepsze i najgorsze momenty w tym tygodniu? Dajcie znać w komentarzach na naszym Facebooku.
Przygodę z wrestlingiem zaczął w drugiej połowie lat 90., chłonąc WCW, WWF i ECW. Potem na 20 lat ta rozrywka zniknęła z jego radaru, ale czym skorupka za młodu nasiąknie... Dzisiaj skupia się na WWE, AEW i NJPW, sporadycznie zerkając na to co dzieje się na scenie niezależnej.